faktus pisze: pn, 19 sierpnia 2019, 19:48
Witam.
Wtrącę swoje trzy grosze do dyskusji.
Kolego zdemontowałeś układ wzmacniacza, a czy przedtem sprawdziłeś źródło przydźwięku w tym wzmacniaczu?
Dziękuję Koledze za włączenie się do dyskusji. Słusznie, należało może wcześniej ustalić źródło przydźwięku. Był z tym tylko taki problem, że wzmacniacz nie nadawał się do podłączenia do sieci - po pierwsze ze względu na pewne
drobne mankamenty montażu, po drugie dlatego że palił (chłodzone różnymi śmiesznymi sposobami) oporniki. Te przyczyny odwiodły mnie od pomysłu podłączenia wzmacniacza do prądu.
Zresztą, po zorientowaniu się z czym mam do czynienia (jak zdjąłem schemat) od razu wiedziałem, że
tak to tu nie będzie i jakiekolwiek próby ratowania zastanej postaci są wręcz niecelowe.
Układ SE jest bardzo czuły na słabe filtrowanie napięcia anodowego, drugim miejscem możliwego powstawania przydźwięku może być złe rozmieszczenie przewodów żarzenia. [...] Może winę ponosił układ żarzenia, lub przydźwięk pochodził z magnetycznego sprzężenia transformatorów.
Zapewne masz rację i jedną z przyczyn silnego przydźwięku były tętnienia napięcia anodowego. W końcu anody EL34 były zasilane z pierwszego ogniwa filtru, za prostownikiem. Nie jest to złą rzeczą, ale pod warunkiem że mamy sprzężenie zwrotne, które poziom przydźwięku obniży o te 20 dB, tak że nie będzie dokuczliwy, choć nadal nie jest to szczyt wyrafinowania. Użycie dławika pozwoli zejść z tętnieniami i pochodzącym stąd przydźwiękiem co najmniej o rząd wielkości. Drugie tyle zapewni USZ.
Żarzenie było prowadzone bezskrętkowo, luźnymi przewodami plączącymi się po chassis i krzyżującymi swobodnie z sygnałowymi. A na jakim potencjale było napięcie żarzenia? Na absolutnie
żadnym.
Innym poważnym źródłem przydźwięku mogła być wielka pętla masy ciągnięta od wejść sygnału aż po potencjometr głośności, być może też inne - nietrudno o to przy takim poziomie projektowania i montażu.
Magnetyczne sprzężenie transformatorów (położonych b. blisko siebie) również mogło dołożyć swoją cegiełkę. Jak sami widzicie było to barachło do kwadratu i rzecz absolutnie nie warta zachowania w dotychczasowej postaci. O estetyce już w ogóle nie wspominam.
A tak musisz ustalić czy zasilacz wykonany z tych elementów się sprawdzi w nowym układzie, miałbyś ułatwione zadanie.
Nic podobnego. Przeprowadziłem dziś próbę zasilacza z filtrem o wejściu indukcyjnym. Nawinąłem dławik na rdzeniu ok. EI54, masowo drutem 0,35 mm. Po złożeniu rdzenia ze szczeliną ok. 0,2 mm (przekładka z pojedynczej warstwy papieru pakowego) zmierzyłem następujące parametry: rezystancja: 23 omy, indukcyjność dla 100 Hz: 2,5 H, prąd nasycenia 600 mA.
2,5 H to niewiele, ale okazało się wystarczające, zasilacz po obciążeniu prądem 230 mA (przewidywanym wg katalogu) dostarcza napięcia 260-270 V. Idealnie tyle, ile trzeba (katalog podaje 265 V w tabeli opisującej stopień w klasie A). Bez obciążenia napięcie wzrasta oczywiście do amplitudy napięcia zasilającego filtr (ok. 425 V) i trzeba będzie temu zaradzić, bo przez kilkanaście sekund, kiedy lampy nie będą jeszcze rozgrzane napięcie pracy kondensatorów (350 V) byłoby przekroczone. Układy opóźnionego załączania napięcia anodowego i inną tego rodzaju śmieszną automatykę zostawimy oczywiście na boku, skorzystamy z charakterystycznej własności filtru o wejściu indukcyjnym: stabilizacji napięcia względem zmian obciążenia. Okazuje się bowiem, że napięcie na wyjściu takiego filtru obciążonego nawet niewielkim prądem ma trochę tylko większą wartość niż przy normalnej pracy. Trzeba będzie oczywiście wyznaczyć, gdzie znajduje się "kolanko" na charakterystyce pracy filtra i dodać opornik rozładowujący (
bleeder), który zapewni przepływ takiego minimalnego prądu niezależnie od stanu nagrzania lamp.
Hm.... ja obstawiałbym zły punkt pracy lampy końcowej i tego raczej nie poprawi sprzężenie zwrotne. Oczywiście jakość transformatora i zespołów głośnikowych nie jest bez znaczenia.
Nie bez racji. To również zostanie poprawione. Jakość transformatorów głośnikowych jest głównym powodem, dla którego pochylamy się nad tym cudakiem.
Tak czy tak życzę powodzenia z tym projektem.
Pięknie dziękuję! Czas pokaże co z tego wyjdzie
Wiech pisze: pn, 19 sierpnia 2019, 20:04
Za przydźwięk w takim układzie na pewno odpowiada niewłaściwe żarzenie lamp w stopniu SRPP
Niewykluczone, że była to jedna z przyczyn. Eliminując ten stopień zlikwidujemy kolejny potencjalny problem, choć oczywiście przede wszystkim szukamy większego wzmocnienia. Tak na marginesie, zastanawiam się jaka mogła być czułość
cudaka w pierwotnej wersji. EL34 w połączeniu triodowym wymaga niemal 20 V napięcia sterującego, ECC88 ma współczynnik wzmocnienia 33. I staje się jasne, dlaczego nie było miejsca na USZ...
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub