Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Jeśli informacja nie pasuje do żadnego działu, a musisz się nią podzielić - zrób to tutaj.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd

Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7086
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Romekd »

Witam.
Tomek Janiszewski pisze:Gdy dopuści się użycie tranzystorów obydwu polaryzacji (np. AD365 + BF504; jak się ten ostatni nie podoba to oczywiście i BF520, BC527, BC108 etc. może być) otrzyma się stabilizator odporny na zwarcia (której to cechy brakuje układowi tematycznemu), a przy tym low dropout. Schemacik prosty aż do bólu (i sprawdzony osobiście w wielu wykonaniach!) (...)
Tomku, przedstawiane przez Ciebie układy są ciekawe, gdyż wykorzystują pewne cechy półprzewodników i przy swojej prostocie mają wiele przydatnych funkcji. Na tym niestety kończą się ich zalety, a zaczynają wady.. Widywałem masę podobnych rozwiązań. Niestety z technicznego punktu widzenia trącą one amatorszczyzną i nadają się głównie dla majsterkowiczów, mających nieograniczone ilości wolnego czasu na zabawę w ich uruchamianie... Są po prostu niepowtarzalne i przy każdym wykonywanym egzemplarzu wymagają indywidualnego dobierania parametrów wielu elementów. W Twoim układzie wyjściowy prąd maksymalny jest ściśle powiązany ze wzmocnieniem szeregowego tranzystora, a to wzmocnienie jest bardzo zróżnicowane i zależy od tego na jaki egzemplarz tranzystora trafimy. Dla proponowanego przez Ciebie TG70 wzmocnienie może wynosić od 17 do 110 ( http://www.pwl.mikrokontroler.pl/polprz ... 0/tg70.htm ) i również w tak szerokich granicach należałoby dobierać wartość rezystora ustalającego maksymalny prąd wyjściowy. Dodatkowo wzmocnienie prądowe zmienia się znacznie ze zmianami temperatury tranzystora, co powoduje, że tak precyzyjnie dobrany prąd i tak będzie się zmieniał przy zmianach temperatury zewnętrznej i mocy traconej w tranzystorze (ta będzie również zależała od ciągle zmieniającej się wartości napięcia w sieci elektrycznej). W załączniku poniżej zamieszczam wykres przedstawiający zmiany współczynnika wzmocnienia prądowego, spowodowane zmianami temperatury tranzystora 2N2219A:
wzm_2N2219A.png
Jako źródło napięcia odniesienia proponujesz użyć diody Zenera, a te jak wiadomo mają najczęściej 5. i 10. procentową tolerancję napięcia przy ściśle określonej wartości prądu. W granicach prądów dopuszczalnych dla danej diody rozrzut wartości napięcia Zenera będzie jeszcze większy:
Diody BZP630.png
To powoduje, że dla uzyskania dokładnego napięcia wyjściowego trzeba będzie żmudnie dobierać samą diodę i kolejny rezystor, ustalający jej prąd. W warunkach produkcyjnych tego typu działania są absolutnie nie do przyjęcia i jak już wspomniałem bawić się w nie mogą tylko majsterkowicze-dłubacze...
Tomek Janiszewski pisze:(...)angażowanie do tego celu wzmacniacza operacyjnego, po to tylko aby otrzymać urządzenie o miernych walorach trąci prymitywizmem technicznym. Obwieszanie wzmacniacza operacyjnego dodatkowym stopniem wzmacniającym napięcie (tutaj tranzystorem regulacyjnym) trąci mi ciężkimi do przezwyciężenia problemami z zachowaniem stabilności.
Mówisz "mierne parametry"..? :shock: Myślę, że parametry układu zaproponowanego przez AZ11 będą co najmniej kilkadziesiąt razy lepsze niż parametry Twojego układu, Tomku, choć nie będzie w nim zabezpieczenia przed zwarciem (w prosty sposób można go dorobić). W dodatku parametry te będą powtarzalne w każdym wykonanym egzemplarzu. To właśnie dzięki zastosowania wzmacniacza operacyjnego, pomimo że typ ten jest już zupełnie przestarzały (wymyślono go w roku 1967) parametry będą bardziej stabilne. Prowadząc firmę, zajmującą się projektowaniem elektroniki, zaprojektowałem wiele zasilaczy ze wzmacniaczami operacyjnymi i tranzystorami, jako wykonawczymi elementami regulacyjnymi. Nigdy tego typu połączenia nie stwarzały najmniejszych problemów, tak że Twoje obawy o stabilność są mocno wyolbrzymione (wrzuć ten układ na symulator i sprawdź..). Ja dzisiaj wykonałem układzik zaproponowany przez AZ12. Zamiast TL431 użyłem LT1004ACZ-1.2 o napięciu 1,235 V, zamiast BAP812 wstawiłem zielonego LED-a, w miejsce R4 (1 kΩ) dałem 300 Ω, a zamiast rezystora 4,7 kΩ (R1) wstawiłem 2,2 kΩ, uzyskując na wyjściu 5,071 V. Przy obciążeniu wyjścia prądem 0,45 A i zmianach napięcia zasilania od 5,3 V do 20 V napięcie wyjściowe ulegało zmianie o ok. 1 mV. Skuteczna wartość napięcia szumów wyniosła 0,26 mV w paśmie 10 Hz...300 KHz. Uważasz, że są to parametry układu, który "trąci prymitywizmem technicznym"? Poza tym układ działa poprawnie, pomimo że użyłem w nim napięcia referencyjnego o wartości niższej niż zaproponował AZ12, więc jak ma się do tego ta część Twojej wypowiedzi?
Tomek Janiszewski pisze:Już nie mówiąc o tym że ujemny swing na wyjściu wzmacniacza 741 wynosi ok. 1V (pod tym względem lepszy byłby LM358 gdzie swing sięga zera) co uniemożliwi poprawną pracę tranzystora T1 (trzeba by zasilać jego bazę przez dzielnik oporowy).
Pozdrawiam,
Romek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .
Awatar użytkownika
AZ12
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5475
Rejestracja: ndz, 6 kwietnia 2008, 15:41
Lokalizacja: 83-130 Pelplin

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: AZ12 »

Z tego względu układy zasilaczy stabilizowanych zawierające diodę Zenera jako źródła napięcia odniesienia dość często zawierały mały potencjometr montażowy węglowy służący do dokładnego nastawiania napięcia wyjściowego.
Ratujmy stare tranzystory!
JAMCIR
75...99 postów
75...99 postów
Posty: 86
Rejestracja: ndz, 6 lipca 2014, 12:58
Lokalizacja: centrum

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: JAMCIR »

Pozwolę sobie zapytać:
Czy do "tranzystorowych odbiorników małej mocy" naprawdę potrzebne są aż tak dokładne napięcia zasilania?
O ile dobrze pamiętam to odbiorniki Koliber, Dana, Monika były zasilane oryginalnie z baterii "paluszków" w dodatku "węglowych" i musiały pracować z napięciem w dość szerokim zakresie - bateria nowa potrafiła mieć ok. 1,6V, a już po kilku godzinach umiarkowanej eksploatacji poniżej 1,2V... I radio grało nadal, może nieco ciszej z większymi zniekształceniami (kto na to zwracał uwagę wtedy...), ale grało...
Budowanie specjalnie aż tak wyuzdanego technicznie ( ;) ) zasilacza to (dla mnie oczywiście - proszę mnie skrzyczeć jeśli się mylę) jak strzelanie z bazuki do muszki owocówki.
6 V można uzyskać znacznie prościej - LM7806 i wszystko jasne.

