Dawno nie było tu... miernika lamp Ł3-3
Ten egzemplarz był prawie nieużywany. Widać to po wielu detalach, a najwięcej po tęgich, nie
rozklapciałych stykach najczęściej używanej podstawki lampowej - nr 11.
Przyczyna tego stanu rzeczy długo nie pozostawała tajemnicą - miernik pokazywał bzdury, niezależnie od nastaw (ale trochę inne za każdym razem), a naciśnięcie przycisku cechowania nie dawało żadnego rezultatu. Najdziwniejsze efekty były przy próbie pomiaru izolacji czy prądu siatki, słowem - przy korzystaniu z mikroamperomierza lampowego. Nie dawało się go wycechować i zrównoważyć zera nawet mimo obsadzenia lampy o doskonale sparowanych połówkach. Oporności potencjometrów i wszystko inne było w normie. Problem musiał leżeć gdzieś poza obwodem mikroamperomierza, a zarazem mieć na niego wpływ.
Wewnątrz ktoś już był. Widać po miejscach, gdzie rozlutowywał połączenia i wpinał się z miernikiem (zapewne omomierzem, dla sprawdzenia ciągłości obwodów), a także po rozlicznych poprawionych lutach na płytce drukowanej, głównie w okolicy mikroamperomierza. Oczywiście namęczył się tylko chłop niepotrzebnie, bo nie tam trzeba było szukać, a poprawianie doskonałych radzieckich lutów, chronionych jeszcze warstwą piekielnego lakieru (kto próbował rozlutowywać pokryte nim płytki, ten wie o czym mówię) było przysłowiowym strzałem kulą w płot.
Problem był natury...
mechanicznej. Jak dodam jeszcze, że była nim urwana śrubka (czy, mówiąc ściślej, trzy śrubki), to już dopełnia zdziwienia.
Główny przełącznik wszystkich układów pomiarowych, przełącznik POMIAR, podobnie jak i przełącznik CECHOWANIE stanowią stos sprężystych blaszek stykowych i tekstolitowych przekładek, związanych dwiema śrubkami M3x30. Przy wciśnięciu przycisku, dolna jego część napiera na styki i przesuwa je zmieniając konfigurację połączeń. Jeżeli weźmie się za to osiłek i będzie przyciskał za mocno, do oporu to po n powtórzeniach coś się w końcu podda. Poddały się śruby - ich łebki grzechotały smutno wewnątrz obudowy. Tymczasem blaszki stykowe, zluzowane pod nieobecność ściskających je śrub poprzemieszczały się i tworzyły rozmaite przypadkowe zestawy połączeń. Stąd te bzdury pokazywane przez ustrój. Przełącznik CECHOWANIE zaś przestał łączyć w ogóle po rozsunięcie się styków i dlatego nie działał.
Wyjaśnieniem zaś dziwacznego zachowania mikroamperomierza była para styków zwierająca rezystor R92. Kogo to zagadnienie zaciekawiło odsyłam do schematu Ł3-3, ze szczególnym zwróceniem uwagi na sposób równoważenia zera oraz kalibracji mikroamperomierza lampowego (obwody związane z lampą VL18).
Oprócz tych usterek ukazały się też zmory długo nieużywanego sprzętu. Pomyślałby kto, że taki od czterdziestu lat nieużywany miernik to wspaniała sprawa, towar jak z fabryki i ogólnie nówka. Nic podobnego, czas wywiera o wiele silniejsze piętno na urządzeniu nieużywanym, niż na takim, które eksploatuje się właściwie i z umiarem. Tak jak samochód: stojąc nieużywany psuje się.
Mamy więc przede wszystkim oznaki gromadzenia się wilgoci, nie przepędzanej okresowym nagrzewaniem się wnętrza od ciepła lamp: pokryte spleśniałym nalotem płytki tekstolitowe, zaśniedziałe styki, przerwane (skorodowane) oporniki drutowe. Jedno takie uszkodzenie nawet udało mi się uchwycić na zdjęciu.
Na obecny moment miernik już jest przywrócony i skalibrowany. Zasili mój zbiór mierników lamp, gdyż otrzymałem go w rozliczeniu za naprawę i kalibracje poprzednio opisywanego egzemplarza.
Pozdrawiam,
Jakub