Regulowany zasilacz anodowy

Wzmacniacze, zasilacze itd. Schematy, parametry, konstrukcje...

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

Witam,
Temat ten wypłynął w innym wątku, ale żeby nie zaśmiecać tamtego przenoszę wypowiedź tutaj.

Zasilacz do zasilania układów lampowych jest dla "eksperymentatora lampowego" niezbędny.
Postanowiłem więc "zmajstrować coś na kształt" z dostępnych, posiadanych już materiałów i części (nie wystarczy zbierać :!: , trzeba coś z tego potem robić :wink: )

Początkowo rozważałem zrobienie zasilacza według któregoś z dostępnych schematów stabilizatorów lampowych, ale nie podobało mi się to, że stosunkowo dużo mocy traci się na żarzenie lamp stabilizatora, jak również - przy ustawieniu niskiego napięcia wyjściowego - mamy duży spadek napięcia anodowego na lampach stabilizatora, czyli dalsze straty.

Pozytywne doświadczenia z autotransformatorami, skierowały moje myśli w tym kierunku.
Jednakże zamiast autotransformatora postanowiłem nawinąć specjalny transformator z odp. liczbą uzwojeń wtórnych (anodowych), które przełączane za pomocą przełączników będą dawać w rezultacie żądane napięcie.
Powstały dwa uzwojenia - jedno "dokładne", gdzie odczepy są co 10V w zakresie 0-50V, oraz drugie "zgrubne", gdzie odczepy mamy co 50V w zakresie 0-350V.
Oba uzwojenia połączone szeregowo za pomocą wielopozycyjnych przełączników dają w rezultacie napięcie anodowe w zakresie 10-400V ze skokiem co 10V.
W ten sposób - w zależności od potrzeb można ustawić dowolne napięcie, bez niepotrzebnej straty mocy w postaci spadku napięcia na lampie stabilizatora.
Aby uniknąć dalszej komplikacji uzwojeń, zrezygnowałem z lampy jako elementu prostowniczego i zastosowałem krzemowy mostek Graetza na napięcie 1000V/2A.

Tranformator posiada również kilka uzwojeń żarzenia - 4V, 6,3V oraz łączone 4+2,3V dające razem 6,3V. Można zatem "kombinować" na różne sposoby łącząc je np. szeregowo aby otrzymać 12,6V, itp... Uzwojenie 4-voltowe (single) jest wykonane ze szczególnie staranną izolacją umożliwiającą wykorzystanie go jako uzwojenie żarzenia lampy prostowniczej - gdyby zachciało nam się eksperymentów z prostownikami lampowymi.

Do wykonania transformatora wykorzystałem tranformator kupiony u p. Sławka na Wolumenie za...20zł :mrgreen: Przekrój kolumny środkowej 18cm2.
Uzwojenie pierwotne nawinięte na oddzielnej sekcji karkasu drutem 0,5 pozostawiłem nietknięte (o czym napiszę szerzej później), na drugiej połówce karkasu wykonałem wszystkie potrzebne, obliczone uzwojenia.
Trochę było z tym wszystkim zabawy, ale przecież nie spieszy nam się :-)

Tak wyszedł transformatorek:
Zasilacz_4.JPG
Zakupione na Wolumenie listwy z łączówkami znakomicie się tutaj, przy dużej liczbie odczepów przydały:
Zasilacz_3.JPG
Mając wykonany najważniejszy element zasilacza - transformator, mogłem pomyśleć o obudowie.
Wzrok mój padł na obudowę po byłej naświetlarce UV (nową umieściłem we wnętrzu starego skanera) jako dawcy :-)
Po przymiarce okazało się, że obudowa nada się:
Zasilacz_8.JPG
Ponieważ ostatnio moim ulubionym stylem jest "styl drewniany a la lata 20-te" postanowiłem pójść tą drogą również w tym wypadku.
Obudowa - po wykonaniu wszelkich potrzebnych otworów montażowych i zamaskowaniu starych (po naświetlarce) otworów, została oklejona fornirem dębowym, pomalowana bejcą i polakierowana:
Zasilacz_7.JPG
Jak widać nie omieszkałem też dodać charakterystycznej listwy u dołu obudowy, która w tym przypadku spełnia również rolę praktyczną, poszerzając spód dość wąskiej i wysokiej obudowy - zwiększając tym samym jej stabilność.
Zasilacz_2.JPG
Od środka widać otwory montażowe - jeszcze zakryte fornirem, ale za chwile zostanie on z tych miejsc usunięty za pomocą frezu.
Na pierwszym planie widać przełączniki napięć przygotowane do montażu.
Przełączniki te posiadają specyficzną cechę - można je przełączyć dopiero po zwolnieniu blokady.
Zwolnienie tej blokady powoduje jednoczesne rozwarcie styków przełącznika. Zabezpiecza to przed krótkotrwałym zwarciem sąsiednich styków jakie występuje w zwykłych przełącznikach podczas przełączania. Zastosowałem takie przełączniki dlatego, że do sąsiednich styków będą podłączone uzwojenia anodowe transformatora, gdzie różnica napięć między odczepami będzie wynosić 36,5VAC. To powodowało by krótkotrwałe zwarcia tych uzwojeń.

