
Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
To perforowana blacha aluminiowa pomalowana na brązowo farbą w sprayu - Kupiłem w sklepie z metalami kolorowymi na ulicy Wileńskiej w Warszawie. Sprzedają na metry 

Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 375...499 postów
- Posty: 471
- Rejestracja: wt, 14 października 2003, 18:04
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Cześć.
Bardzo ładny zasilacz
A to szkło jakie ma powiększenie?
Pozdrowienia
Bardzo ładny zasilacz

A to szkło jakie ma powiększenie?
Pozdrowienia
Pionier U2
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Witam 
Jeśli chodzi o szkło, to trudno powiedzieć jakie powiększenie - średnica duża, bo 18 cm - zapewnia dobry obszar widzenia, a grubość szkła w najgrubszym miejscu wynosi 1,5 cm. Myślę, że może ze 2x max powiększa. Zbyt duże powiększenie zniekształcało (zaokrąglało) by obraz - a tak jest chyba optymalnie
W każdym razie przy nawijaniu wzrok się nie męczy, a o to chodziło.
A wracając jeszcze do zasilaczy - nocna sesja zdjęciowa
:
Moje radio testowe z anteną ferrytową zasilane jest z zasilacza anodowo-żarzeniowego (wcześniejszego), a zasilacz autotransformatorowy zasila żarówkę 100W/230V prądem przemiennym o napięciu o ile dobrze pamiętam ok. 100V - co daje ciekawy efekt żółtawego światła a'la Edison 
Przy okazji zasilania żarówki dobrze widać efekt stabilizujący jej włókna (tak jak w bareterze) - zwiększanie napięcia powoduje początkowy wzrost prądu, ale zaraz maleje on do prawie poprzedniej wartości - skok i powrót, skok i powrót....
Stopniowo oczywiście ten prąd wraz z napięciem rośnie aż do nominalnej wartości przy nominalnym napięciu.

Jeśli chodzi o szkło, to trudno powiedzieć jakie powiększenie - średnica duża, bo 18 cm - zapewnia dobry obszar widzenia, a grubość szkła w najgrubszym miejscu wynosi 1,5 cm. Myślę, że może ze 2x max powiększa. Zbyt duże powiększenie zniekształcało (zaokrąglało) by obraz - a tak jest chyba optymalnie

W każdym razie przy nawijaniu wzrok się nie męczy, a o to chodziło.
A wracając jeszcze do zasilaczy - nocna sesja zdjęciowa


Przy okazji zasilania żarówki dobrze widać efekt stabilizujący jej włókna (tak jak w bareterze) - zwiększanie napięcia powoduje początkowy wzrost prądu, ale zaraz maleje on do prawie poprzedniej wartości - skok i powrót, skok i powrót....
Stopniowo oczywiście ten prąd wraz z napięciem rośnie aż do nominalnej wartości przy nominalnym napięciu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 3125...6249 postów
- Posty: 3325
- Rejestracja: czw, 25 marca 2010, 00:12
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Gratuluję, Kolego Jado, pięknego zasilacza.
Post Kolegi m "spadł z nieba", bo miałem dylemat, czy można mostek Graetza zasilać z utotrafa.
Widzę ,że - można.
Pozdrawiam Kolego, uprzejmie i życzę dobrego weekendu.
Jacek
Post Kolegi m "spadł z nieba", bo miałem dylemat, czy można mostek Graetza zasilać z utotrafa.
Widzę ,że - można.
Pozdrawiam Kolego, uprzejmie i życzę dobrego weekendu.
Jacek
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Dziękuje
Zasilacz czeka jeszcze na wykonanie skal i napisów w mosiądzu - wtedy nabierze dopiero ostatecznego wyglądu.
Mostek Graetza to bardzo przydatny wynalazek - można go zasilać nawet napięciem stałym, przy czym nie musimy się wówczas martwić o poprawną polaryzację, bo zawsze jest prawidłowa
Jedyny minus, to podwójny spadek napięcia na diodach, co może mieć niekiedy znaczenie - to należy już rozważyć dla konkretnego przypadku.
Zasilacz obudową jest stylizowany na lata 20-te, ale w tamtych czasach byłby problem z uzyskaniem podobnych parametrów z braku diod krzemowych. Chyba że prostowniki rtęciowe do tej roli by się nadały
Bo nie wiem czy prostowniki kuprytowe i selenowe dały by radę osiągnąć prądy rzędu 3A - musiały by być strasznie duże gabarytowo. Tak więc trochę oszukujemy historię 

