Kolejność uzwojeń

Transformatory głośnikowe, międzystopniowe, sieciowe.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
tomix
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 112
Rejestracja: pt, 10 września 2004, 10:28
Lokalizacja: Warszawa

Kolejność uzwojeń

Post autor: tomix »

Mam zamiar nawinąć transformator sieciowy o kilku uzwojeniach wtórnych: 6.3V (2A), 180V (0.2A), 200V (0.4A).
Zastanawiałem się czy podczas nawijania cewki ma znaczenie, ktore uzwojenie będzie najpierw nawinięte?
Czy ma znaczenie strona w którą będe nawijał? (jedno uzwojenie w prawo, drugie i trzecie w lewo).
I ostatnie pytanie: czy w jednej sekcji mogą znajdować się dwa różne uzwojenia - obok siebie?
kk84

Post autor: kk84 »

Witam.


Ja robie tak : wszystkie uzwojenia nawijam w jednym kierunku, bo tak w zasadzie sie powinno robić, oznaczam sobie końce i początki, i robie tak aby końce byly po jednej stronie karkasu a początki po drugiej stronie karkasu. Odnośnie kolejności uzwojeń. Pierw nawijam przy samej kolumnie uzwojenie o najbardziej prądowym charakterze czyli przeważnie żarzenia i inne takie podobne. Generalnie trafo dziele na część wysoko i nisko napięciową, miedzy tymi częściami nie żałuje warstwy izolującej. W przypadku uzwojen nisko napieciowych (do 48V~) to przekładki izolacyjne daje co 3 warstwy. Przy uzwojeniu pierwotnym w zasadzie powinno sie dawać izolacje co warstwe, ale ja daje co dwie. Na sam finał trafo wieszam na drucie i karkas ląduje w lakierze.
Awatar użytkownika
tszczesn
moderator
Posty: 11235
Rejestracja: wt, 12 sierpnia 2003, 09:14
Lokalizacja: Otwock

Post autor: tszczesn »

kk84 pisze: Pierw nawijam przy samej kolumnie uzwojenie o najbardziej prądowym charakterze czyli przeważnie żarzenia i inne takie podobne.
We wszystkich tranzformatorach jakie widziałem jest dokładnie odwrotnie. Na samym spodzie jest uzwojenia sieciowe, potem anodowe a na samym wierzchu żarzenia. Zresztą tak jest prościej - im głębiej jest uzwojenie tym bardzie pogięty drut jest, a gruby się trudniej gnie od cienkiego.
kk84

Post autor: kk84 »

Witam.

Niby prawda, ale przy żarzeniu, gdzie średnice potrafią sięgać 2 - 2.5 mm (np. żarzenie 4 x 6C33C) nie stosuje już pojedyńczych żył, tylko robie sobie plecionke z 4-5 żył DNE 0.5mm , mocno skręcam i nawijam. Taka skrętka ładnie sie układa, napewno łatwiej i lżej niż drut 2.5 mm. Z resztą, każdy robi jak umie, lub jak mu to wpojono ;).
Jasiu

Re: Kolejność uzwojeń

Post autor: Jasiu »

Czołem.
tomix pisze:Mam zamiar nawinąć transformator sieciowy o kilku uzwojeniach wtórnych: 6.3V (2A), 180V (0.2A), 200V (0.4A).
Zastanawiałem się czy podczas nawijania cewki ma znaczenie, ktore uzwojenie będzie najpierw nawinięte?
Dobrze jest oddzielić uzwojenie sieciowe tak, by po urządzeniu nie rozłaziły się zakłócenia impulsowe z sieci zasilającej. Zwykle uzwojenie sieciowe robi się pierwsze. Wtedy z jednej strony jest elektrostatycznie ekranowane przez rdzeń, a z drugiej umieszcza się ekran elektrostatyczny, na przykład z jednej warstwy dowolnego przewodu (uziemnionego jednostronne). Uzwojenia wtórne rozmieszczasz tak, by najbardziej obciążone (czyli te, które się najbardziej grzeją) były na wierzchu. Często są to uzwojenia źarzenia.
tomix pisze: Czy ma znaczenie strona w którą będe nawijał? (jedno uzwojenie w prawo, drugie i trzecie w lewo).
Nie ma żadnego znaczenia.
tomix pisze: I ostatnie pytanie: czy w jednej sekcji mogą znajdować się dwa różne uzwojenia - obok siebie?
Jak najbardziej.