Aby zminimalizować tętnienia w napięciu anodowym zasilacza postanowiłem wykonać układ filtru w postaci kondensatorowo-dławikowej. Początkowo planowałem 1 dławik, ale ze względu na dosyć duży prąd jaki miał on przenosić (do 200mA) musiał on być wykonany stosunkowo grubym drutem, a przez to ilość zwojów jakie mogły się zmieścić na rdzeniu była dość mała czyli indukcyjność dławika nie była by zbyt duża. Stąd też decyzja o dodaniu drugiego dławika.
Indukcyjności dławików wyszły odpowiednio 5H i 4H.
Do tego dodałem 3 kondensatory elektrolityczne 220uF/500V, co powinno zapewnić dość skuteczną filtrację napięcia anodowego przy jednocześnie dość małym spadku napięcia stałego na dławikach.

Zasilacz został wyposażony w rodzaj "płyty czołowej" wykonanej z bakelitu, gdzie znalazły się wszystkie zaciski i gniazda:
Zasilacz_6.JPG
Do sygnalizacji załączenia zasilania dałem zgrabną neonówkę sygnalizacyjną w oprawce - od razu na 230V (220 dokładnie) :-)
Zasilacz_5.JPG
Ponieważ obudowa jest dość wąska, a za płytą czołową znajduje się transformator - czyli miejsca jest mało - trzeba było ciąć wystające części zacisków, tak aby otrzymać najniższe elementy.

Po zamontowaniu wszystkich części do obudowy otrzymaliśmy taki oto wygląd urządzenia:
Zasilacz_1.JPG
Teraz można było przystąpić do montażu elektrycznego wszystkich części według "wykoncypowanego" schematu:
Schemat.JPG
Przepraszam za słabą jakość, ale rysowałem z ręki :D

C.D.N. (jutro)
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
dolphin123
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 936
Rejestracja: czw, 11 grudnia 2008, 21:41
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: dolphin123 »

Genialny styl! :D
Pozdrawiam,
Kuba
www.audio.lutuje.se
Awatar użytkownika
TooL46_2
1875...2499 postów
1875...2499 postów
Posty: 2024
Rejestracja: ndz, 20 lipca 2008, 12:06
Lokalizacja: Seattle, WA

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: TooL46_2 »

Popieram przedmowce! Kapitalnie to wyglada! Pomysl z odczepami na trafie bardzo mi sie podoba.

Wobec czego mialbym jedynie watpliwosci to calkowita rezygnacja ze stabilizacji. W tym wypadku napiecia na wyjsciu beda sie wahac wraz ze zmianami napiecia w sieci. To nie apteka, wiem, ale w przypadku stosowania trafa z odczepami moznaby zrezygnowac z uzwojen 'co 10V' a zachowac jedynie te 'co 50V'. Straty na stabilizatorze zmniejszylyby sie znacznie. Moje dwa grosze!

Ogolnie (jak zwykle) jestem pod wielkim wrazeniem wykonania! :) Z niecierpliwoscia oczekuje na ciag dalszy!
Pozdr,
-Tomek Drabas
________
‎"One should not pursue goals that are easily achieved. One must develop an instinct for what one can just barely achieve through one's greatest efforts."
—Albert Einstein

tomdrabas.com
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: HaMar »

:arrow: Jado :arrow: Szanowny forumowy magiku :D . Popełniłeś kolejne wspaniałe urządzenie :!: Pomimo że nie zakończyłeś jeszcze opisu, nie mogę się powstrzymać od napisania kilku słów.
Obudowa PERFEKCYJNA, szczególnie podoba mi się kształt no i faktura dębowego, jak mniemam, forniru. Pomysł z "subpłytką" na zaciski w 100% trafiony! Układowo, hmmm... tu mam pewne wątpliwości. Sam wybrałem stabilizowany z lampami wykonawczymi. Ale, jeżeli ten sprawdzi się w Twojej praktyce, to nie ma o czym dyskutować. Jedyny, moim zdaniem brak, to nie widzę napięcia siatkowego, z plusem na masie! Przyznam że sam długo myślałem czy takowe realizować. W praktyce, szczególnie "dłubackiej", gdy coś składamy na szybko i w mocno "eksperymentalnym" układzie - jest ono przydatne. Bardzo natomiast podoba mi się pomysł wyprowadzenia nastawialnego napięcia zmiennego, to coś co się przydaje a czego mnie brakuje :( .

