STUDI pisze:Ciepło - zapomniałeś o przewodnictwie a i samo promieniowanie przy tak duże różnice temperatur to już spory strumień ciepła - znacznie przewyższający konwekcję swobodną i nawet wymuszoną.
Przewodnictwo i konwekcja - strumień ciepła proporcjonalny do różnicy temperatur, promieniowanie do różnicy czwartej potęgi ilorazów stopni Kelvina przez 100.
Już przy 60K różnicy temperatur strumień ciepła promieniowania przeważa nad konwekcją swobodną. A w opisywanym przypadku mamy ponad 170K
Jeśli już coś może być pozytywnego to wpływ na naprężenia szkła, oraz może na katodę - ale tu problematyczne.
Reszta to marketing - bez dodatków nikt nie zrozumie i nie kupi nawet sensownych zmian w samej lampie - nikt tego nie zrozumie ale średnice, swobodne elektrony i inne marketingowe brednie tak.
W sumie szkoda bić pianę, ale wydajność dyssypacji energii przez promieniowanie jednak bardzo szybko spada z temperaturą ciała (nawet w Kosmosie) - a przewodnictwo - hmm przez nóżki - OK, ale np. przez mostki mikowe - problematyczne.
Cała operacja miałaby sens, gdyby ją przeprowadzić w próżni przed końcowym odpompowaniem lampy - kilka cykli grzania i chłodzenia usunęłoby sporo gazów resztkowych oraz spowodowało likwidację naprężeń (np. po zgrzewaniu elektrod) - z tym, że z efektywnym chłodzeniem w próżni bez bezpośredniego kontaktu z elementem chłodzącym jest poważny problem (grzać można łatwo - choćby prądami wirowymi). Cały proces byłby więc powolny i drogi - a chłodzenie do niskich temperatur mogłoby wręcz zaszkodzić (ponowna absorpcja gazów).
Drugi pomysł z nadprzewodnictwem też jest do bani. Po pierwsze nadprzewodniki wysokotemperaturowe są nadal egzotyczne. Po drugie ich właściwości fizyczne i elektromagnetyczne wcale nie ograniczają się tylko do "zerowej" rezystancji. Jak na razie w rozwiązaniach technicznych (np. elektromagnesy akceleratorów) według mojej wiedzy stosuje się nadprzewodniki niskotemperaturowe.
Poza tym obcowanie nawet z czystym ciekłym azotem może być niebezpieczne dla audiofila, a o wyłażącym ze szklanki ciekłym helu już nie wspomnę.
Doświadczyłem tego na sobie - zalewałem pompy sorpcyjne w niewielkim zamkniętym pomieszczeniu (ciemnia do badania dyfrakcji powolnych elektronów) z uszkodzoną wentylacją. Wylałem ze dwa dewary (chyba po 20-30 l każdy - nie pamiętam) - i straciłem przytomność. Po prostu - zmieniłem skutecznie skład atmosfery i brakło tlenu. Potem stwierdziłem, że fizyk bywa jednak głupi i pozbawiony intuicji i nie powinien wpadać w samouwielbienie!...
Na szczęście w pokoju obok był kolega!