Pozdrawiam,
Jasiu
Awatar użytkownika
tomix
100...124 posty
100...124 posty
Posty: 112
Rejestracja: pt, 10 września 2004, 10:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: tomix »

Jestem w trakcie nawijania trafa i nasunęły mi się kolejne pytania:
Czy duży wpływ podczas nawijania transformatora ma równomierne rozłożenie zwojów? Warto co każdą warstwę dawać przekładkę izolacyjną aby uzwojenia się równo układały?

kk84 pisze:Na sam finał trafo wieszam na drucie i karkas ląduje w lakierze.
W jakim lakierze zanurzasz trafo? Gdzie taki lakier można zakupić?
kk84: Nawijasz cewki ręcznie, czy posiadasz jakąś nawijarkę?
tszczesn pisze:We wszystkich tranzformatorach jakie widziałem jest dokładnie odwrotnie. Na samym spodzie jest uzwojenia sieciowe, potem anodowe a na samym wierzchu żarzenia.
Zgadzam się z Tobą. Rozebrałem kilka traf i właśnie zawsze tak było.
jasio pisze:Wtedy z jednej strony jest elektrostatycznie ekranowane przez rdzeń, a z drugiej umieszcza się ekran elektrostatyczny, na przykład z jednej warstwy dowolnego przewodu (uziemnionego jednostronne)
Jasiu czy mógłbyś wyjaśnić co znaczy uziemienie jednostronne?
Początek cewki ekranującej pozostawiam wolny, natomiast koniec uziemiam?
Jasiu

Post autor: Jasiu »

Czołem.
tomix pisze:
tszczesn pisze:We wszystkich tranzformatorach jakie widziałem jest dokładnie odwrotnie. Na samym spodzie jest uzwojenia sieciowe, potem anodowe a na samym wierzchu żarzenia.
Zgadzam się z Tobą. Rozebrałem kilka traf i właśnie zawsze tak było.
Bo to ma sens...
tomix pisze: Początek cewki ekranującej pozostawiam wolny, natomiast koniec uziemiam?
Właśnie tak. Można też zastosować pojedynczy "zwój" (otwarty !) cienkiej blachy z miedzi - tak zwanej papierówki.

Pozdrawiam,
Jasiu
kk84

Post autor: kk84 »

Witam.

Może po kolei. Trafa nawijam w ten sposób z czysto ekonomicznych względów ;). Zapomniałem również dopisać że je ekranuje :oops: blachą miedzianą 0.3mm (nie zwieram końców :D ). Może to sie niektórym forumowiczom wyda dziwne (pierwotne dalej od kolumny, średni obwód zwoja rośnie - długość uzwojenia również) ale wykonania "regulaminowego" trafa i "mojego" różni sie cenowo za drut o jakieś 3 - 4 zł, wiec niewiele. Jeszcze sposób nawijania zależy też od tego jakim karkasem dysponuje. Podążam dalej. Odnośnie lakieru i nawijarek. Okazuje sie że znajomości ze szkoły średniej sie przydają :) :). Otóż dostęp do nawijarek mam w każdy poniedziałęk tygodnia (warsztaty szkolne w ukończonym przeze mnie technikum), kiedy to przyszli energetycy "praktykują". W sali znajdują sie 3 nawijarki maszynowe, z czego jedna Unitry :!: :?: :idea: , i dwie "noname", oraz do średnic DNE większych jak 2 mm dwie reczne (korba plus licznik zwojów, bliżej wygląda to jak duża ława tortur :) ). Idąc dalej. Lakier. Jest to ta sama emalia którą pokrytą są druty nawojowe DNE, klasa izolacji lakieru jak dla mnie wystarczająca - B. Kadzie do impregnacji też są na wyposażeniu warsztatów. Jedyne co trzeba zrobić, to przyjść w poniedziałek, porozmawiać z "psorem", wręczyć małe conieco i warsztaty stają otworem. Wiec na pytanie czy mam dostep do nawijarki powiem "warunkowe tak".
Awatar użytkownika
luk
50...74 posty
50...74 posty
Posty: 61
Rejestracja: śr, 30 kwietnia 2003, 16:40
Lokalizacja: berlin

Post autor: luk »

witam!

