Cewka generatora to ostatecznie 10zw. ; DNE 0,7 ; na średnicy 7mm. Odczep po środku. Pojemność kondensatora w generatorze to: konednsator 5,6pF i równolegle trymer jakieś 2-5 pF. Wzmacniacz końcowy tak samo. Do odczepu cewki wzmacniacza dołączamy cewkę 3zw. ; DNE0,7 ; na średnicy 7mm. Jest to cewka antenowa. Zasilanie jakieś 120V. Osobiście dodałem jeszcze dwustopniowy wzmacniacz m.cz. na PCC88 i prosty pasywny mikser dwukanałowy. Takie "studio" działa OK. Wzmacniacz końcowy zestroiłem za pomocą prostej sondy którą na prędce wykonałem. Schemat tego bajeru masz w załączniku.
W moim przypadku cewki są ciut inne, bo akurat miałem DNE 1mm pod ręką. Trymery podobnie jak u Macieja, całość była zmontowana na skrobanym laminacie. Wykonanie było jednak dość ordynarne, więc układ został rozmontowany, i zmontuję go (w tym tygodniu) od nowa, dużo porządniej (oczywiście metodą wyspową na skrobanym laminacie )
Mam takie pytanie - objawem "pokaźnego" niedopasowania anteny w nadajniku półprzewodnikowym może być w skrajnym przypadku spalenie tranzystora wyjściowego. A co może się stać w nadajniku lampowym ? Oczywiście mówię o mocach rzędu 2W a nie 2kW
Nadajnik na PCC88 konstr. kol. tszczesn bede tez robil ale w innym układzie wzmacniacza mocy i generatora ( mysle o zastosowanu 6N6PI )
Kiedys jak byl problem z dostaniem lamp QQE ludzie stosowali EL84 6P1P itd..
Sam testowalem EL84 w ukladzie zwmacniacza na 89Mhz i przy mocy ster okolo 100 do 200mW na wyjsciu miałem okolo 1.5W ( lepij zachowywały sie 6p14p-ew )
Super lampa do stopnia mocy okazala sie chyba 6ż11.. (najlepsze wzmocnienie ) ( jak sie pomylilem to pozniej podam faktyczne oznaczenie )
Pierwszy nadajnik lampowy jaki skonstruowalem pod koniec lat 50-tych ub. w. wygladal bardzo dziwnie, niemniej dzialal poprawnie.
W domu rodzicow bylo przedwojenne jeszcze radio Philips:
Nie wiem, jaka mialo posrednia czestotliwosc, ale heterodyna na zakresie fal krotkich promieniowala przez wejscie antenowe na tyle silnie, ze sygnal dalo sie odebrac na innych odbiornikach rowniez na zakresie fal krotkich. Postanowilem wykorzystac zjawisko i po zmodulowaniu AM za pomoca szeregowo wlaczonego mikrofonu weglowego (wkladka z telefonu MB) uzyskiwalem calkiem niezly zasieg kilkuset metrow. W warunkach malego miasteczka byl wystarczajacy do nadawania, a kilku kolegow odbieralo sygnal w swoich domach.
Antena miala ok. 30 m dlugosci, wisiala na jajkowatych izolatorach porcelanowych miedzy dwoma budynkami ok. 12 m nad ziemia.
Potem w obawie przed wladzami, a w owe czasy prawo bylo szczegolnie restrykcyjne w tej dziedzinie, urzadzenie zdemontowalem, co nie bylo czynnoscia zbyt pracochlonna.
To znaczy, że bez żadnych przeróbek odbiornika [pomijając włączenie mikrofonu między antenę i gniazdko antenowe] byłeś w stanie nadawać? Jakieś to dziwne, bo radia przecież nie powinny raczej "pracować w drugą stronę"...
Vault_Dweller pisze:To znaczy, że bez żadnych przeróbek odbiornika [pomijając włączenie mikrofonu między antenę i gniazdko antenowe] byłeś w stanie nadawać? Jakieś to dziwne, bo radia przecież nie powinny raczej "pracować w drugą stronę"...
Tak. Modulacja amplitudy polegala na zmianie rezystancji wewnetrznej mikrofonu w funkcji m. cz. , a przez to zmianie napiecia sygnalu dochodzacego do anteny. Oczywiscie gdybym wtedy wiedzial tyle, co dzis, dorobilbym np. jakis pi-filtr i probowal dostroic antene, co poprawiloby jeszcze sprawnosc ukladu i zasieg. Glebokosc modulacji byla niewielka, wiec trzeba bylo krzyczec do mikrofonu z bliska, ale przekaz byl w 100% zrozumialy.
Adam Myslinski pisze:
W domu rodzicow bylo przedwojenne jeszcze radio Philips:
Nie wiem, jaka mialo posrednia czestotliwosc, ale heterodyna na zakresie fal krotkich promieniowala przez wejscie antenowe na tyle silnie, ze sygnal dalo sie odebrac na innych odbiornikach rowniez na zakresie fal krotkich.
tszczesn pisze:P.cz. miała tu ok 128kHz. A radio jeszcze żyje?
Tak sie domyslalem, ze musiala byc nizsza niz 465 (455) kHz, bo dlugosc fali nie byla zbyt odlegla od tej, ktora pokazywal piekny, "zegarowy" wskaznik na skali. Proby prowadzilismy w dzien w rejonie "nocnych" fal krotkich (44 - 49 m), bo tam wtedy bylo cicho. Poza tym dlugosc anteny byla zblizona do dlugosci fali i - byc moze, dzis juz nie pamietam - efekty byly najlepsze.