Mostek Graetza to bardzo przydatny wynalazek - można go zasilać nawet napięciem stałym, przy czym nie musimy się wówczas martwić o poprawną polaryzację, bo zawsze jest prawidłowa

Zasilacz obudową jest stylizowany na lata 20-te, ale w tamtych czasach byłby problem z uzyskaniem podobnych parametrów z braku diod krzemowych. Chyba że prostowniki rtęciowe do tej roli by się nadały


Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 3125...6249 postów
- Posty: 5433
- Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
- Lokalizacja: 83-130 Pelplin
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Witam
http://www.r-type.org/pdfs/tungar.pdf
Prostowniki selenowe były stosowane na prąd do kilkunastu amperów, kuprytowe były przeznaczone do sprzętu pomiarowego.
https://www.youtube.com/watch?v=nR1ZLC7t4NsJado pisze:w tamtych czasach byłby problem z uzyskaniem podobnych parametrów z braku diod krzemowych. Chyba że prostowniki rtęciowe do tej roli by się nadałyBo nie wiem czy prostowniki kuprytowe i selenowe dały by radę osiągnąć prądy rzędu 3A - musiały by być strasznie duże gabarytowo. Tak więc trochę oszukujemy historię
http://www.r-type.org/pdfs/tungar.pdf
Prostowniki selenowe były stosowane na prąd do kilkunastu amperów, kuprytowe były przeznaczone do sprzętu pomiarowego.
Ratujmy stare tranzystory!
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Dzięki za dokładne info
Osiem takich lampek zamiast diod krzemowych, to musiało by robić niezłe wrażenie - tam na górnej ściance zasilacza, to by się chyba zmieściły - niestety trzeba by dodać osiem uzwojeń żarzenia. No i czas rozgrzewania dość długi - 5-10min.
W każdym razie jak widać - na upartego taki zasilacz był wówczas możliwy do wykonania, choć był by bardziej praco/koszto-chłonny.

Osiem takich lampek zamiast diod krzemowych, to musiało by robić niezłe wrażenie - tam na górnej ściance zasilacza, to by się chyba zmieściły - niestety trzeba by dodać osiem uzwojeń żarzenia. No i czas rozgrzewania dość długi - 5-10min.
W każdym razie jak widać - na upartego taki zasilacz był wówczas możliwy do wykonania, choć był by bardziej praco/koszto-chłonny.
Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 2500...3124 posty
- Posty: 3049
- Rejestracja: sob, 17 stycznia 2004, 22:10
- Lokalizacja: Zawiercie
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
....oraz prądożernyJado pisze:choć był by bardziej praco/koszto-chłonny.
-
- 3125...6249 postów
- Posty: 3325
- Rejestracja: czw, 25 marca 2010, 00:12
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Tak a propos tematu: układ rzeczywisty aplikacyjny sprzed ok.67 lat w wykonaniu węgierskim.
Tak z przymrużeniem oka:-)
Tak z przymrużeniem oka:-)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Ano jak widać działało
Ale separacji galwanicznej od sieci nie było - ciekawe jaka więc była przewaga tego rozwiązania nad układem uniwersalnym - z rezystorem ograniczającym? Tym bardziej, że na prąd stały ten układ się nie nadawał.
Lampy te same - serii U, więc tu żadna korzyść - wygląda na to, że ten rezystor był trudniejszy do wykonania/zdobycia od autotransformatora
Jedyny plus jaki tu widzę, to prawdopodobnie mniejszy pobór mocy z sieci - o tyle mniej ile wat się wydzielało na tym rezystorze.