Na koniec, pozwól że trochę ponarzekam :wink:. Dwie rzeczy burzą MOJE :!: poczucie estetyki. Stosunkowo "nowoczesne" wskaźniki po prawej stronie! Może warto wymienić na czarne, bardziej stylowe :?:
No i same zaciski. Trudno mi dopatrzyć się w nich samych, jako i w ich układzie większej logiki. Może takowa jest (pewnie tak) a może wyłonią ją dopiero opisy (jeżeli takowe przewidujesz).
Ale ponieważ o gustach się nie dyskutuje, potraktuj powyższe, jako moje "marudzenie" :).

TAK TRZYMAĆ!
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

Dzięki za miłe słowa :-)
A wracając do opisu zasilacza....
Jak widzicie schemat jest tak prosty jak konstrukcja cepa :D Mam nadzieję, że będzie on dzięki temu odporny na błędy - jakieś przypadkowe zwarcia, itp.....
Po namyśle do układu głównego dodałem jeszcze dwie neonówki stabilizacyjne - 75 i 150V, żeby w razie czego mieć jakieś stabilizowane napięcie (którego nie zapewnia układ główny prostownika).
Ponieważ nie mogę określić z jakiego napięcia będą one zasilane (bo to zależy od wybrania odczepów na trafie), to dałem szeregowo kilka oporników załączanych przełącznikami - w zależności od wielkości napięcia można ustawić odp. rezystancję szeregową.
W położeniu skrajnie lewym tych przełączników neonówki są odłączone od zasilania, co sygnalizowane jest przez zgaśnięcie żaróweczek na panelu głównym.
Niestety - mimo, że moc wydzielana na tych opornikach jest mniejsza od nominalnej jaką one wytrzymują, to grzeją się one niemiłosiernie (o czym pisałem w innym wątku).
Należało by chyba podwoić ich moc (czyli zamiast 5W dać 10W, a zamiast 10 dać 20W) - wtedy nie grzałyby się one tak bardzo.
Na szczęście - jeśli nie jest potrzebny cały prąd jaki mogą "dać" owe neonówki, można przełącznikiem włączyć szeregowo więcej oporników, zmniejszając tym samym prąd pobierany przez neonówki i straty mocy wydzielane na tych opornikach.
Trudno mi w tej chwili powiedzieć jak często będę korzystał z tych napięć - zawsze można też będzie jeszcze dokonać korekty mocy oporników w razie potrzeby.

Sam zasilacz, mimo, że jest niestabilizowany w miarę dobrze (jak mi się wydaje) trzyma napięcie - przykładowo: ustawione napięcie stałe o wartości 250V po obciążeniu prądem 100mA spada o 25V (co oczywiście mogę "podciągnąć" przełączając na odp. wyższy odczep uzwojenia).
Oczywiście jeśli będzie zmienny pobór prądu przez obciążenie, to podciągnięcie odczepem nie spełni swej roli :-)
Jak wiemy jednak większość odbiorników lampowych i wzmacniaczy nie miała stabilizowanego napięcia anodowego - mimo to działały poprawnie.
Napięcie zmienne spada przy tym obciążeniu o jakieś 4V.

Jak kolega HaMar słusznie zauważył zasilacz posiada wyprowadzenie prądu przemiennego - wprost z przełączników. Dzięki temu będzie można podłączać np. odbiorniki uniwersalne typu Pionier U do tego napięcia jak do transformatora separacyjnego. To pozwoli na np. dokonywanie bezpiecznych pomiarów oscyloskopem, bez obawy o "fazę na masie" :-)
Po ustawieniu 110V można będzie zasilać odbiorniki przewidziane na to napięcie (jeśli by się takowy trafił).
Dedykowany miernik prądu zmiennego (ten z lewej strony) pozwala na dokładny pomiar wartości tego napięcia.

