Zapewne czytaliście moje wpisy rozsiane to w tym, to w owym temacie a dotyczące różnorakich zagadnień związanych z moim projektem budowy miernika lamp. Niektórzy z Was nawet aktywnie brali udział w dyskusji proponując różne ciekawe rozwiązania czy prezentując własne urządzenia.
Ponieważ podchodzę do sprawy poważnie, nie mogłem pozwolić aby tego rodzaju czepianie się różnych tematów trwało nadal. Uważam, że to urządzenie, odróżniające się diametralnie - zarówno pod względem konstrukcji, przyjętej estetyki czy wreszcie samej idei stojącej za nim - od większości tego rodzaju rzeczy budowanych współcześnie, zasługuje na osobny temat na tym czcigodnym Forum. Tymi słowami wstępu niniejszym daję mu początek.
Jak już wspomniałem, rąbek tajemnicy został uchylony wcześniej, czytając owe dyskusje można nabrać pewnego pojęcia o kształcie urządzenia, nie mniej nie wszyscy do nich dotarli i poczytuję za swój obowiązek przedstawić moje założenia pokrótce tutaj.
Urządzenie ma służyć do statycznego pomiaru większości lamp elektronowych z uwzględnieniem typowych parametrów: emisji, transkonduktancji, prądu jonowego siatki, prądu siatki drugiej, upływności międzyelektrodowej, etc. Można będzie za jego pomocą przeprowadzać też inne badania, jak np. nachylenia siatki drugiej, napięcia zapłonu i stabilizacji stabilizatorów jarzeniowych, test sprawności magicznych oczek, etc. Konstrukcja ma być na tyle uniwersalna, aby niewielką sumą pracy i kosztów dało się w znaczący sposób rozszerzać możliwości pomiarowe. Tak więc po dołożeniu zewnętrznego układu przemiatającego można będzie zdejmować charakterystyki lamp, korzystając z zasilaczy lokalnych. Można również używać miernika jako uniwersalnego zasilacza laboratoryjnego, z wiadomych względów raczej wysokonapięciowego. Ze względu na to zastosowanie, położyłem duży nacisk na sam zasilacz i transformator sieciowy - zostały one przewymiarowane (która lampa pobiera 400 mA?), aby mogły sprostać i tym wymaganiom.
Duża liczba podstawek wynika z faktu, że niewielkim kosztem można w znaczącym stopniu poszerzyć uniwersalność przyrządu. Zdaję sobie sprawę, że rzadkie lampy można mierzyć za pomocą podstawki złożonej z kabelków z krokodylkami. Ale to nie po inżyniersku. Większość podstawek miałem w swoich zbiorach. Podstawki amerykańskie kupiłem w Chinach w cenie nie przekraczającej $1,5 za sztukę. Przyznacie, że nie majątek.
Najwięcej zachodu miałem ze zdobyciem podstawki rimlock, niemniej i to się udało. Antyczne cokoły europejskie nie są moim zdaniem warte wysiłku. Jedynie żałuję, że nie udało mi się nigdzie dostać podstawki loktal 9-nóżkowej (do lamp typu EF50 i podobnych). Po szeroko zakrojonych poszukiwaniach dałem sobie spokój. Jeżeli jest ktoś w posiadaniu takiej podstawki i czyta te słowa - bardzo proszę o kontakt, miejsce w panelu jest.
Tak więc podstawek będzie w sumie 13: 4-, 5-, 6- i 7-nóżkowe amerykańskie, bocznostykowa duża i mała, stalowa, loktal, octal, rimlock, noval, heptal, magnoval.
Napięcia żarzenia będą 24, podobne jak w mierniku P508 firmy Elpo, nie widzę potrzeby aby je przepisywać. Ze względu, że oni mieli przełączniki 26-pozycyjne, a ja mam tylko 24,5-, dwa napięcia zostały pominięte: 0 i 45 V. Budowa przełącznika jest o tyle ciekawa (24,5 pozycji?), że oś jest podwójna i zewnętrzna służy do zmiany pozycji, a wewnętrzna do "zatwierdzania", blokowania albo przyłączania, jak zwał tak zwał. Ma to trzy konsekwencje:
1) przełącznik nie zwiera przy przełączaniu
2) ustawionego i zablokowanego przełącznika nie można omyłkowo przestawić
3) pozycja "0" występuje przy niezablokowaniu
Najważniejsze jest niezwieranie przy przełączaniu. Trzeba się natrudzić, aby znaleźć taki przełącznik z typu wielopozycyjnych. Dostępne chińskie podzespoły pomyślane jako baza do tłumików wejściowych nie nadają się - zwierają.
