Chciałbym się podzielić kilkoma fotografiami, które wykonałem przy okazji restaurowania pary magnetofonów szpulowych prod. szwajcarskiej - Revox D36 i E36. Firma Revox, założona przez dr. Studera zajmowała się produkcją sprzętu najwyższej klasy na rynek komercyjny (np. magnetofony serii 36) oraz, pod nazwą Studer - produkcją sprzętu profesjonalnego, używanego w studiach nagraniowych i radiofonii. Skonstruowany przez nich magnetofon Studer C37 jest dziś uznawany za legendę i wzorzec brzmienia, na aukcjach osiąga astronomiczne ceny.
Na warsztat mój trafiły dwa egzemplarze magnetofonów Revoxa - pełnolampowy D36 i skażony krzemem

Magnetofony miały liczne braki, które udało mi się uzupełnić, choć jeszcze nie wszystkie.
Podziw mój dla konstrukcji mechanicznej, jej przemyślenia, wyrafinowania i doskonałego wykonania nie daje się wyrazić. W porównaniu do tandety polskiej, co tam polskiej, także zachodniej produkcji masowej (dajmy na to lampowy Grundig de Luxe z podobnego okresu) to jest po prostu zupełnie inny świat. Mechanika wykonana solidnie i precyzyjnie, zero durnych sprzęgieł, gumek, linek, popychaczy, itd. Przełączniki wyłącznie elektryczne (to może być zdziwieniem dla osób obcujących do tej pory tylko z magnetofonami, gdzie toporne klawisze popychają całe zespoły mechanizmu, przełączają przekładnie, sprzęgła itd. - tutaj zadanie to wypełniają elektromagnesy, sterowane tylko przełącznikiem. Rozwiązanie takie stwarza możliwość sterowania zdalnego pracą magnetofonu, i inżynierowie Revoxa możliwość tę dostrzegli. W panelu tylnym urządzenia znajduje się heptalowe gniazdko do podłączenia pilota na kablu. Podczas pracy bez użycia pilota musi siedzieć w nim firmowa zatyczka, zwierająca odpowiednie styki ze sobą.
Głównym problemem do przezwyciężenia była mechaniczna deformacja dolnego chassis oraz złamanie ramy, na której opiera się cały mechanizm w skrzyni. Uzyskanie dostępu do chassis wymagało zdemontowania całego mechanizmu oraz elektroniki. Dokonałem tego i z powodzeniem złożyłem z powrotem, po wyprostowaniu zgiętego chassis.
Górne chassis, stanowiące podstawę napędu taśmy nie uległo deformacji, gdyż jest wytłoczone z grubej blachy stalowej. Siermiężna, powiedziałoby się, konstrukcja magnetofonu uchroniła go przed zniszczeniem.
Pęknięta ramka natomiast będzie trudna do naprawienia, czy raczej odtworzenia. Jest to odlew szajsmetalowy (ZnAl), który złamał się pod wpływem przeciążenia, jakie wywarła na nim bezwładność spadającej masy magnetofonu, zatrzymana nagle przy upadku na ziemię. Doszło do tego podczas przewozu urządzenia przez firmę DPD, której to chcę tutaj urządzić godziwą antyreklamę, albowiem zasłużyli na to. Wykupione zostało ubezpieczenie do kwoty 1000 zł, którego obecnie mi odmawiają, oddalając kolejne odwołania. Prawdopodobnie wystąpię do UKE z tą sprawą, ale na razie napsuli mi już sporo krwi.
Ramką zajmę się później, bo służy ona do osadzenia całego żelastwa w drewnianej skrzyni. Na razie chcę doprowadzić magnetofony do pełnej sprawności mechanicznej i elektronicznej. Pełnej sprawności, w sensie: kalibracji. Sprawność już jest, ale być może wyniki nie są jeszcze optymalne. Wszystko to udokumentuję i przedstawię tutaj.
Głowice nie są mocno zużyte, widać też na nich oryginalny lakier zabezpieczający śrubki regulacyjne.
Łożyska kulkowe silników napędzających szpule poruszały się tęgo z powodu skamieniałego smaru. Zdemontowałem je, wymoczyłem w nafcie i wypełniłem towotem. Teraz chodzą jak nowe.
Z niemałym trudem zdobyłem olej będący zbliżonym odpowiednikiem (pod kątem specyfikacji) jedynego zalecanego w materiałach firmy Revox oleju Terresso 43 prod. Esso. Olej ten, niebędący od lat w produkcji zastąpiłem olejem mineralnym produkcji współczesnej Shell, o lepkości kinematycznej 46 mm kw. na s.
Służy on do nasycania okładziny wewnątrz silników Papsta oraz do nasycania filcowej podkładki nad łożyskiem.. kabestanu? (capstan motor bearing).
Od strony elektrycznej dziwią mnie dwie sprawy. Wyglądają one na niedopatrzenia/durne groszowe oszczędności, ale takiej firmy jak Revox nie podejrzewałbym o podobne uchybienia. Po pierwsze, kondensator katodowy lamp mocy (wzmacniacz końcowy to dwie ECL82 pracujące w układzie przeciwsobnym) ma znamionowe napięcie pracy 15 V, a napięcie na katodach (wg schematu i zmierzone przeze mnie) wynosi 18 V. Nie jest prawdopodobne, aby kondensator ten został zamontowany później niż przy produkcji, gdyż jest identyczny jak pozostałe kondensatory elektrolityczne w urządzeniu oraz w obu magnetofonach ten sam.
Drugą sprawą jest rezystor 2,2 k 5,5 W bocznikujący silnik napędzający lewą szpulę (obsługujący przewijanie taśmy do tyłu). Podczas przewijania znajduje się na nim napięcie 220 (230) V, a więc wydzielana moc wynosi 22 (24) W. Nie rozumiem. Jest to rezystor drutowy, szkliwiony, więc może wytrzymywać krótkotrwałe przeciążenia, ale tak się przecież nie robi.
Kondensatory elektrolityczne w zasilaczu zaformowały się b. łatwo i zupełnie. Produkcji zachodnioniemieckiej Siemens und Halske. W ogóle widać różnorodność podzespołów użytych w magnetofonie. Przełączniki obrotowe prod. francuskiej, potencjometry prod. włoskiej, lampy prod. holenderskiej (Philips), itd. Nie oszczędzali na tym, topowe firmy zachodnioeuropejskie. Tym bardziej zaskakujące są dla mnie te dwa drobiazgi opisane wcześniej.
Pozdrawiam,
Jakub