Ale separacji galwanicznej od sieci nie było - ciekawe jaka więc była przewaga tego rozwiązania nad układem uniwersalnym - z rezystorem ograniczającym? Tym bardziej, że na prąd stały ten układ się nie nadawał.
Lampy te same - serii U, więc tu żadna korzyść - wygląda na to, że ten rezystor był trudniejszy do wykonania/zdobycia od autotransformatora

Jedyny plus jaki tu widzę, to prawdopodobnie mniejszy pobór mocy z sieci - o tyle mniej ile wat się wydzielało na tym rezystorze.
Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Witam
Równolegle z pracami nad skalami i napisami dla anteny ramowej, trwały również (a może przede wszystkim), prace nad tym samym, ale dla zasilacza autotransformatorowego.
Dzięki temu dzisiaj mogę zaprezentować również jego zdjęcia.
Prace zacząłem od wykonania na komputerze rysunków skal i napisów, a następnie po odpowiedniej ich obróbce (odbicie lustrzane, negatyw, itp...) wydrukowałem je na folii.
Potem dzięki technice naświetlania Positivu oraz trawienia otrzymałem w mosiądzu rysunki skal i napisów.
Za pomocą piłki włosowej trzeba było oczywiście powycinać wszystkie elementy - a było ich sporo, bo samych napisów 46, a skal i tabliczek 5. A to już gotowe wycinanki: Po wycinaniu trzeba było elementy oszlifować, a potem wypolerować, żeby nabrały połysku: Potem trzeba było wymyć resztki pasty polerskiej: I dopiero teraz można było napisy poczernić, a potem wszystko pociągnąć warstwą politury dla zabezpieczenia od wpływów atmosferycznych: Te największe skale zostały zintegrowane z gałkami (przykręcone), a następnie bakelit też został pociągnięty warstwą politury, dla uzyskania efektu świeżości i połysku (gałki były już nieco powycierane).
Tu własnie schną po malowaniu: No i w końcu po poprzyklejaniu napisów, tabliczek znamionowych, zamontowaniu gałek-skal otrzymałem skończony zasilacz: Jeszcze widok z tyłu: Te "nity" wykonane są ze śrub mosiężnych M4, ze spiłowanymi i wypolerowanymi łbami
Z tyłu mamy zdublowane wyjścia napięć stałoprądowych - dla podłączenia na stałe stabilizatora napięć.
Z przodu tymczasem można swobodnie podłączać dowolne urządzenia, które chcemy zasilić bez potrzeby ciągłego rozłączania/podłączania stabilizatora.
Tak więc udało mi się zamknąć przed świętami kolejny projekt, który czekał na skończenie kilka miesięcy.
Teraz pozostaje się cieszyć funkcjonalnością i wyglądem zasilacza, który mam nadzieje, będzie użytecznym elementem warsztatu elektronika, a zwłaszcza "naprawiacza odb. radiowych"

Równolegle z pracami nad skalami i napisami dla anteny ramowej, trwały również (a może przede wszystkim), prace nad tym samym, ale dla zasilacza autotransformatorowego.
Dzięki temu dzisiaj mogę zaprezentować również jego zdjęcia.
Prace zacząłem od wykonania na komputerze rysunków skal i napisów, a następnie po odpowiedniej ich obróbce (odbicie lustrzane, negatyw, itp...) wydrukowałem je na folii.
Potem dzięki technice naświetlania Positivu oraz trawienia otrzymałem w mosiądzu rysunki skal i napisów.
Za pomocą piłki włosowej trzeba było oczywiście powycinać wszystkie elementy - a było ich sporo, bo samych napisów 46, a skal i tabliczek 5. A to już gotowe wycinanki: Po wycinaniu trzeba było elementy oszlifować, a potem wypolerować, żeby nabrały połysku: Potem trzeba było wymyć resztki pasty polerskiej: I dopiero teraz można było napisy poczernić, a potem wszystko pociągnąć warstwą politury dla zabezpieczenia od wpływów atmosferycznych: Te największe skale zostały zintegrowane z gałkami (przykręcone), a następnie bakelit też został pociągnięty warstwą politury, dla uzyskania efektu świeżości i połysku (gałki były już nieco powycierane).
Tu własnie schną po malowaniu: No i w końcu po poprzyklejaniu napisów, tabliczek znamionowych, zamontowaniu gałek-skal otrzymałem skończony zasilacz: Jeszcze widok z tyłu: Te "nity" wykonane są ze śrub mosiężnych M4, ze spiłowanymi i wypolerowanymi łbami