Mimo prostego schematu montaż elektryczny okazał się dość pracochłonny.
Tak wygląda zasilacz od tyłu:
Zasilacz_12.JPG
Jak widać upakowanie jest dość spore, bo obudowa jest stosunkowo mała. Jest to jednocześnie jedna z zalet tego zasilacza - jego głębokość wynosi zaledwie 10cm, co pozwala na swobodne postawienie go na "końcu blatu pod ścianą", dzięki czemu nie blokuje on powierzchni blatu, zapewniając jednocześnie wygodny dostęp do pokręteł, gniazd i mierników.
Obudowa wielkością jest prawie idealnie równa obudowie popularnego odbiornika lampowego "Irys".

Jeszcze kilka zbliżeń wnętrza:

Transformator i kondensatory.
Zasilacz_9.JPG
Przełączniki napięć.
Zasilacz_10.JPG
Zespół rezystorów redukcyjnych neonówek.
Zasilacz_11.JPG
Jeśli chodzi o mierniki zasilacza, to kolega HaMar ma rację - rzeczywiście dla zachowania wyglądu zgodnego z urządzeniami z lat 20-tych, powinny być zastosowane mierniki w obudowach bakelitowych.
W tym wypadku mówimy jednak bardziej o stylizacji niż o zgodności historycznej, więc pozwoliłem sobie świadomie na pewną niekonsekwencję.
Wynika to między innymi z chęci wykorzystania mierników, które już posiadałem - w końcu po coś je wcześniej okazyjnie kupiłem - teraz nadeszła ich kolej na wykorzystanie :-)
Poza tym - mimo małych gabarytów posiadają one klasę 1,5 (są firmy Neuberger).
Natomiast miernik prądu zmiennego - też dosyć ciekawy - jest to bowiem miernik prostownikowy, a więc posiadający równomierną skalę, posiada klasę tylko 2,5 (firma Pekly Paris).
Dzięki przełącznikom mierniki pozwalają na dość szeroki wybór zakresów pomiaru, co pozwala w miarę dokładnie mierzyć prądy i napięcia zarówno przy wysokich jak i przy niskich ich wartościach.

Zasilacz będzie oczywiście też można wykorzystać jako urządzenie do formowania kondensatorów elektrolitycznych - dokładny pomiar prądu też się tu zapewne przyda.

Jeśli chodzi o układ gniazd wyjściowych zasilacza, to oczywiście obowiązuje tu pewna logika :-)
Całą lewa strona zasilacza jest "zmiennopradowa" - włącznik zasilania, bezpieczniki, przełączniki napięć, miernik - oraz oczywiście gniazda - napięcie zmienne z trafa, napięcia żarzeń - są umieszczone po lewej stronie.
Prawa strona - "stałoprądowa" posiada natomiast wszystko to co dla stałego prądu jest przewidziane - mierniki z przełącznikami zakresów, włączanie i wybór rezystorów szeregowych dla neonówek stabilizacyjnych, gniazda doprowadzające napięcia stałe są też z prawej strony.
Jest tam też dodatkowo umieszczony potencjometr drutowy 2,2k o mocy 4W - którego końcówki są wyprowadzone do 3 gniazd bananowych umieszczonych na środku panelu głównego.
Być może będzie on przydatny do jakiejś regulacji napięcia czy prądu w konfiguracji ustawianej odp. włączeniem wtyczek bananowych w jego gniazdka ;-) Taka dodatkowa opcja.

Stosowne napisy i skale przy gałkach i gniazdach będą oczywiście w stosownym czasie w mosiądzu wytrawione i umieszczone na obudowie.
Co do forniru dębowego - masz nosa - rzeczywiście taki był wykorzystany :-) Tylko dwie warstwy lakieru, żeby pozostawić fakturę słojów drzewa, do której mam słabość :D

Czas wykonania - 3 tygodnie włączając w to nawinięcie transformatora i dławików.
Koszty pieniężne niewielkie, bo raptem kilkadziesiąt zł na zakup kondensatorów elektrolitycznych i rezystorów ceramicznych - pozostałe części kupione wcześniej jako różnego rodzaju 'okazje', więc ich koszt rozłożył się w czasie.

