No to po kolei:
MichałKob pisze:- Co jest lepsze - głębokie USZ, wywołujące zniekształcenia fazowe i TIM, czy strategia Pass`a - pozwolenie MOSFETom na pracę bez pętli USZ i wysokie zniekształcenia harmonicznymi parzystymi oraz kiepska symetria.
Głębokie USZ nie jest dobre, natomiast całkowity brak jest możliwy do zastosowania bez ujemnych skutków w bardzo nielicznych układach z tranzystorami (mam w arsenale tylko jedną dobrą hybrydę bez USZ). Najlepiej ograniczyć wzmocnienie węwnątrz globalnej pętli do rozsądnej wartości za pomocą lokalnych sprzężeń. I nie mnożyć stopni jeśli nie trzeba. Moim zdaniem 2 stopnie dla SE to wystarczająca ilość, a 3 to już maksimum. Z czterema zazwyczaj są już spore kłopoty, pięciu się nawet nie tykam.
MichałKob pisze:(Pass uważa, że brak symetrii to plus, bo niby powietrze też niesymetrycznie przekazuje drgania i MOSFETy mają charakterystyki zgodne z naturą...

)
Pass uważa dużo dziwnych rzeczy, ale mimo to robi całkiem niezłe diwajsy, więc nie ma co się zagłębiać. Lepiej pozostać przy pismie obrazkowym, czyli schematach.
MichałKob pisze:Czy warto budować końcówkę mocy w klasie AB, skoro zmierzona przeze mnie moc oddawana do głośników nie przekroczyła nigdy 1W (nie słucham głośno).
Powiem inaczej. Jeżeli nie przekraczasz 5-10W mocy wyjściowej, to budowanie tranzystorowego SE nie jest jeszcze absurdem. Chociać osobiście najbardziej lubię stopnie przeciwsobne w klasie A (sprawność dwukrotnie większa), które w przypadku obciążenia niższą impedancją, choćby lokalnie z powodu dziwnej zwrotnicy, czy basrefleksu, zamiast się przesterować spokojnie wyjdą odrobinę z klasy A bez większych zniekształceń.
MichałKob pisze:Jeżeli przyjmujemy strategię klasa A ze średnio głębokim USZ, to co powinno znaleźć się w pętli: (MOS)FETY (dodające niskie harmoniczne parzyste) czy zwykłe tranzystory BJT (dodające harmoniczne parzyste i nieparzyste, także wyższe).
Ja bym się zadowolił płytkim wzmocnieniem przy niewielkim wzmocnieniu w pętli, szczególnie jeżeli na wyjściu jest wtórnik. Poza tym etykietki jakie dałeś tranzystorom są trochę fałszywe. Zbyt wiele zależy od układu i punktów pracy, żeby wyciągać tak jednoznaczne wnioski.
MichałKob pisze:Na razie zaprojektowałem sobie kompromisową końcówkę mocy, która nie zniekształca za bardzo, a w tym co zniekształca dominuje druga harmoniczna (teoria!).
I co z tego? Ze zniekształceń nie należy się za bardzo cieszyć, nawet jeżeli są drugiego rzędu.
MichałKob pisze:Gdzie się dało unikałem BJT, ot, żeby było ciekawiej. Może obecność JFETów o "pentodowych" charakterystykach sprawi, że wzmacniacz zagra pprzyjemnie?
Sprawią to odpowiednie punkty pracy i połączenia stopni. Magiczne charakterystyki raczej nie
MichałKob pisze:Co Szanowne Jury na to?
Za dużo stopni. Jak się uprzeć, to widzę pięć. Pokręć tak, żeby było dwa, góra trzy. Z MOSFETami jest to szczególnie ułatwione zadanie. Wzmocnienia i tak wystarczy, a będzie szansa na stabilność. SE daje możliwość bezkonfliktowego użycia wspólnego źródła w stopniu mocy. Skoro z tego rezygnujesz, to dlaczego nie wtórnik przeciwsobny, nawet w klasie A?
Reszty nie sprawdzałem, bo i tak nie zagra dobrze. Jestem leń
