No właśnie - jak to jest zbudowane - po stwierdzeniu, że elektrolity w moim Philipsie 33A nie spejalnie zachowują się jak kondensatory zacząłem pierwszego z nich rozbierać (co by wstawić do środka coś innego i zamknąć) - w momencie gdy odgiąłem już subtelnie zakładkę (tak aby nie rozerwać blachy) -coś mnie tknęło i potrząsnąłem tym oryginalnym elektrolitem - zanim to zrobiłem sądziłem, że oba po prostu sobie wyschły - a tu.... słyszę jak w środku chlupie jakaś ciecz - czy to jakieś mokre kondensatory Co to jest Osobiście pierwszy raz coś takiego widzę (słyszę) - choć stworzenie płynnego elektrolita teoretycznie jest uzasadnione ...
Co ciekawsze po podłączeniu to do zasilacza (5373 CEMI max. 100V - innego laboratoryjnego nie mam) - elektrolit po pół godzinie takiego podłączenia zaczął zachowywać się jak kondenstar elektrolityczny.
Może, któryś z bardziej doświadczonych kolegów z branży bardzo starych podzespołów oświeci mnie jak to jest zrobione i czy takie kondensatory można np. formować (jak akumulatory) - płyn oczywiście nie wycieka - kondensatory są tak stare jak radio czyli z 1934 roku.
To kondensator elektrolityczny typu mokrego, dość popularny szczególnie w drugiej połowie lat 30. Niepotrzebnie go rozszczelniłeś, bo te kondensatory, o ile są szczelne, daje się całkowicie uformować i tym samym w pełni przywrócić ich sprawność.
OTLamp pisze: Niepotrzebnie go rozszczelniłeś, bo te kondensatory, o ile są szczelne, daje się całkowicie uformować i tym samym w pełni przywrócić ich sprawność.
Pozdrawiam
Na szczęście nie zdążyłem go rozszczelnić - jak go poprawnie uformować???
IdeL pisze:
Na szczęście nie zdążyłem go rozszczelnić - jak go poprawnie uformować???
Podobnie jak każdy rozformowany "elektrolit" -> podłączyć do źródła napięcia stałego i pilnować by prąd nie przekroczył kilku mA. Można to zrobić na wiele sposobów, np. podłączyć do źródła o napięciu znamionowym przez opornik regulowany i amperomierz. Oczywiście na początku ustawia się maksymalną oporność i powoli ją zmniejsza pilnując aby prąd za bardzo nie wzrosnął. Można też to zrobić przy użyciu regulowanego zasilacza, źródła prądowego itd. Ja ostatnio stosuję metodę uproszczoną: podłączam do źródła napięcia znamionowego przez opornik o takiej wartości, aby prąd w żadnym przypadku (zwarty kondensator) nie przekroczył 10mA i zostawiam na dzień lub dwa. Warto co jakiś czas skontrolować temperaturę (dotknąć ręką).
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony sob, 12 listopada 2005, 23:40 przez OTLamp, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy napięcie zasilacza powinno być mjniej więcej takie jak znamionowe kondesatora - czy też może być niższe Mój zasilacz daje max. 100V - ale jak trzeba będzie to zbuduję jakąś protezę ...
IdeL pisze:Czy napięcie zasilacza powinno być mjniej więcej takie jak znamionowe kondesatora - czy też może być niższe Mój zasilacz daje max. 100V - ale jak trzeba będzie to zbuduję jakąś protezę ...
Zaformować trzeba do napięcia znamionowego. Możesz to zrobić wykorzystując oryginalny zasilacz jakiegoś odbiornika lub nawet, przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności, prostując napięcie sieci.
Dzięki za podpowiedzi - do 100V będę formował na zasilaczu laboratoryjnym (ma regulację prądu) - do końcówki zrobię protezę na bazie autotrafo.
Póki co prąd ładnie spada w czasie
IdeL pisze:Dzięki za podpowiedzi - do 100V będę formował na zasilaczu laboratoryjnym (ma regulację prądu) - do końcówki zrobię protezę na bazie autotrafo.
Póki co prąd ładnie spada w czasie :D :D
Mnie się oryginalne Philipsowskie kondensatory 32µF/375V, te późniejsze (1939 rok), z płaską górą z herbem Philipsa udało zaformować na 0.4mA prądu przy napięciu znamionowym. Trwało to niestety aż tydzień.
tszczesn pisze:
Mnie się oryginalne Philipsowskie kondensatory 32µF/375V, te późniejsze (1939 rok), z płaską górą z herbem Philipsa udało zaformować na 0.4mA prądu przy napięciu znamionowym. Trwało to niestety aż tydzień.