@kt84
ciekawe informacje. wykorzystam okazje natrafienia na kogos kto mial mozliwosc nawijania na profesjonalnej maszynie i podpytam o kilka rzeczy. pewien czas temu sam zbudowalem sobie prosta nawijarke z elektrycznym napedem i pozycjonawaniem 'karety' na gwint i korbke. na prostej, czyli w srodkowej czesci karkasu, wszystko szlo gladko. uzwojenia ukladaly sie rowno. problem powstawal na brzegach. nie bylem w stanie doklanie wyznaczyc punktu zwrotnego i nawijalem mniej wiecej do zapelnienia warstwy. efektem koncowym bylo utworzenie sie 'bul' na brzegach o wysokosci ok 3mm na karkasie do EI96. przypuszczam, ze naciag drutu byl troche za duzy, co powodowalo spadanie lub wrzynanie sie zwojow przy sciankach karkasu.
oto moje pytania: jak rozwiazane bylo zawracanie w tych maszynach? jak rozwiazany byl mechanizm naciagu drutu? jak i jak czesto izolujesz?
z gory dzieki z odpowiedzi,

luk
kk84

Post autor: kk84 »

Witam.


Zdjeć samych maszyn nie mam, ale opisze jak to wygląda z grubsza. Otóż karkas jak domyślasz sie znajduje sie w położeniu poziomym, bo i "kareta" porusza sie w poziomie. Napęd składał sie z dwóch przeciwbieżnych srub równoległych do osi karkasy na który nawijamy, skok gwintu wynosił bodajże 0.2mm na obrót, pamietam żebył to bardzo drobniuteńki gwint, a i sam śruby były wykonane ze stali hartowanej i utwardzanej powierzchniowo, chodż niewiele to dawło, bo po roku eksploatacji były do wymiany. Zmiana kierunku posuwu "karety" wyglądała mniej wiecej tak : pod dwiema przeciwbieżnymi nagwintowanymi wałkami znajdował sie pręt fi 15mm, polerowany i na nim ustalało sie krańce karkasu poprzez nastawne odbojniki (odkrecało sie śrube, przesuwało sie po precie, oczywiście była podziałka naniesiona na pręt). Kareta posiadała coś w rodzaju przeciętej ósemki z wnętrzem nagwintowanym takim samem wymiarem jak te dwa wałki które napędzały ją. Zmiana kierunku następowała po osiągnieciu przez karete jednego odbojnika, oczywiście był do tego specialny mechanizm (któy zawodził dość często). Rozpoczynając nawijanie ustawiało sie (u mnie to nazywano konikiem) karete w położeniu lewym i posuwie w prawo, zakładało sie w maszyne karkas i zaczynało sie nawijanie po uprzednim ustaleniu odbojnikami szerokości karkasu. Napęd tych dwóch przeciwbieżnych wałków odbywał sie za pomocą przekładni bezstopniowej ciernej, która miała oczywiście zmienną przekładnie (korbka regulująca położenie stożka no i oczywiscie podziałka odpowiadająca średnicy nawijanego drutu). Zmiany kierunku następowały dość płynnie, a nie skokowo (tak sie skłąda że też mam nawijarke i mam ten sam kłopot co Ty, też mi sie tworzą bulwy na środku karkasu). Trudno dość bedzie, ale postaram sie odgrzebać jakieś foto, poszukać, jeżeli nie to w przyszły poniedziałek (nie ten) wezme cyfrówke i porobie pare zdjęć tym maszynom, bo składa sie że nagle zapotrzebowało mi sie dławika 10 H.
Jeszcze odnośnie naciągu drutu. On też był regulowany. Ze szpuli odwijało go takie obracające sie ramie z cermicznym oczkiem by izolacji nie kaleczyć, potem trafiał na koło które było opasane 3 razy i stawiało pewny opór przy obracaniu, następnie był "prostownik" drutu który składał sie z 4 kółek i drut był przewlekany naprzemian, na jednym z dołu, na drugim z góry itd., następnie przewlekało sie go przez ceramiczne i szkliwione oczko, z niego trafiał do "karety" złożonej z dwóch kółek potem już na karkas. W sumie od szpuli z DNE do karkasu droga drutu wynosiła około 2 m. Izolacja. Przeważnie nawijaliśmy trafa nie przekraczające mocami 2000 W, przeważnie były to 600Watówki, rzadziej 150W, wszystko zresztą na EI (po co inne kształki jak warsztaty mają pełne zaplecze produkcyjne do traf, łącznie z prasami, wykroinikami do blach itp itd). Izolacje dawałem i daje nadal co 2 warstwy, jest to trieszpan (taki błyszczący papier). Izolacje miedzy uzwojeniowe (sekcja wysokiego i niskiego napiecia) robiło sie z przekładek celofanowych, foliowych, czasem z bawełny nawet. Grubość była znaczna zwłaszcza przy trafach do neonów (około 4mm), a w klasycznych sieciówkach dawało sie 3 warstwy foli izolacyjnej i koniec. Na finał i tak wszystko po sprawdzeniu na stanowisku pomiarowym szło do kadzi z lakierem.
Awatar użytkownika
luk
50...74 posty
50...74 posty
Posty: 61
Rejestracja: śr, 30 kwietnia 2003, 16:40
Lokalizacja: berlin