Z tyłu mamy zdublowane wyjścia napięć stałoprądowych - dla podłączenia na stałe stabilizatora napięć.
Z przodu tymczasem można swobodnie podłączać dowolne urządzenia, które chcemy zasilić bez potrzeby ciągłego rozłączania/podłączania stabilizatora.
Tak więc udało mi się zamknąć przed świętami kolejny projekt, który czekał na skończenie kilka miesięcy.
Teraz pozostaje się cieszyć funkcjonalnością i wyglądem zasilacza, który mam nadzieje, będzie użytecznym elementem warsztatu elektronika, a zwłaszcza "naprawiacza odb. radiowych"

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 625...1249 postów
- Posty: 1009
- Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Ładny i dopracowany element warsztatu.
Ale mam pytanie : czym Kolega trawił te napisy i jakie były warunki kąpieli - czas i temperatura roztworu.
Dodatkowo jak były wykonane powierzchnie czernione?
Pozdrawiam
Wiesław
Ale mam pytanie : czym Kolega trawił te napisy i jakie były warunki kąpieli - czas i temperatura roztworu.
Dodatkowo jak były wykonane powierzchnie czernione?
Pozdrawiam
Wiesław
-
- 625...1249 postów
- Posty: 877
- Rejestracja: sob, 3 stycznia 2009, 22:41
- Lokalizacja: Śląsk od zawsze:)
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Stary, no szok normalnie. Ładniejszy niż mój INCO Z-5001 

Kreślę się z głębokim poważaniem
Best regards/Mit freundlichen Gruessen/Salutations/mejores saludos
Best regards/Mit freundlichen Gruessen/Salutations/mejores saludos
-
- 1250...1874 posty
- Posty: 1867
- Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Trawiłem jak zwykle w mieszaninie kwas solny + perhydrol + woda.
Niestety od lat mam metodę "na oko" - po prostu najpierw wlewam wody (na 1-2cm wysokości od dna), potem dolewam trochę kwasu solnego, a potem perhydrol (mniej więcej w proporcji 60% kwasu /40% perhydrolu). Wrzucam element do trawienia i obserwuję reakcję. Jak przebiega z dostateczną szybkością, to ok - jak słabo, to dolewam kwasu lub perhydrolu - w zależności od potrzeb.
Woda ma temperaturę "z kranu", ale podczas reakcji trawienia, jej temperatura rośnie - reakcja też wtedy przyśpiesza.
Czas różny - zależy od trawionej powierzchni. Tutaj było ok. 20min. Po prostu trzeba sprawdzać co jakiś czas głębokość wytrawienia.
Czarne elementy malowane farbą nitro.
Niestety od lat mam metodę "na oko" - po prostu najpierw wlewam wody (na 1-2cm wysokości od dna), potem dolewam trochę kwasu solnego, a potem perhydrol (mniej więcej w proporcji 60% kwasu /40% perhydrolu). Wrzucam element do trawienia i obserwuję reakcję. Jak przebiega z dostateczną szybkością, to ok - jak słabo, to dolewam kwasu lub perhydrolu - w zależności od potrzeb.
Woda ma temperaturę "z kranu", ale podczas reakcji trawienia, jej temperatura rośnie - reakcja też wtedy przyśpiesza.
Czas różny - zależy od trawionej powierzchni. Tutaj było ok. 20min. Po prostu trzeba sprawdzać co jakiś czas głębokość wytrawienia.
Czarne elementy malowane farbą nitro.
Pozdrawiam
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Jado.
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
-
- 3125...6249 postów
- Posty: 5433
- Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
- Lokalizacja: 83-130 Pelplin
Re: Zasilacz autotransformatorowy - relacja z budowy
Witam
Do trawienia można by zastosować nadsiarczan sodowy Na2S2O8 dostępny jako preparat do wytrawiania obwodów drukowanych. Jest to silny utleniacz więc radzi sobie bez H2O2.
Do trawienia można by zastosować nadsiarczan sodowy Na2S2O8 dostępny jako preparat do wytrawiania obwodów drukowanych. Jest to silny utleniacz więc radzi sobie bez H2O2.
Ratujmy stare tranzystory!