Pozdrawiam. J.
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7086
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Romekd »

JAMCIR pisze:Budowanie specjalnie aż tak wyuzdanego technicznie ( ;) ) zasilacza to (dla mnie oczywiście - proszę mnie skrzyczeć jeśli się mylę) jak strzelanie z bazuki do muszki owocówki.
6 V można uzyskać znacznie prościej - LM7806 i wszystko jasne.
100% racji - napięcie baterii spada w miarę jej rozładowywania, rezystancja wewnętrzna wzrasta, a radio przez cały ten okres działa prawidłowo.. Więc i zasilacz do takiego radia nie musi mieć "wyśrubowanych w kosmos" parametrów. Problem polega na tym, że AZ12 przedstawił banalnie prosty, ale poprawny od strony technicznej układ i od razu pojawiły się odpowiedzi, że stabilizator nie będzie działał, bo nie te napięcia wejściowe (bzdura), że ujemny "swing" na wyjściu wzmacniacza 741 nie sięga zera, przez co tranzystora T1 nie będzie się dało poprawnie wysterować (tu już w ogóle się pogubiłem i straciłem orientację o czym Kolega Tomasz pisze.. :wink: ), oraz że pojawią się "ciężkie do przezwyciężenia" problemy ze stabilnością.. (ręce mi opadły..).
A najśmieszniejsze jest to, że opisanie tych wszystkich "problemów" kosztowało piszących w wątku więcej czasu i energii, niż trwa wykonanie tego banalnego układziku i przekonanie się, że działa on całkiem poprawnie.. :lol:

Pozdrawiam,
Romek
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .
elektrit
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 927
Rejestracja: ndz, 24 stycznia 2010, 11:20
Lokalizacja: Brzesko-Okocim

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: elektrit »

Panowie, ależ przecież taki zasilacz to przerost formy nad treścią. No po co to komu? Toć przecież w dawnych czasach np. w MT zasilacze do Kolibrów czy Eltr były sugerowane w najprostszej postaci:
http://www.mt.com.pl/archiwum/64-MT-04-Prostownik.pdf
(ps-błąd na schemacie- połączenie między katodami diod a punktem środkowym trafo) do zasilaczy ZOT-1 .
Poszukuję 1R5T.
Awatar użytkownika
Romekd
moderator
Posty: 7086
Rejestracja: pt, 11 kwietnia 2003, 23:47
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Romekd »

Ale pod jakim względem jest to "przerost formy nad treścią"? Układ μA741, to mający już niemal 50 lat operacyjny "dinozaur" (wiele współcześnie produkowanych WO potrafi mieć z 1000 razy lepsze parametry..). Koszt elementów elektronicznych nie przekracza złotówki (pomijam tu koszt transformatora i obudowy, gdyż niezależnie od przyjętej topologi wykonywanego układu będzie on podobny), a poza tym najczęściej tego typu elementy zalegają u każdego z nas w szufladach, więc tak właściwie nic nie kosztują.. Czas potrzebny do wykonania układu próbnego (wraz z pomiarami), to około trzech minut. Cel? Dla zabawy.., i sprawdzenia czy podawane przez Kolegów problemy mogą w tym układzie faktycznie wystąpić... Więc gdzie tu przesada?
741.jpg
Pozdrawiam,
Romek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
α β Σ Φ  Ω  μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .
Awatar użytkownika
zjawisko
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 926
Rejestracja: sob, 27 lutego 2010, 00:22

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: zjawisko »

A czy próbowałeś (przy odpowiednio większej wartości R4) dokonać kontrolowanego przeciążenia tego stabilizatora? W tak prymitywnym układzie nie ma sensu nawet mówić o jakimś przewidywalnym i stabilnym ograniczeniu prądowym, ale zupełnie zadowalające byłoby, gdyby tranzystor przeżył krótkotrwałe zwarcie wyjścia. I dalej (być może naiwnie) wierzę, że odpowiednio duża wartość R4 jest w stanie to "mimochodem" zapewnić.
Od kilku dni zabieram się do poskładania modelu do testów ale jak na razie albo latam albo odsypiam...
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem (...) podumaj przez chwilę.
Wisława S.
JAMCIR
75...99 postów
75...99 postów
Posty: 86
Rejestracja: ndz, 6 lipca 2014, 12:58
Lokalizacja: centrum