Post autor: luk »

witam!

wielkie dzieki za opis! widze, ze maszyny o ktorych piszesz sa rozwiazane dosyc zwyczajnie i czysto mechanicznie. duzy postep mozna by osiagnac stosujac sterowanie elektroniczne z silnikiem krokowym.
rowne nawiniecie trafa to po prostu doswiadczenie ktore zdobywa sie po nawinieciu kilkinastu 'kluch' :x .

luk
kk84

Post autor: kk84 »

Witam.


Tak, 3 nawijarki były rozwiązaniami "czysto" mechanicznymi. Natomiast zapomniałem napisać o ostatniej, unitrowskiej. Ona była o wiele bardziej rozbudowana. Elektronika wkraczała już od momentu zejścia pierwszych cm drutu ze szpuli - było specialne ruchome ramię z rolką, kontrolowane tensometrem - sygnalizator naciągu i zerwania drutu. Następnie coś co zapewniało odpowiedni naciąg nawijanemu drutowi - szereg rolek kontrolowanych jakimiś siłowniczkami, bliżej nie moge powiedzieć "jak i co" ale ten mechanizm odpowiadał za naciąg. Następnie "kareta" (konik) z własnym napędem. Po rozebraniu i konserwacji maszyny, widać było na wale głównym wrzeciona, że jest na nim umieszczona tarczka z otworami i transoptor szczelinowy. Krótko mówiąc, informacje o położeniu kątowym karkasu były właśnie przekazywane przez położenie tej tarczki. Dalej było to przekazywane do napędu karety, która miała dość dobrą dokładność, bo przy DNE 0.05 prawie wogóle nie robiła "zakładek". Słowem w unitrowskiej nawijarce za wszystko odpowiadała elektronika, układy scalone serii TTL - na tylniej sciance umieszczony był radiator 150x500 mm z 5 ukłądani UL7805, które po 4 godzianch pracy dość mocno dogrzewały nam pomieszczenie :). Do napęcu podejrzewam że użyty był jakiś mocniejszy silnik krokowy, a do przesuwu karety NAPEWNO użyto krokowca. Na dodatek opcjonalnie zamontowany był programowalny licznik zwojów. Czyli nawijanie na unitrze ograniczało sie do zamocowania karkasu, nawiniecia jednego zwoju, wprowadzenia liczby zwojów i wciśniecia przycisku start. Ot cała filozofia. Maszyna kończą nawijanie, 10 zwojów przed końcem powiadamiała operatora o tym że zaraz zakończy sie nawijanie. Pochodzenie te nawijarki nie jest mi bliżej znane, ale sądze że szkoła dostałą ją od upadającej unitry, ale nikt o to nie pytał.
Awatar użytkownika
meffistoxiii
25...49 postów
25...49 postów
Posty: 45
Rejestracja: pn, 6 grudnia 2004, 01:12
Lokalizacja: Choszczno

nawijanie

Post autor: meffistoxiii »

Witam. Odnośnie tych nawijarek..... Sam 15 lat temu nabywałem praktykę zawodową W Unitrze Unitech ZPI (Zakład Podzespołów Indukcyjnych) w Lipsku n/Biebrzą. Właśnie tam były zwykłe nie jakieś tam zbajerowane nawijarki. Ważne zawsze przy nawijaniu cewek nie ważne jakich trzeba było dokładnie ustawić wymiar właśnie śrubami na mechaniźmie powrotnym i zadać minimalne wyprzedzenie a to można było tylko zrobić na wyczucie. sam mechanizm powrotny itd. najważniejsze jednak jest to że zawsze w każdej chwili lewa ręka dodatkowo przytrzymaywała kółko ślizgowe i tym samym można było zatrzymać nawijanie, pomimo sprzęgiełek itp...Samo ustawianie to właśnie trwało nawet i z 15 minut nawijasz, wracasz nawijasz i jak jest ok to można działać. Sam mechanizm jest bardzo prosty ale trudny do zestrojenia. Grubość drutu itd... Ale i tak czasami nawet nie używałem mechanizmu powrotnego bo zawsze działał za późno więc dwa palce i przy odpowiedni wyważonych obrotach drut sam się układa jak należy. Cierpliwość skupienie i jest efekt.