Romekd pisze: ↑wt, 13 lutego 2018, 22:13
Tomku, nie bardzo rozumiem skąd miałby brać się w rdzeniu poziom składowej stałej pola magnetycznego przy zasilaniu transformatora sygnałem sinusoidalnym bez składowej stałej prądu? Proszę rozwiń tę myśl...
Czyżbym źle zrozumiał na czym Twoje badania miały polegać? Doprowadziłeś zrazu sygnał sinusoidalny bez składowej stałej na uzwojenie pierwotne transformatora, po czym wykryłeś na uzwojeniu wtórnym znaczącą obecność zniekształceń harmonicznych, w tym co muszę obiektywnie zauważyć - szczególnie przykrych dla słuchu harmonicznych wysokiego rzędu. Następnie doprowadziłeś do jednego z uzwojeń dodatkowy prąd stały w wyniku czego stwierdziłeś że poziom harmonicznych wydatnie się obniżył, poza drugą harmoniczną która pozostała na niezmienionym poziomie - czyż nie tak było?
Zanim jednak za sprawą Twoich eksperymentów dodatkowe uzwojenie magnesujące zostanie uznane przez
audiofilów jako obowiązkowy element każdego wzmacniacza PP (tak jak obowiązkowym wyposażeniem każdego wzmacniacza na PCL86 SE musi dziś być prostowanie i stabilizowanie napięcia żarzenia, potężne elektrolity o pojemności liczonej w mF w zasilaniu anodowym, przełączanie z trybu triodowego na pentodowy, opóźniane przy pomocy mikrokontrolera załączanie napięcia anodowego, przełącznik standby, nieblokowany rezystor w siatce drugiej lampy końcowej o wartości minimum 1k niczym w
gitarowcu, pseudo-quad a także
pseudo-Ultra Linear, i wreszcie przynajmniej kilka niebieskich diod

) - proponuję zastanowić się co taki
podkład prądu stałego w rdzeniu przyniesie przy
dużych sygnałach a nie małych jakimi się posługiwałeś. Aby i wówczas spełnił oczekiwaną rolę - sam musi być duży, na tyle aby zwrot indukcji w rdzeniu nie zmieniał się. Ale wówczas o ile dla jednego z półokresów indukcja zmaleje niemal do zera, o tyle dla przeciwnego wzrośnie dwukrotnie. Jak wpłynie to na zniekształcenia przebiegu wyjściowego przy założeniu że przed wprowadzeniem prądu polaryzującego indukcja była niewiele tylko mniejsza od indukcji nasycenia, no jak?

Proponowany przeze mnie podkład prądu w.cz. (gdyby uznać że problem zniekształceń histerezowych w rdzeniu jest
palący) byłby wolny od tej wady. Tam wymagany poziom dodatkowej indukcji byłby znikomy, nieco tylko większy od szerokości pętli histerezy.
Zaobserwowałem inną ciekawą rzecz - gdy zbliżałem do rdzenia transformatora (pracującego bez podmagnesowania rdzenia) magnes neodymowy z dysku twardego, poziom zniekształceń nieliniowych na wyjściu transformatora spadał...
Czort jeden wie co to było. Rozumiem że magnes był zbliżany w przypadkowym zupełnie miejscu? Oczywiście w takim wypadku powodowałby on
lokalne namagnesowanie materiału rdzenia. Może w tych warunkach jego stratność magnetyczna gwałtownie rosła, zwłaszcza dla wyższych częstotliwości w wyniku czego po prostu tłumił on harmoniczne? Gdyby jednak tak było - nietrudno wywnioskować co uczyni on ze składową podstawową sygnałów o wyższych częstotliwościach akustycznych.
Jak wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi mam już u siebie transformator TG2-10-666 i zastanawiam się dlaczego ma on tak kiepską dolną częstotliwość graniczną, wynoszącą tylko 110 Hz? Indukcyjność uzwojenia pierwotnego jest w nim podobna jak w innych transformatorach z podobną Ra, wykonanych na zbliżonych gabarytowo rdzeniach, jednak w tamtych transformatorach dolna częstotliwość graniczna sięga 50 Hz...
Ale które
zbliżone gabarytowo transformatory masz na myśli? Najwyżej cenione przez początkujących miłośników lamp TG2,5? Nawet przy nich TG2-10-666 wygląda jak
qrdupel. Zresztą gdybyś jednak porównywał go z identycznym gabarytowo TG2-20-666 (od magnetofonów lampowych serii ZK1XX), to ten ostatni jest jak sama nazwa wskazuje wyraźnie nowszy. Może zastosowano stal o wyższej indukcji dopuszczalnej, co pozwoliło zmniejszyć grubość szczeliny co z kolei przełożyło się na wyższą indukcyjność?