Ale płynie prąd. A potem nagle zmieniasz stałą czasową.Tomek Janiszewski pisze: Ale jakie dodatkowe napięcie wystąpi na siatce w następstwie ładowania kondensatora jej prądem? Oczywiście ujemne, a więc zatykające lampę. Skoro jednak kondensator miałby się ładować prądem siatki - to znaczy że sztyty sygnału byly na tyle silne, że lampa wyszła ze stanu zatkania zanim doszło do zmiany punktu pracy.
Teraz napisałeś dokładnie tak jak to działa. Tyle że te odtykanie nie prowadzi do powstawania padu siatki.Tomek Janiszewski pisze: BTW: jaka zatem jest istota detekcji anodowej jak nie odtykania pracującej na granicy zatkania lampy dodatnimi połówkami sygnału - i "dotykania" ujemnymi?
Nota katalogowa Philipsa. Ale w tej aplikacji stopień z trioda może mieć małe wzmocnienie - za cenę problemów z pasmem przenoszenia itd.... A i tak jest duszone silnym USZ do wartości 1.Tomek Janiszewski pisze: Przypominam sobie z niebieskiej "książki telefonicznej" - przedwzmacniacz do sterowania stopnia PP, w którym heptoda w połączeniu pentodowym pełniła funkcję stopnia napięciowego, a trioda - "kołyski" odwracającej fazę dla jednej z gałęzi.
No i co jeszcze?
Tiaaa a po drodze dodatkowy przedwzmacniacz np. tranzystorowy bo czułość za mała.... Eeeeehhh.Tomek Janiszewski pisze: Miałem na myśli raczej urządzenia z gatunku "wzmacniacz gitarowy na PCL86 SE"![]()
Skąd składowa stała? Nie o to chodzi. Lampa zmieni swój punkt pracy. I będzie dość powolnie wracać do stanu normalnego. Efektem są wredne zniekształcenia. A muzyka szczególnie dynamiczna - ma sporo zmian o charakterze impulsowym. Pasmo wzmacniacza wewnątrz pętli USZ musi być znacznie szersze niż trafa głośnikowe oraz szersze niż pasmo dostarczane na wejście. W mono przesunięcia fazowe można olewać dopóki wzmacniacz się nie wzbudza. W stereo niestety przesunięcia fazowe psują odsłuch. a zresztą obejrzyj sobie przebieg prostokątny przepuszczony przez czwórnik mający różne przesunięcia fazowe od czestotliwości. Ciężko czasem poznać że na wejściu był np. prostokąt.Tomek Janiszewski pisze: Ale też nie robi się go po to aby słuchać składowej stalej (niezależnie od tego że niejeden audiofil jest dumny z faktu że jego wzmacniacz przenosi pasmo od 0Hz od wejścia do samego wyjścia, zupełnie jak przyzwoity wzmacniacz wizji OTV). Źródła sygnału m.cz. i tak nie dostarczają składowej stałej, więc póki tylko nie dochodzi do przesterowania lamp, nie należy spodziewać się zmiany punktu pracy poprzez wspólne oporniki katodowe. Co innego gdy stopień ma z założenia pracować w warunkach przesterowania, jak to bywa w gitarowcach.
To skrajny przypadek. Ale gorsze jest to że przesunięcie fazowe może mieć ciekawą zależność o częstotliwości. To jeszcze gorsze.Tomek Janiszewski pisze: Oczywiście, wszak taki dwustopniowy wzmacniacz ze wspólnym opornikiem katodowym i sprzężeniem z anody jednej lampy na siatkę drugiej - to nic innego jak przerzutnik Schmitta.
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski[/quote]