Radio - niestety - zyje juz tylko w moich wspomnieniach i na starej fotce. Ta, ktora zalaczylem powyzej, pochodzi z sieci. Po tym, jak wyjechalem po maturze "do szkol", do Warszawy, odbiornik wyladowal pewnie gdzies na strychu, a po smierci rodzicow i likwidacji mieszkania slad po nim zaginal.
Spotkalem kiedys ten model na wystawce retro w przedstawicielstwie Philipsa gdzies na Okeciu, a bylo to chyba na poczatku lat 90-tych.
Adam Myslinski pisze:
Radio - niestety - zyje juz tylko w moich wspomnieniach i na starej fotce. Ta, ktora zalaczylem powyzej, pochodzi z sieci. Po tym, jak wyjechalem po maturze "do szkol", do Warszawy, odbiornik wyladowal pewnie gdzies na strychu, a po smierci rodzicow i likwidacji mieszkania slad po nim zaginal.
Szkoda.
Adam Myslinski pisze:Spotkalem kiedys ten model na wystawce retro w przedstawicielstwie Philipsa gdzies na Okeciu, a bylo to chyba na poczatku lat 90-tych.
Ten odbiornik w Polsce miał oznaczenie 4-39A, w reszcie świata AFAIR 205A.
tszczesn pisze:
Szkoda. Ten odbiornik w Polsce miał oznaczenie 4-39A, w reszcie świata AFAIR 205A.
No coz, szkoda. Wspominam z sentymentem to bakelitowe pudelko i lampy serii A zarzone 4 V. Uzywalem go do rozmaitych doswiadczen. Mial wejscie gramofonowe, ale niskiej czulosci. Wykorzystywalem je takze w celach naglosnieniowych stosujac wspominany mikrofon MB zasilany z ogniwa R20, a napiecie m.cz. podwyzszalem transformatorem dzwonkowym. Wtedy pentoda EBL 1 byla wysterowana prawidlowo. Musial byc zatem przerabiany, bo w p.cz. pracowala chyba AF6.
Realia malego miasteczka, w ktorym wowczas z trudem udawalo sie kupic zarowki 100W, nie mowiac o jakichkolwiek czesciach radiowych wymuszaly inwencje, o jakiej potem moglem sobie tylko pomarzyc. Wyprawa do Skladnicy Harcerskiej na Marszalkowska zdarzala sie raz na rok lub rzadziej, a kwestie finansowe tez byly niebagatelne.
A poza tym to bylo jedyne okno na Swiat. Doswiadczenia robilem za dnia, a wieczorami Ojciec siedzial z uchem przy glosniku i nasluchiwal Wolnej Europy, Glosu Ameryki i BBC. Trzeba sie bylo dzielic sprzetem
Kwazor pisze:Adam ja myslałem ze wpiety mikrofon pomiedzy antene a nadajnik to bzdura a jednak nie...
Przypominaja mi sie pionierskie czasy radioamatorów....
Musialeś bardzo glośno krzyczeć ?
Witam,
Przepraszam, ze z takim opoznieniem, ale nie bylo mnie w kraju.
Teraz po piecdziesieciu prawie latach nie pamietam, czy bardzo krzyczalem. Na pewno nie glosniej, niz typowy uzytkownik telefonow na korbke z owych czasow. Mikrofony weglowe byly bardzo skuteczne. Znieksztalcaly silnie sygnal, ale do przekazu mowy byly wystarczajaco dobre.
Aby nie zwierac sygnalu w.cz. dłonią, wkladke telefoniczna umiescilem wowczas w bakelitowym pudelku z nawierconymi otworami.
Kwazor pisze:Adam ja myslałem ze wpiety miktofon pomiedzy antene a nadajnik to bzdura a jednak nie...
Z tego co wiem, pierwsza łączność foniczna przez atlantyk była zrealizowana właśnie tak. Czytałem fascynujący opis jak to radjoamator prowadził łączność telegraficzną a potem podpiął mikrofon do anteny i "przeszedł na fonię", z tym, że mikrofon weglowy podpiął od strony anteny.
Najciekawsze jest to, że miał lampkę odpowiadającą mocą współczesnej 1/2 ECC 81 a dodatkowo w trakcie łączności przepinał napięcie anodowe na coraz niższe. Zszedł do kilkunastu (sic!) voltów. Wspaniała historia...
Chwała Bogu, moda na małe moce i telegrafię powraca...
Pozdrawiam!
frycz
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
frycz pisze:
Z tego co wiem, pierwsza łączność foniczna przez atlantyk była zrealizowana właśnie tak. Czytałem fascynujący opis jak to radjoamator prowadził łączność telegraficzną a potem podpiął mikrofon do anteny i "przeszedł na fonię", z tym, że mikrofon weglowy podpiął od strony anteny.
Najciekawsze jest to, że miał lampkę odpowiadającą mocą współczesnej 1/2 ECC 81 a dodatkowo w trakcie łączności przepinał napięcie anodowe na coraz niższe. Zszedł do kilkunastu (sic!) voltów. Wspaniała historia...
Chwała Bogu, moda na małe moce i telegrafię powraca... :)
Pozdrawiam!
frycz
Oczywiscie nie roszcze sobie praw autorskich do tego "wynalazku". Na pewno wyczytalem gdzies o tym wczesniej (czego juz dzis nie pamietam) i majac dzialajacy generator w.cz. (heterodyna) oraz wkladki mikrofonowe z demobilu, "pożeniłem" te dwa elementy z dobrym skutkiem.
Podlaczenie mikrofonu od strony "ziemi" na pewno zapewnialo lepsza stabilnosc dzialania nadajnika.