Mam wątpliwą przyjemność przedstawić Państwu raroga, który do mnie trafił. Dziwadło to jest tak haniebnym przykładem bezmyślności, braku podstawowej wiedzy elektronicznej czy wreszcie wyobraźni, że aż muszę to udokumentować (może ktoś się nauczy). Począwszy od sposobu montażu a skończywszy na układzie elektrycznym tego wzmacniacza stanowi on całkowite wyparcie się i zaprzeczenie jakiejkolwiek myśli inżynierskiej.
Jedyne co jest w nim dobrego to transformatory i ogółem podzespoły, bo właściciel nie oszczędzał grosza na te sprawy. Aha, obecny właściciel, który skierował do mnie to cudo nie jest konstruktorem we własnej osobie, proszę go o to nie posądzać. Kupił rzecz dla wyśmienitych transformatorów za okazyjną ponoć kwotę. Nic dziwnego, skoro wzmacniacz buczy, wnętrze rozgrzewa się tak, że konieczny jest wentylatorek komputerowy (tymczasowo niewidoczny na zdjęciach), rezystory palą się mimo wymyślnego sposobu chłodzenia, który Państwo za chwilę ujrzycie, a kondensatory wybuchają.
Pomny tych wszystkich nieszczęść i fajerwerków czekających na mnie kiedy tylko włożę wtyczkę do gniazdka nie zdecydowałem się nawet na wstępne włączenie. Oględziny, zdjęcie schematu de natura, bynajmniej nie dlatego żeby miał jakąś wartość intelektualną - po prostu byłem ciekaw co autor miał na myśli.
Istotnie, nic mądrego. Największe hity świata audiofilskiego: zasilacz z pojemnością kilkunastu tysięcy mikro (choć to jak umarłemu kadzidło, bo oczywiście wzmacniacz dalej brumi), stopień wejściowy SRPP na E88CC


Nie będę nawet tego rysował, bo szkoda na to kartki.
Wyłożyłem Właścicielowi jak się sprawy mają i nakreśliłem plan reaktywacji wzmacniacza w nowym wydaniu: EF86 jako lampa wejściowa, EL34 w normalnym połączeniu pentodowym, stosunkowo silne ujemne sprzężenie zwrotne (na co można sobie pozwolić biorąc pod uwagę znaczne wzmocnienie stopnia wejściowego), symetryzacja żarzenia, prowadzenie żarzenia skrętką (aż dziw, że konstruktor nie zdecydował się na prąd stały).
Zapraszam do śledzenia zmagań z tym cudakiem.
Pozdrawiam!
Jakub