Na jednej z fotografii widać ten przełącznik - to solidna polska konstrukcja. Nabyłem go za 10 zł

Jedziemy dalej z parametrami. Napięcia anodowe i ekranu będą regulowane skokowo, za pomocą dwu dekad: 0-100-200-300-400 oraz 0-10-20-25-30-40-50-60-70-75-80-90. Maksymalne napięcie zasilaczy to 400 V (wyższe wymagałoby łączenia szeregowego kondensatorów, a to już dodatkowy kłopot - co ważne - nieuzasadniony przynoszonym zyskiem).
Napięcie siatki pierwszej będzie regulowane płynnie za pomocą potencjometru wieloobrotowego z podziałką i noniuszem w dwu zakresach do -20 i do -100 V.
Pomiar izolacji będzie się odbywał przez przyłożenie napięcia 400 V między wybraną elektrodę, a pozostałe spięte razem. Czułość metody - 50 M. Dość mało, jak na napięcie pomiaru, ale ustrój ma czułość tylko 500 uA.
Pomiar prądu i nachylenia w sześciu zakresach: 400, 120, 40, 12, 4, 1,2 - nieco dziwne, ale tak wyskalowany jest mój ustrój. Planowałem wielokrotności 3 i 10, klasycznie, ale od kol. Akordeonisty dostałem wspaniały miernik, za co z tego miejsca pragnę jeszcze raz podziękować, wyskalowany właśnie tak jak wyżej. Pierwotnie planowałem zastosować ustrój 100 uA i dołączyć tabelkę przeliczeniową na skalę "30", ale dałem sobie spokój.
W obwód ekranu można za pomocą przełącznika włączać dowolny opór z szeregu 1 k - 2,2 k - 4,7 k - 10 k - 22 k - 47 k - 100 k - 220 k - 470 k - 1 M - 2,2 M. Służy to do badania stabilizatorów jarzeniowych i oczek magicznych.
Kompensacja dwustopniowa - zgrubna i dokładna.
Szybkie badanie ciągłości włókna - test z neonówką.
Dodałem też - nieco z sentymentu - przełącznik "CECHOWANIE". Usprawiedliwiam to zmiennością napięcia sieci (u mnie na górze jest trochę poniżej 220 V) i związaną z tym różnicą napięć żarzenia, a jak wiadomo niewielka zmiana napięcia żarzenia ma niebagatelny wpływ na emisję. Pozostałe napięcia są stabilizowane. Także przyczyna raczej ta, co na początku

To mniej więcej tyle, jeżeli chodzi o parametry elektryczne. Poniżej przedstawiam krótki opis obudowy i fotografie rysunku projektowego. Schemat też już jest gotowy, ale nie w formie nadającej się do pokazywania komukolwiek. Nie ma w nim jednak żadnych niespodzianek - proste stabilizatory na tranzystorach polowych i diodach zenerowskich, źródło prądowe sterowane napięciem, etc.
Obudowa będzie z blachy aluminiowej 2 mm, bo dobrze mi się z nią pracuje i jest wystarczająco solidna. Mam też nadzieję nanieść na nią napisy.
Konstrukcja samonośna, wzmocniona w newralgicznych miejscach ramą z kątowników aluminiowych, składać się będzie z wygiętego w literę C arkusza blachy (panel, góra, plecy) oraz przykręcanych boczków z grubej (4 mm) blachy aluminiowej. Od spodu będzie przykręcona maskownica z cienkiej blachy z otworami wentylacyjnymi.
Podstawki, wybieraki i zaciski z napięciami będą umieszczone na górze - pozwala to zmniejszyć panel przedni i lepiej wykorzystać powierzchnię.
Wewnątrz elektroniki nie będzie dużo: większość to elementy (rezystory i diody zenerowskie) umieszczone na przełącznikach, połączone dość pokaźnymi wiązkami; duży transformator; blok filtrujący napięcie; niewielka płytka mieszcząca stabilizatory i źródło prądowe, przykręcona na dystansach do radiatora z tranzystorami wykonawczymi. Tak jak wspomniałem, większość miejsca wewnątrz zajmie okablowanie.
Z tym też wiążą się moje obawy, bo łatwo coś przeoczyć, albo źle połączyć. Będzie to wymagało wielkiego skupienia.
Poniżej załączam fotografie.
Rzuty są uproszczone, nie zawierają napisów. To by była mordęga, w skali 1:2... Będę się starał regularnie dokumentować moje postępy i zamieszczać je tutaj. Teraz będzie jeszcze trochę przerwy, bo muszę dokończyć rysunek wykonawczy do wycięcia blach.
Pozdrawiam serdecznie!