disaster pisze: ↑ndz, 1 marca 2020, 23:01
W związku z tym, że kilka odbiorników pełni u mnie funkcję użytkową postanowiłem popełnić antenę do nich. O ile kwestia anteny LW,MW,SW jest dość szeroko opisana, o tyle kwestia podłączania tego do odbiornika to już inna bajka.
A na czym polega problem? Poziom zakłóceń w budynku jest tak wielki że z kawałkiem drutu radio ryczy i wyje na zakresach AM zamiast odbierać?
Pamiętam z dzieciństwa dach na którym znajdowała się antena radiowa w formie masztu ze skośnie poprowadzonymi drutami. Wyglądało to jak częściowo rozłożony parasol. Od tej anteny do okien prowadziły druty z góry, a z ziemi w metalowych rurkach wychodziły druty uziemienia, które również przechodziły przez ramę okienną.
To co opisujesz było anteną pionową wyposażoną w
pojemność końcową realizowaną przez ów
parasol. Dzięki niemu czynna część anteny (pionowy maszt) dostarcza silniejszego sygnału niż bez niego, choć nie dorównuje antenie pionowej wyższej o tyle aby pojemność dodatkowego pionowego odcinka odpowiadała pojemności
parasola. Częściej jednak zamiast
parasola stosowało się poziomy odcinek drutu tworząc tzw. antenę typu T (nie mylić z dipolem w którym oba ramiona poziome były od siebie izolowane)
Drugi znany mi system był w jakiś sposób oparty o AZART. Nie mam pojęcia jak to działało, gdyż na dachu był zestaw dipol + yagi, dalej zwrotnica, jakiś przemiennik częstotliwości i gniazda AZART, a do gniazd były wpięte tak zwane sznury radiowe, czyli wtyczka podobna nieco do szybkich złącz F, przewód koncentryczny, puszka symetryzatora, a z puszki wychodził przewód płaski symetryczny zakończony telewizyjną wtyczką VHF oraz dwa kabelki zakończone wtykami bananowymi.
Czyżbyś miał na myśli anteny zbiorcze popularne w latach gierkowszczyzny? Wówczas istniały tylko dwa(!) programy telewizyjne, zajmujące zwykle pasmo VHF (np. w Warszawie Jedynkę nadawano w kanale 2, Dwójkę - w 11). Stosownie do powyższego maszt antenowy nosił dwie niezależne anteny VHF, połączone przez desymetryzatory i zwrotnice z kablem koncentrycznym wiodącym do gniazdek w mieszkaniach. W puszce symetryzatora znajdowały się ponadto zwrotnice, inne dla sznurów telewizyjnych a inne dla radiowych. W tych ostatnich znajdował się filtr pasmowoprzepustowy dla UKF OIRT (67-74MHz) oraz filtr dolnoprzepustowy dzięki któremu sygnały radiowe LW, MW i SW indukowane w całej konstrukcji nośnej anteny (zwylke podwyższonej dodatkowym prętem o blisko dwumetrowej wysokości) doprowadzane były do bananka (drugi połączony był z masą).
U mnie w domu te kabelki nigdy nie były do niczego podłączone, bo telewizor (Taurus) miał gniazdo VHF i UHF na małe wtyczki. Przez dłuższy czas myślałem, że one służyły do podłączania starszych telewizorów, ale te telewizory też miały dedykowane podwójne bananki, więc wychodzi na to, że były do radiów.
Zgadza się. Sznury telewizyjne nie miały owych bananków, tylko symetryczne dwukontaktowe wtyczki. Starsze telewizory z lampowymi przełącznikami kanałów VHF miały z reguły dwa wąskie gniazdka "Odbiór daleki" i "Odbiór bliski" przy czym to ostatnie było dołączone do głowicy przez symetryczny tłumik oporowy. Nowsze telewizory z głowicami ZTG..00 miały również dwa symetryczne gniazdka: VHF i UHF o szerszym rozstawieniu styków, przy czym kontaty gniazdka UHF były przekręcone o 90st wzlędem płaszczyzny wtyczki. Jeszcze nowsze odbiorniki z głowicami ZTG...01 i 02 miały wspólne koncentryczne wejście dla UHF i VHF.
Oczywiście nie mam pojęcia jak to sprawowało się w praktyce i czy w ogóle mogło się sprawować w praktyce, ze względu na zupełnie nieprzystające do LW MW SW wymiary typowej yagi.