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: JAMCIR »

Romekd pisze:Ale pod jakim względem jest to "przerost formy nad treścią"?..........Cel? Dla zabawy.... Więc gdzie tu przesada?
Czyżbym nierechcący wsadził kij w mrowisko? Nie to było moim celem - po prostu oglądam cykl "RS-Elektronika" i tam w jednym z odcinków był opisany ten (LM7806) układ (między innymi rzecz jasna). Z tego co mówił i przedstawiał Autor taki stabilizator w pełni (a nawet z zapasem - mając na uwadze zamieszczony przez Kolegę elektrit link do artykułu) realizuje zapotrzebowanie większosci radioodbiorników małej mocy. A czemu "strzelanie z bazuki..."? A bo zamiast kilkunastu elementów wystarczy zaledwie kilka - a to już można zrobić nawet bez płytki "na pająku" (montaż przestrzenny).
Jedynym co może usprawiedliwiać (znów - to moje /ignoranta/ zdanie) taką konstrukcję na WO 741 to chyba tylko chęć wyważenia otwartych drzwi - w pozytywnym tego słowa znaczeniu (czyli w celu edukacyjnym). W zastosowaniu praktycznym - szybciej, łatwiej i zdecydowanie przyjemniej jest zbudować taki zasilacz na LM'ie.

Pozdrawiam. J.
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Tomek Janiszewski »