Te ma mają wypukłą górę z trzema otworkami - formują się kilka godzin i na razie przy 100V płynie prąd 0.75 mA (stosowałem się do przyjętych zasad -startowałem od 5V - i cały czas kontroluję aby prąd nie przekroczył 1mA) - zobaczymy co będzie dalej
IdeL pisze:
Te ma mają wypukłą górę z trzema otworkami - formują się kilka godzin i na razie przy 100V płynie prąd 0.75 mA (stosowałem się do przyjętych zasad -startowałem od 5V - i cały czas kontroluję aby prąd nie przekroczył 1mA) - zobaczymy co będzie dalej :D
Poformuj tydzień aż do pełnego napięcia - też będziesz miał w okolicach 500µA. Kondensatory z ciekłym elektrolitem jak nie są przeżarte na wylot z wyciekiem elektrolitu chyba zawsze dadzą się uformować. Ważne tylko, żeby nie włączać od razu radia z takimi kondenatorami - prawie na pewno będą rozformowane, popłynie przez nie spory prąd podgrzewając elektrolit, zwiększając ciśnienie i niszcząc go.
Z jednym "klops wujaszku, kompletny kotlet..." mała dziureczka w obudowie - po dziesięciu godzinach formowania zaczął wyciekać elektrolit - na zewnątrz w tym miejscu było lekkie przebarwienie - formować będę następnego - ten pozostanie poniekąd atrapą - otworzyłem go delikatnie, wyżartą dziurkę wykorzystałem jako punkt mocowania wewnętrznej obejmy mosiężnej - zalutowałem to - jutro kupię jakiś elektrolit 47 - 100uF na 350 -450V i podlutuję go do środka - po zamknięciu całości nic nie będzie widać, że w środku już nie to samo - mnie serce boli (bo ja to akurat będę wiedział) - ale przecież nie będę dolewał elektrolitu
Myślę jednak, że drugi uformuje się ładnie - na obudowie nie zaobserwowałem przebarwień i wżerów.
W drugim nic nie chlupie , wszystko wyschło - więc zrobię kolejną półatrapę. Ale dzięki za rady - na przyszłość będę wiedział jak postępować z takimi kondensatorami - o ile trafią się "chlupoczące" i "nie przeżarte"
tszczesn pisze:
Kondensatory z ciekłym elektrolitem jak nie są przeżarte na wylot z wyciekiem elektrolitu chyba zawsze dadzą się uformować.
Właśnie dzisiaj mi się nie udało:( Dwa kondensatory 32uF/320V od Philipsa 456A, oba szczelne, niewyschnięte - ciężkie i chlupoczące (potrząsanie wskazuje, że elektrolitu jest sporo). Zacząłem je formować prądem <5mA, zachowywały się prawidłowo. Gdy prąd spadł do 0.5mA, postanowiłem je sprawdzić i okazało się, że każdy z nich ma pojemność ok. 0.12uF:(. Zastanawiam się co (i czy) jeszcze można zrobić.
OTLamp pisze:
Właśnie dzisiaj mi się nie udało:( Dwa kondensatory 32uF/320V od Philipsa 456A, oba szczelne, niewyschnięte - ciężkie i chlupoczące (potrząsanie wskazuje, że elektrolitu jest sporo). Zacząłem je formować prądem <5mA, zachowywały się prawidłowo. Gdy prąd spadł do 0.5mA, postanowiłem je sprawdzić i okazało się, że każdy z nich ma pojemność ok. 0.12uF:(. Zastanawiam się co (i czy) jeszcze można zrobić.
A jak mierzyłeś tą pojemność? Bo brzmi to dość dziwnie - jak jest elektrolit, i są uformowane (czyli na elektrodach jest wartweka tlenku glinu) to w zasadzie muszą działać - są okładki i jest izolator. Może tego elektrolitu jest bardzo mało?
tszczesn pisze:
A jak mierzyłeś tą pojemność? Bo brzmi to dość dziwnie - jak jest elektrolit, i są uformowane (czyli na elektrodach jest wartweka tlenku glinu) to w zasadzie muszą działać - są okładki i jest izolator. Może tego elektrolitu jest bardzo mało?
Mierzyłem miernikiem pojemności, robiłem też próbę rozładowania - nawet najmniejszej iskry nie ma:(. Elektrolitu jest sporo, praktycznie są pełne. Robiłem próbę przeformowania - zamieniłem polaryzację i przepuszczałem prąd (sam nie wiem po co) Dopuściłem aby zrobił się ciepły, w wyniklu czego z jednego z trzech otwórów u góry zaczął sączyć się brunatny elektrolit o dość specyficznym zapachu. Wytarłem kondensator ściereczką i w stanie normalnym nic nie cieknie. Możliwe że nastąpił jakiś rozkład elektrolitu lub zniszczenie dodatniej okładziny (zeżarcie), w wyniku czego pojemność jest tak nikła. Nigdy jeszcze mi się takie coś nie zdarzyło. Zastanawiające jest, że obydwie sztuki zachowują się tak samo.