Dzięki dużej wysokości zawieszenia anteny AM jej skuteczność była dość znaczna mimo niewielkich gabarytów, istotne znaczenie miało też usytuowanie jej w miejscu mało narażonym na zakłócenia przemysłowe, generowane w tamtych latach przez rozmaite iskrzące urządzenia (np. silniki komutatorowe domowych odkurzaczy). Wszechobecnych zakłóceń sięgających aż w zakres VHF powodowanych przez telewizory cyfrowe, komputery, ładowarki i inne zasilacze impulsowe, przetwornice w lampach energooszczędnych w tamtych latach nie było.
Antena typu T z szerokim daszkiem czy też w skrajnym przypadku L, w mojej okolicy sprawdza się całkiem dobrze, ale jak już wspomniałem przewlekanie kabelka przez ramę okienną w grę nie wchodzi, więc chciałbym najzwyczajniej w świecie zakończyć ją jakimś gniazdem i zastanawiam się jakim.
Alternatywą dla anteny drutowej (tj. pojemnościowej) może być szerokopasmowa antena ramowa (indukcyjna). Zwykle stosowało się strojone anteny ramowe, co oczywiście było bardzo niedogodne. Szerokopasmowość można uzyskać obciążając antenę ramową bardzo małą impedancją (np. wejściem wzmacniacza w.cz. ze wspólną siatką lub bazą). Taka antena okazuje się być dualną wobec również szerokopasmowej anteny pojemnościowej, którą z zasady obciąża się wysoką impedancją (np. równoległym wejściowym obwodem strojonym w.cz.). Przykład takiej konstrukcji przedstawiłem na:
https://www.forum-trioda.pl/viewtopic.p ... 05#p345006
jednak zrobiłem to w chwili gdy temat był już praktycznie
wypalony, zainteresowani dawno o nim zapomnieli więc dużego odzewu nie było.
UC-1 nie wchodzi w grę z wiadomych względów - od anteny odchodzi się pojedynczą żyłą nieekranowaną (która notabene jest ponoć równie ważna jak poziomy odcinek) a nie koncentrykiem.
Jest
ważniejsza od odcinka poziomego. To właśnie w niej indukuje się sygnał, rolą odcinka poziomego jest domknięcie obwodu dla tego sygnału od góry przez pojemność między tym odcinkiem a ziemią. Jeżeli odcinek tej żyły zostanie zaekranowany w dolnym odcinku (np. między gniazdkiem w ścianie a odbiornikiem) antena będzie nadal działać, choć nieco gorzej. Utworzy się bowiem dzielnik pojemnościowy z pojemności czynnej części anteny i pojemności kabla koncentrycznego. Tak więc kabel ten powinien mieć możliwie małą pojemność własną, tj być możliwie gruby przy czym kabel 75 omów jest z powyższego powodu korzystniejszy od kabla 50 omów. Mimo to takie rozwiązanie stosowano często, choćby i w antenach zbiorczych, ponieważ kabel ekranowany nie dopuszczał do wejścia odbiornika zakłóceń ze strefy dolnej, gdzie ich poziom był znaczny. W przypadku szerokopasmowej anteny ramowej można dopasować falowo kabel od strony odbiornika, i wówczas jego pojemność nie ma znaczenia. Sam używam cienkiego kabla 50 omów, znacznie dłuższego niż potrzeba, a jego nadmiar zwinięty jest w
pęto.
Można by użyć zwykłego gniazdka elektrycznego, ale jak to zrealizować? Zabudować jeszcze jakieś elementy bierne, czy po prostu jechać na żywioł?
Podstawowy i bezwzględny wymóg - to
zabezpieczenie odgromowe zewnętrznej anteny. Inaczej grozi pożar i śmiertelne porażenie. Stosowało się (i nadal stosuje, np. wśród krótkofalowców) iskierniki lampowe (nie mylić z miniaturowymi iskiernikami stosowanymi np. przy podstawce kineskopów kolorowych), warystory antenowe, a i tak dla pewności dokładało się masywny przełącznik
wajchowy którym uziemiało się antenę przed nadejściem burzy. O tym mało już kto dziś pamięta, bowiem drutowe anteny radiofoniczne AM dawno wyszły już z użycia, zaś anteny VHF i UHF z reguły zawierające dipole pętlowe mogą być uziemnione na stałe pośrodku dipola. To samo dotyczy anteny ramowej analogicznej tej jaką pokazałem: ona również jest symetryczna i może być uziemiona pośrodku, podobnie jak i zewnętrzny oplot kabla antenowego, choć oczywiście nie może być mowy aby taka delikatna konstrukcja przetrwała bezpośrednie trafienie pioruna. Istotne jest aby nie sprowadziła wyładowania do mieszkania, choć w moim przypadku jest to raczej niemożliwe, gdyż umieściłem antenę na balkonie, i to wystarcza aby pozbyć się zakłóceń uniemożliwiających odbiór AM w pokoju.