Wracając jeszcze do samego transformatora sieciowego.
Oryginalnie był to transformator produkcji niemieckiej - jak wydaje się w bardzo dobrym wykonaniu (karkas dzielony, piękny bakelitowy, z przekładkami bakelitowymi między uzwojeniami i rdzeniem, itp...). Uzwojenie wtórne nawinięte drutem 1,7mm liczące sobie 27V odwinąłem i na to miejsce nawinąłem moje uzwojenia w/g stosownych obliczeń. Ilość zwojów na wolt uzyskałem licząc ilość zwojów odwijanego uzwojenia wtórnego.
Owe "co 10V" czy "co 50V" odnoszą się do napięć uzyskanych już po wyprostowaniu i "podbiciu" przez kondensatory elektrolityczne, przy jednoczesnym odjęciu spadku napięcia na mostku Graetza (1,4V). Dlatego napięcia zmienne mają takie dziwne wartości 8,3V, 22,2V, 36,5V 107,3V, itd...
Oczywiście jest to w pewnym stopniu kwestia umowna, bo po obciążeniu napięcia "przysiadają" i dokładność przełączeń kolejnych odczepów będzie się różnić od równych 10 czy 50V.
Po to jednak mamy miernik napięcia, żeby dokładnie określić jakie napięcie mamy na wyjściu :wink:
Co ciekawe nie udało się osiągnąć zakładanych max 400V - tak jakby przy tak wysokich napięciach powstawały jakieś straty i kondensatory nie "podbijają" do 1,41 napięcia zmiennego, tylko nieco miej (380V). Przy mniejszych napięciach to działa. Ale te 380 i tak jest dla mnie wystarczające.

No i to tyle na temat tego zasilacza :-)
Jest tu kilka trochę innych (chyba) niż zazwyczaj koncepcji - może kogoś coś zainspiruje.
Można przecież połączyć pomysł przełączanych odczepów, ze stabilizatorem napięcia - jeśli komuś zależy na stabilizacji, a jednocześnie nie chce wytracać dużej mocy na lampach stabilizatora.
W zasilaczach tranzystorowych było to nawet połączone z automatycznym przełączaniem odczepów w zależności od ustawionego napięcia wyjściowego - może dało by się to zrealizować również na lampach.

O dodatkowym napięciu ujemnym szczerze mówiąc nie pomyślałem :oops:
Na szczęście dysponuję jeszcze zasilaczem warsztatowym 2 x 30V/4A o bardzo precyzyjnej regulacji (10 obrotowy potencjometr), z którego można "pociągnąć" to napięcie w dowolnej polaryzacji. Ten problem więc jest do rozwiązania :-)
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
HaMar
500...624 posty
500...624 posty
Posty: 524
Rejestracja: czw, 24 listopada 2011, 22:21
Lokalizacja: Poznań

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: HaMar »

Wspaniałe: projekt, wykonanie, opis. Raz jeszcze szczere uznanie :) .
Jado pisze:...Co do forniru dębowego - masz nosa - rzeczywiście taki był wykorzystany :-) Tylko dwie warstwy lakieru, żeby pozostawić fakturę słojów drzewa, do której mam słabość :D
Dokładnie jak i ja :D, stąd "nos". A przy okazji, możesz zdradzić jakie: bejca i lakier? Są akuratnie tym czego poszukuję a nie zawsze uda się mi to osiągnąć.

I jeszcze uwaga merytoryczna. Pisząc wczoraj pierwszego posta, kierowałem się głównie odczuciami (POZYTYWNYMI :D ). Wieczorem przyszła chwila na analizę schematu i ... refleksję.
Sposób przełączania rezystorów "wytracających" w gałęziach stabiliwoltów. Rozumiem że przełączniki nie są sprzężone z niczym, tak więc, możliwa do ustawienia jest kombinacja: "wysokie Uwy" i "mały rezystor w szereg z stabiliwoltem". A to przepis na przeciążenie i rezystora i lampy! Nawet zakładając bardzo uważną obsługę, zdecydowanie przebudował bym połączenia przełącznika, tak aby pozycja OFF była od strony 380V. Wtedy, włączanie drabinki rezystancyjnej stabiliwolta rozpoczynałoby się od najwyższej wartości.
Pozdrawiam
Marek vel HaMar
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

