tubeaudio
Przyszedł mi do głowy pomysł na nieco inne wykorzystanie Twoich transformatorów. Ale to już temat na następną rozmowę o wyższości wynalazków radzieckich, nad tymi ze Zjednoczonego Królestwa
Trochę stary wątek odgrzebuje ale chciałbym wiedzieć czemu stosuje się przed właściwym stabilizatorem diodę? Czemu nie wykonuje się stabilizacji i prostowania na jednym elemencie przykładowo prostownik całookresowy na 6n13s razem z podpiętymi do ich siatek wzmacniaczem błędu. Niby fajnie: jedna lampa mniej i tym samym mniejszy spadek napięcia na stabilizatorze. No ale nigdy się z takim rozwiązaniem nie spotkałem, musi gdzieś tkwić chyba haczyk konstrukcyjny, byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi powiedział gdzie.
sztyga20 pisze:Czemu nie wykonuje się stabilizacji i prostowania na jednym elemencie przykładowo prostownik całookresowy na 6n13s razem z podpiętymi do ich siatek wzmacniaczem błędu.
Warunkiem poprawnej pracy każdego stabilizatora napięcia jest ciągłe dostarczanie prądu o stałych i ściśle określonych parametrach do obciążenia. Nie da się tego uzyskać zasilając lampę regulacyjną napięciem zmiennym. By warunek o którym napisałem był spełniony, do stabilizatora należy cały czas doprowadzać napięcie o wartości odpowiednio wyższej (uwzględniając w tym również składową zmienną tętnień) w stosunku do napięcia występującego na jego wyjściu.
Witam !
Chciałbym usłyszeć opinię Kolegów, czy stabilizowanie napięcia anodowego wpływa jednoznacznie na jakość dźwięku ?
Czy poprawa (ewentualna) brzmienia warta jest poniesienia niemałych kosztów na stabilizator, (lampowy, tylko taki wchodzi w grę)
pzdr
Witam.
W starannie zaprojektowanym wzmacniaczu przeciwsobnym, zbudowanym na pentodach pracujących w klasie A, stosowanie stabilizacji napięcia anodowego jest nieuzasadnione. Przydźwięk sieciowy można w nich stosunkowo łatwo zredukować przez odpowiednie prowadzenie mas i właściwą filtrację napięć zasilania. Inaczej sprawa przedstawia się w stopniach większej mocy SE z pojedynczą lampą (triodą), gdyż z powodu braku symetrii i niskiej wartości oporności wewnętrznej triody wymagają bardzo dobrej filtracji napięcia anodowego. Zastosowanie stabilizatora ułatwia to zadanie, gdyż przy niewielkich kosztach stabilizatora można pozbyć się z układu dużej ilości drogich kondensatorów elektrolitycznych (o znacznych pojemnościach) i ciężkiego, często kłopotliwego w zdobyciu, dławika.
We wzmacniaczach klasy AB i B zastosowanie stabilizatora powoduje zmianę stosunku maksymalnej chwilowej mocy wyjściowej do maksymalnej mocy ciągłej (różnicę prawie zawsze da się usłyszeć). Najlepsze parametry stabilizacji (duża stałość napięcia wyjściowego w szerokim zakresie prądów obciążenia, oraz stosunkowo małe straty mocy na elemencie regulacyjnym) zapewniają jednak układy oparte na półprzewodnikach, choć układy wykonane na lampach na pewno ciekawiej się prezentują .
Zgadzam się z Romkiem, poza jedną sprawą. W SE sprawę załatwia filtr RC.
Taniej, pewniej, lepiej i bardziej elegancko (to oczywiście subiektywna opinia )
Piotr pisze:W SE sprawę załatwia filtr RC.
Taniej, pewniej, lepiej i bardziej elegancko (to oczywiście subiektywna opinia )
Obiektywna opinia to sprawę lepiej taniej i bardziej niezawodnie załatwi aktywny filtr na IRFP, dokładając dodatkowo powolne narastanie zasilania anodowego oraz zabezpieczenie przeciwzwarciowe. Dla stereo SE EL34 sumaryczna wartość pojemności to max 400uF (4x100uF/400V, dwie sztuki po mostku, jedna w bramce i jedna na wyjściu). Cena 100uF/400V to cena IRFP450, dodatkowe dwa 100u/400V to cena radiatora i podkładki izolującej. Z tranzystora łatwiej odprowadzić ciepło niż z rezystorów. Jakie masz pojemność w stereo SE EL34 aby nie było przydźwięku? Nie mam zamiaru się sprzeczać, ale nowoczesne półprzewodniki rozwiązują ten problem tanio i elegancko.
A za trzy lata, gdy przyjdzie czas wymiany elektrolitów będzie zapewnie taniej.
Masz rację, to bardzo dobry pomysł. Mnie się po prostu nie chciało kombinować, bo 2x220uF z odpowiednio dużym rezystorem pomiędzy załatwiało sprawę prosto i bezboleśnie