Temat ten wypłynął w innym wątku, ale żeby nie zaśmiecać tamtego przenoszę wypowiedź tutaj.
Zasilacz do zasilania układów lampowych jest dla "eksperymentatora lampowego" niezbędny.
Postanowiłem więc "zmajstrować coś na kształt" z dostępnych, posiadanych już materiałów i części (nie wystarczy zbierać


Początkowo rozważałem zrobienie zasilacza według któregoś z dostępnych schematów stabilizatorów lampowych, ale nie podobało mi się to, że stosunkowo dużo mocy traci się na żarzenie lamp stabilizatora, jak również - przy ustawieniu niskiego napięcia wyjściowego - mamy duży spadek napięcia anodowego na lampach stabilizatora, czyli dalsze straty.
Pozytywne doświadczenia z autotransformatorami, skierowały moje myśli w tym kierunku.
Jednakże zamiast autotransformatora postanowiłem nawinąć specjalny transformator z odp. liczbą uzwojeń wtórnych (anodowych), które przełączane za pomocą przełączników będą dawać w rezultacie żądane napięcie.
Powstały dwa uzwojenia - jedno "dokładne", gdzie odczepy są co 10V w zakresie 0-50V, oraz drugie "zgrubne", gdzie odczepy mamy co 50V w zakresie 0-350V.
Oba uzwojenia połączone szeregowo za pomocą wielopozycyjnych przełączników dają w rezultacie napięcie anodowe w zakresie 10-400V ze skokiem co 10V.
W ten sposób - w zależności od potrzeb można ustawić dowolne napięcie, bez niepotrzebnej straty mocy w postaci spadku napięcia na lampie stabilizatora.
Aby uniknąć dalszej komplikacji uzwojeń, zrezygnowałem z lampy jako elementu prostowniczego i zastosowałem krzemowy mostek Graetza na napięcie 1000V/2A.
Tranformator posiada również kilka uzwojeń żarzenia - 4V, 6,3V oraz łączone 4+2,3V dające razem 6,3V. Można zatem "kombinować" na różne sposoby łącząc je np. szeregowo aby otrzymać 12,6V, itp... Uzwojenie 4-voltowe (single) jest wykonane ze szczególnie staranną izolacją umożliwiającą wykorzystanie go jako uzwojenie żarzenia lampy prostowniczej - gdyby zachciało nam się eksperymentów z prostownikami lampowymi.
Do wykonania transformatora wykorzystałem tranformator kupiony u p. Sławka na Wolumenie za...20zł

Uzwojenie pierwotne nawinięte na oddzielnej sekcji karkasu drutem 0,5 pozostawiłem nietknięte (o czym napiszę szerzej później), na drugiej połówce karkasu wykonałem wszystkie potrzebne, obliczone uzwojenia.
Trochę było z tym wszystkim zabawy, ale przecież nie spieszy nam się

Tak wyszedł transformatorek:
Zakupione na Wolumenie listwy z łączówkami znakomicie się tutaj, przy dużej liczbie odczepów przydały:
Mając wykonany najważniejszy element zasilacza - transformator, mogłem pomyśleć o obudowie.
Wzrok mój padł na obudowę po byłej naświetlarce UV (nową umieściłem we wnętrzu starego skanera) jako dawcy

Po przymiarce okazało się, że obudowa nada się:
Ponieważ ostatnio moim ulubionym stylem jest "styl drewniany a la lata 20-te" postanowiłem pójść tą drogą również w tym wypadku.
Obudowa - po wykonaniu wszelkich potrzebnych otworów montażowych i zamaskowaniu starych (po naświetlarce) otworów, została oklejona fornirem dębowym, pomalowana bejcą i polakierowana:
Jak widać nie omieszkałem też dodać charakterystycznej listwy u dołu obudowy, która w tym przypadku spełnia również rolę praktyczną, poszerzając spód dość wąskiej i wysokiej obudowy - zwiększając tym samym jej stabilność.
Od środka widać otwory montażowe - jeszcze zakryte fornirem, ale za chwile zostanie on z tych miejsc usunięty za pomocą frezu.
Na pierwszym planie widać przełączniki napięć przygotowane do montażu.
Przełączniki te posiadają specyficzną cechę - można je przełączyć dopiero po zwolnieniu blokady.
Zwolnienie tej blokady powoduje jednoczesne rozwarcie styków przełącznika. Zabezpiecza to przed krótkotrwałym zwarciem sąsiednich styków jakie występuje w zwykłych przełącznikach podczas przełączania. Zastosowałem takie przełączniki dlatego, że do sąsiednich styków będą podłączone uzwojenia anodowe transformatora, gdzie różnica napięć między odczepami będzie wynosić 36,5VAC. To powodowało by krótkotrwałe zwarcia tych uzwojeń.
Aby zminimalizować tętnienia w napięciu anodowym zasilacza postanowiłem wykonać układ filtru w postaci kondensatorowo-dławikowej. Początkowo planowałem 1 dławik, ale ze względu na dosyć duży prąd jaki miał on przenosić (do 200mA) musiał on być wykonany stosunkowo grubym drutem, a przez to ilość zwojów jakie mogły się zmieścić na rdzeniu była dość mała czyli indukcyjność dławika nie była by zbyt duża. Stąd też decyzja o dodaniu drugiego dławika.
Indukcyjności dławików wyszły odpowiednio 5H i 4H.
Do tego dodałem 3 kondensatory elektrolityczne 220uF/500V, co powinno zapewnić dość skuteczną filtrację napięcia anodowego przy jednocześnie dość małym spadku napięcia stałego na dławikach.
Zasilacz został wyposażony w rodzaj "płyty czołowej" wykonanej z bakelitu, gdzie znalazły się wszystkie zaciski i gniazda:
Do sygnalizacji załączenia zasilania dałem zgrabną neonówkę sygnalizacyjną w oprawce - od razu na 230V (220 dokładnie)

Ponieważ obudowa jest dość wąska, a za płytą czołową znajduje się transformator - czyli miejsca jest mało - trzeba było ciąć wystające części zacisków, tak aby otrzymać najniższe elementy.
Po zamontowaniu wszystkich części do obudowy otrzymaliśmy taki oto wygląd urządzenia:
Teraz można było przystąpić do montażu elektrycznego wszystkich części według "wykoncypowanego" schematu:
Przepraszam za słabą jakość, ale rysowałem z ręki

C.D.N. (jutro)