HaMar pisze:
Jado pisze:...Co do forniru dębowego - masz nosa - rzeczywiście taki był wykorzystany :-) Tylko dwie warstwy lakieru, żeby pozostawić fakturę słojów drzewa, do której mam słabość :D
Dokładnie jak i ja :D, stąd "nos". A przy okazji, możesz zdradzić jakie: bejca i lakier? Są akuratnie tym czego poszukuję a nie zawsze uda się mi to osiągnąć.
Bejca - mahoń rustykalny, a lakier to tak: pierwsza warstwa to lakier caponowy nitro - jako podkład, a druga warstwa to już zwykły lakier nitro.
Kładłem normalnie pędzlem.
Aby uniknąć podbarwienia krawędzi wokół otworów montażowych najpierw zakleiłem całość fornirem, pobejcowałem, polakierowałem, a dopiero po wyschnięciu lakieru wyciąłem fornir odsłaniając otwory w obudowie.
Sposób przełączania rezystorów "wytracających" w gałęziach stabiliwoltów. Rozumiem że przełączniki nie są sprzężone z niczym, tak więc, możliwa do ustawienia jest kombinacja: "wysokie Uwy" i "mały rezystor w szereg z stabiliwoltem". A to przepis na przeciążenie i rezystora i lampy! Nawet zakładając bardzo uważną obsługę, zdecydowanie przebudował bym połączenia przełącznika, tak aby pozycja OFF była od strony 380V. Wtedy, włączanie drabinki rezystancyjnej stabiliwolta rozpoczynałoby się od najwyższej wartości.
Właściwie to miało być zrealizowane tak jak piszesz, ale jakiś chochlik sprawił, że zagapiłem się podczas montażu i jest tak jak na schemacie :evil:
Ale wystarczy odwrócić kolejność 4 przewodów (dla każdej lampy) widocznych na zdjęciu przedstawiającym rezystory ceramiczne - na dole pod listwą lutowniczą - i będzie od najwyższej do najniższej.
Pozostało jeszcze wycięcie tylnej ścianki - nie licząc napisów, ale na te trzeba będzie poczekać znacznie dłużej.

Edit: odwróciłem kolejność kabelków :-) Teraz przełączanie rezystorów ma charakter bardziej intuicyjny - od najmniejszego do największego prądu neonówki (przełączając od lewej do prawej) - co mogę obserwować na miliamperomierzu. Dzięki za mobilizację w tym temacie :!:
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

Na koniec dorobiłem tylną ściankę z blachy aluminiowej perforowanej. Powinna zapewniać w miarę dobry przepływ powietrza.
Zasilacz_13.JPG
To kończy tym samym prace nad zasilaczem (chyba, żeby w trakcie eksploatacji coś jeszcze "wypłynęło").

Teraz można już myśleć o innych tematach - aczkolwiek myślę, że co najmniej tydzień odpoczynku od lamp dobrze mi zrobi ;-)
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Awatar użytkownika
gsmok
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 3908
Rejestracja: wt, 8 kwietnia 2003, 08:33
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: gsmok »

A może by tak w ramach relaksu jakiś opis do galerii Triody :)
Pozdrawiam
Grzegorz Makarewicz 'gsmok'
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

Ech...pisanie też wymaga wysiłku :-) Jak się skończy tydzień relaksu, to pomyślimy ;-)
Poza tym - zasilacz wciąż nie ma opisów, skal itp..., a te przydałyby się do ostatecznego opisu wykonania i zamieszczenia na Triodzie.
Trzeba jeszcze wymyślić jak one mają wyglądać - mam pewną koncepcję, ale nie przybrała ona jeszcze ostatecznego kształtu.

W każdym razie - jeśli chodzi o stylizację na lata 20-te, to podczas tego projektu "wyszło", że charakterystycznymi (oprócz listew wokół spodu obudowy) są: połączenie drewna z drewnem czyli zarówno przód jak i góra, i boki są wykonane z drewna (lub oklejone fornirem). Owo połączenie krawędzi, gdzie drewno spotyka się z drewnem.
Drugim elementem jest kształt obudowy - stosunkowo wąska i wysoka obudowa z dużą ścianką przednią, gdzie można "rozłożyć" wygodnie wiele pokręteł, skal, wskaźników, zacisków, itp....

W następnych etapach i projektach można by pomyśleć nad zaokrągleniami, ale to już wymaga większego "wysiłku stolarskiego". Jeszcze nie próbowałem wyginania forniru :roll:
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowo - żarzeniowy

Post autor: Jado »

To może teraz coś dla pobudzenia dla konstruktorów ;-)

Po ponad rocznej przerwie postanowiłem dokończyć swój zasilacz anodowo-żarzeniowy.
Brakowało w nim "tylko" wykończenia, czyli napisów, skal, tabliczki znamionowej, itp...

Zacząłem prace od projektowania w programie Inscape (jako, że używam linuxa).
Zasilacz posiada sporą ilość przełączników obrotowych (6), z których każdy musi mieć opis wszystkich pozycji, dodatkowo mamy tutaj kilkanaście gniazdek uniwersalnych skąd można pobierać napięcia zmienne i stałe, stabilizowane lub nie - w zależności od potrzeb. Trzy przełączniki dźwigienkowe też wymagają opisów, tak samo bezpieczniki i mierniki wychyłowe, itd, itp....
W sumie wyszło 6 skal, 37 opisów, tabliczka znamionowa i logo zasilacza - czyli dość sporo elementów do opisania.
Jako logo użyłem marki Harold - wcześniej użytej do mojego wzmacniacza "W stylu retro" - myślę, że ta linia stylistyczna będzie mogła również być kontynuowana w poźniejszych jakiś projektach.

Projektowanie w komputerze zajęło jednak cały dzień - mimo generatora skal - pluginu do Inscape'a, który w dużym stopniu ułatwia ich tworzenie. Jednak zawsze trzeba dostosować "kreseczki" skal do przełączeń przełączników obrotowych - tak żeby wszystko w każdym położeniu przełączników się zgadzało, a w projekcie użyte są przełączniki różnych typów, o różnych skokach, itp... tak więc w sumie było sporo z tym zabawy (typu: wydruk, wycięcie skali z papieru, przymierzenie - poprawka i znowu: wydruk, wycięcie, przymierzenie, itd...).
Potem trzeba było otrzymane tak projekty odpowiednio przekształcić w programach graficznych, aby dostosować je do późniejszej metody wytwarzania skal czyli metody fotograficznej z użyciem positivu.
Projekty zostały więc zamienione z czarnych na białe i odwrotnie (negatyw), a także poddane odbiciu lustrzanemu. Dopiero po tych zabiegach można przystąpić do dalszych prac czyli naświetlania.
Dwa wydruki złożone razem, nasycone następnie preparatem umożliwiającym przenikanie promieni UV przez papier utworzyły maski do naświetlania.
Potem to już standardowa procedura: wycięcie odp. kawałków blachy mosiężnej (pasujące wielkością do projektów), pokrycie ich positivem, suszenie, naświetlanie i trawienie.
Są to jednak dość newralgiczne procesy i najmniejszy błąd może skutkować błędem niweczącym całą pracę.
Na szczęście udało mi się ich w większym stopniu uniknąć - z wyjątkiem jednego, o czym będzie później :-)

Tak więc otrzymałem wytrawione kawałki blachy mosiężnej.
Teraz nastąpił etap ich wycinania za pomocą piłki włosowej, potem doszlifowywania krawędzi do potrzebnego rozmiaru (nigdy nie uda się wyciąć idealnie, lepiej więc zostawić pewien margines błędu niż "wjechać poza obrys" wycinanego elementu)., a na końcu dopolerowywanie krawędzi za pomocą gumki ściernej - do pełnej gładkości.
Tak otrzymane elementy są już gotowe do barwienia chemicznego. Za pomocą bawełnianego patyczka lub pędzelka nanosimy odrobinę preparatu w miejsca napisów i linii skal - tak, żeby pociemniały.
Potem zostaje jeszcze zeszlifowanie nadmiaru poczernienia z miejsc, które mają być odsłonięte i na koniec
polerujemy wszystkie emblematy do pełnego blasku jaki można osiągnąć z mosiądzu (a jest duży ;-) )
Ostatnią rzeczą którą musimy jeszcze zrobić jest pokrycie wszystkich elementów cienką warstwą lakieru caponowego, który będzie zabezpieczał emblematy przed zbyt szybkim ciemnieniem i matowieniem (o czym miałem okazję się przekonać obserwując napisy na moim wcześniej wykonanym Q-metrze).

Tak więc otrzymaliśmy wszystkie elementy i można je przymierzyć do zasilacza.

I w tym momencie okazało się, że zrobiłem błąd logiczny podczas tworzenia projektu dwóch skal :evil:
Chodzi o skale do przełączników włączających neonówki stabilizacyjne STR75 i STR150.
Jak poczytacie wyżej w tym wątku - kolega HaMar doradził mi, żebym zrobił przełączanie rezystorów szeregowych dla neonówek od największego, do najmniejszego - tak aby uniknąć "szoku napięciowego" neonówek. Tak też zrobiłem fizycznie, na schemacie zostało jednak po staremu czyli od najmniejszego do największego.
I projektując skale do tych przełączników zasugerowałem się schematem (kto pamięta po roku o wszystkich szczegółach) - no i było źle :cry:

Nie pozostało nic innego jak zacisnąć zęby i cofnąć się do początku, i od nowa zaprojektować te dwie skale (na szczęście inne elementy były OK) - przy okazji dokonałem kilku małych poprawek w trzech napisach, które jak wydawało mi się były trafniejsze niż te pierwotnie wymyślone (w życiu czasem jest jak w grze planszowej - cofasz się o dwa pola lub nawet na początek ;-) ).

Ostatecznie jednak miałem na koniec wszystkie elementy gotowe do montażu na zasilaczu :D

Tylna ścianka wykonana z perforowanego aluminium trochę raziła swoją surowością, więc postanowiłem ją pomalować - do tego celu doskonale nadaje się farba w sprayu Deco Color. Nie omieszkałem więc jej użyć :-)
Po dołożeniu tabliczki znamionowej na tylną ściankę wyszło coś takiego:
Harold_zasilacz_6.JPG
W zbliżeniu:
Harold_zasilacz_5.JPG
Tył jednak jest skromnie ubogi w porównaniu z mnogością elementów od strony czołowej :-) :
Harold_zasilacz_8.JPG
Widok boczny:
Harold_zasilacz_1.JPG
Jeszcze kilka zbliżeń na skale i napisy:
Harold_zasilacz_3.JPG
Harold_zasilacz_2.JPG
Logo tym razem jest wygięte wypukle - odwrotnie niż we wzmacniaczu:
Harold_zasilacz_4.JPG
Mierniki po prawej stronie - trochę zbyt współczesne, zostały nieco przyczernione za pomocą czarnej samoprzylepnej folii - choć oczywiście ich kształtu już nie da się zmienić.

Jakie wnioski płyną z tej konstrukcji?
Oczywiście jestem zadowolony z działania i wyglądu urządzenia, ale pewne rzeczy mogły być jak zwykle zrobione lepiej. Zwłaszcza w kwestii obudowy i wyglądu.
Użyłem tutaj pudełka drewnianego stworzonego pierwotnie dla innego mojego urządzenia (czyli recycling) - spowodowało to jednak pewne ograniczenia w przestrzeni jaką miałem do wykorzystania w nowym projekcie.
Zasilacz jest więc (przy swej mnogości elementów, gniazd i przełączników) nieco zbyt przeładowany - trzeba było np. ciąć gniazda bananowe i uniwersalne od strony wewnętrznej, bo inaczej dotykałyby do transformatora.
Podobnie jest nieco za mało miejsca na płycie czołowej zasilacza do wygodnego rozmieszczenia wszystkich przełączników. Dopiero po dołożeniu skal, które jednak trochę miejsca zajmują okazało się, że ledwo się niektóre mieszczą na przodzie, a ze skali dla potencjometru 2,2k/4W całkiem zrezygnowałem (choć jest projekt w komputerze) - po przymiarce okazało się, że będzie zbyt ciasno i "nagranoszone" wizualnie.
Lepiej więc w tym przypadku było by wykonać obudowę indywidualnie dla danego urządzenia - o rozmiarach wynikających z wielkości i ilości elementów jakie to urządzenie posiada - użycie gotowca zawsze jest jakimś kompromisem.

Następnym razem mam nadzieję uwzględnić te wszystkie wnioski :-)
Tworzenie napisów zajęło ok. 4,5 dnia roboczego czyli jest to dość czasochłonne zajęcie o czym trzeba również pamiętać w przyszłych projektach.

No i tyle w temacie :-)
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
kjakub
20...24 posty
20...24 posty
Posty: 23
Rejestracja: śr, 21 października 2015, 23:30
Lokalizacja: G. Śląsk

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: kjakub »

:shock: Wow! Jestem pod ogromnym wrażeniem finalnego efektu. Odwaliłeś kawał świetnej roboty. Chylę czoła!

Może nie napisałeś, a może z wrażenia gdzieś mi umknęło: czy mógłbyś podzielić się informacją czym trawiłeś napisy w blaszkach mosiężnych i czym je czerniłeś?
Awatar użytkownika
Jado
1250...1874 posty
1250...1874 posty
Posty: 1867
Rejestracja: pn, 15 maja 2006, 11:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Regulowany zasilacz anodowy

Post autor: Jado »

Dzięki za miłe słowo :-)

Trawiłem jak zwykle w roztworze: kwas solny + perhydrol. Do czernienia użyłem preparatu stosowanego przez witrażystów pod nazwą "patyna czarna". Są też inne preparaty, ale ich nie próbowałem (może ktoś ma jeszcze doświadczenie w tej materii?).
Pozdrawiam

Jado.

"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu"
ODPOWIEDZ