Romekd pisze:Tomku, przedstawiane przez Ciebie układy są ciekawe, gdyż wykorzystują pewne cechy półprzewodników i przy swojej prostocie mają wiele przydatnych funkcji.
Po raz pierwszy spotkałem się z układem tego rodzaju w "Radiotechnice dla praktyków" Masewicza. Był to przedruk z "RiK nr 11/1972 str. 273. Można go sobie ściągnąć z Triody, albo z Elektrody:
http://www.elektroda.pl/rtvforum/topic2397215-30.html
Istotną wadę, jaką stanowi obecność rezystora "startowego" o oporności pojedynczych kiloomów między wejściem a wyjściem (R1 na schemacie z RiK) który nie daje pewnego startu (zwłaszcza przy obciążeniu mającym charakter "żarówkowy") a przy tym przepuszcza na wyjście wszelkie śmieci z prostownika usunięto na schemacie z któregoś nru sowieckiego "Radia", na którym się opierałem. Dołożenie diody D2 (na przytaczanym przeze mnie schemacie) pozwoliło zwiększyć rezystor "startowy" do wartości megaomowych, ale pod warunkiem że w bazie tranzystora T2 nie będzie się stosować dzielnika napięcia (jak w uproszczonym schemacie na rys. 3 w RiK lecz diodę Zenera lub wzmacniacz błędu (choćby taki jak na schemacie z rys. 2 w RiK.)
Na tym niestety kończą się ich zalety, a zaczynają wady.. Widywałem masę podobnych rozwiązań. Niestety z technicznego punktu widzenia trącą one amatorszczyzną i nadają się głównie dla majsterkowiczów, mających nieograniczone ilości wolnego czasu na zabawę w ich uruchamianie... Są po prostu niepowtarzalne i przy każdym wykonywanym egzemplarzu wymagają indywidualnego dobierania parametrów wielu elementów.
W praktyce nie ma to jednak istotnego znaczenia gdy buduje się takie zasilacze jednostkowo a nie seryjnie. Blisko ćwierć wieku temu, gdy o białych LEDach o wysokiej wydajności nikt nie słyszał, za to pojawiły się miniaturowe żarówki halogenowe do latarek, mające wydajność niemal dwukrotnie większą w porównaniu z konwencjonalnymi ale bardzo wrażliwe na pezeciążenia - zbudowałem sobie taki prościutki dwutranzystorowy stabiliazator który zasilał żarówkę halogenową z dynama rowerowego (oczywiście za pośrednictwem prostownika z filtrem). Też się na nim nie zawiodłem.
W Twoim układzie wyjściowy prąd maksymalny jest ściśle powiązany ze wzmocnieniem szeregowego tranzystora, a to wzmocnienie jest bardzo zróżnicowane i zależy od tego na jaki egzemplarz tranzystora trafimy.
I to wyraźnie zastrzegłem, zalecając przy tym aby stosować tranzystory majace zapas obciążalności prądowej.
Dodatkowo wzmocnienie prądowe zmienia się znacznie ze zmianami temperatury tranzystora, co powoduje, że tak precyzyjnie dobrany prąd i tak będzie się zmieniał przy zmianach temperatury zewnętrznej i mocy traconej w tranzystorze (ta będzie również zależała od ciągle zmieniającej się wartości napięcia w sieci elektrycznej).
Jednakże moc ta będzie mniejsza niż w klasycznych rozwiązaniach. Jest to bowiem układ "low dropout" działający już przy ułamkach wolta różnicy napięć wejście - wyjście, dzięki czemu można tak dobrać napięcie wyprostowane aby zmniejszyć moc traconą w tranzystorze szeregowych. Wtórnikowe stabilizatory wymagają najczęściej paru woltów różnicy: co najmniej jedno napięcie złączowe (lub kilka jeśli stosuje się układ Darlingtona) plus spadek napięcia na rezystorze lub źródle prądowym zasilającym bazę tranzystora szeregowego. W stanie zwarcia moc będzie także dużo mniejsza (przy prawidłowo dobranym R1) bowiem nie jest to prosty ogranicznik prądu lecz układ z cofającą się charakterystyką. Rzecz jasna, w wielu zastosowaniach, szczególnie tam gdzie mamy do czynienia z prądami idącymi w dziesiątki amperów takie niedokładne, zależne od temperatury ograniczenie prądowe byłoby nie do przyjęcia, tu jednak chodzi tylko o zasilanie przysłowiowego Koliberka.
Jako źródło napięcia odniesienia proponujesz użyć diody Zenera, a te jak wiadomo mają najczęściej 5. i 10. procentową tolerancję napięcia przy ściśle określonej wartości prądu. W granicach prądów dopuszczalnych dla danej diody rozrzut wartości napięcia Zenera będzie jeszcze większy:
Niestety wadą najprostszego dwutranzystorowego układu jest brak możliwości płynnej, precyzyjnej regulacji napięcia wyjściowego. Przy tym napięcie wyjściowe zależy tutaj wprost od spadku napięcia na łańcuchu diod D2-D4, a ten zależy od prądu emitera traznystora T2, a tym samym od prądu obciążenia. Z tego też względu poleciłem łańcuch diod D3-D4 zamiast zastąpić go diodą Zenera na niskie napięcie (np. BZP683-3,3V) która ma jak wiadomo bardzo duży opór różniczkowy. Natomiast dioda D1 pracuje przy niemal stałym prądzie (dzięki zasilaniu jej przez szeregowy rezystor R2 ze stabilizowanego napięcia wyjściowego, co nie ma miejsca w układzie rozpoczynającym artykuł (stąd potrzeba zastosowania scalonego źródła napięcia odniesienia) i dlatego jej opór różniczkowy nie ma wielkiego znaczenia. Zastąpienie tej diody najprostszym choćby wzmacniaczem błędu z jednym tranzystorem sprawi że również spadek napięcia na diodach D2-D4 straci wpływ na napięcie wyjściowe, dzięki czemu użyta we wzmacniaczu błędu dioda Zenera (nadal pracująca w warunkach praktycznie stałego prądu) będzi mogła być dobrana nie ze względu na minimalną oporność różniczkową (osiąganą przy Uz=7,5V) lecz ze względu na minimalną zależność temperaturową (osiąganą przy Uz=5,1V, z uwzględnieniem zależności temperaturowej złącza B-E tranzystora T2). A przy pomocy dzielnika oporowego w bazie będzie można precyzyjnie dobrać żądaną wartość napięcia wyjściowego, pamiętając tylko aby nie nasycić tranzystora we wzmacniaczu błędu. Ten ostatni warunek sprawi że dla napięcia wyjściowego 6V trzeba by zastosować diodę Zenera na napięcie niższe od optymalnego ze względu na stabilność, tj na 4,3V lub mniej, albo też zastosować różnicowy wzmacniacz błędu z dwoma tranzystorami (w sumie będzie ich 4, wszystkie o przeciwnym typie przewodnictwa względem tranzystora wykonawczego) i wówczas można zastosować diodę Zenera na 4,7V, także charakteryzującą się dobrą stabilnością temperaturową.
To powoduje, że dla uzyskania dokładnego napięcia wyjściowego trzeba będzie żmudnie dobierać samą diodę i kolejny rezystor, ustalający jej prąd. W warunkach produkcyjnych tego typu działania są absolutnie nie do przyjęcia i jak już wspomniałem bawić się w nie mogą tylko majsterkowicze-dłubacze...
No a niby kim my jesteśmy? :lol:
Mówisz "mierne parametry"..? :shock: Myślę, że parametry układu zaproponowanego przez AZ11 będą co najmniej kilkadziesiąt razy lepsze niż parametry Twojego układu, Tomku
Nie od dziś wiadomo że "uniwersalne" wzmacniacze operacyjne których najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem jest 741 mają parametry zupełnie nieodpowiednie jak na potrzeby stabilizatorów napięcia. Tam niekoniecznie potrzebne są małe napięcia i prądy niezrównoważenia czy wejściowe prądy polaryzacji, natomiast poczesne miejsce zajmuje szybkość. Popatrz sobie na "wzmacniacz operacyjny" wchodzący w skład także reprezentatywnego stabilizatora napięcia, mianowicie 723. Toż to istny prymityw: pojedynczy stopień różnicowy, obciążony źródłem (nawet nie lustrem!) prądowym) sterujący wtórnikiem w układzie Darlingtona. A jednak takie rozwiązanie wystarcza, i zapewnia wysokie parametry, w tym małą dynamiczną oporność wyjściową zasilacza. Z 741 będzie się to zachowywać tak jak z indukcyjnością włączoną między stabilizator a obciążenie.
choć nie będzie w nim zabezpieczenia przed zwarciem (w prosty sposób można go dorobić).
Ano będzie można, choć kosztować to będzie dodatkowy tranzystor, oraz stratę 0,7V na rezystorze szeregowym, którego w proponowanym przeze mnie układzie nie ma.
Twoje obawy o stabilność są mocno wyolbrzymione
Chodziło mi o to że układ 741 (jak i większość innych) ma wewnętrzną korekcję częstotliwościową mającą zapewnić stabilną pracę w konfiguracji wtórnika napięciowego, tj przy głębokości sprzężenia zwrotnego 100%. Oczywiście, stabilność będzie zapewniona także w układach wzmacniaczy napięciowych (przy sprzężeniu słabszym niż 100%) ale już niekoniecznie przy sprzężeniu ponad 100%, tj przy obecności dodatkowego stopnia napięciowego. Oczywiście można obliczyć go tak aby stabilnośc była zapewniona (np. włączając dodatkowy kondensator między wejście "-" a wyjście układu 741) co jednak każe spodziewać się dalszego pogorszenia parametrów dynamicznych. A nie podejrzewałeś że jeszcze lepsze parametry uzyskałbyś stosując w miejsce 741 - "wzmacniacz operacyjny" sklecony choćby z tranzystorów układu UL1111?
Poza tym układ działa poprawnie, pomimo że użyłem w nim napięcia referencyjnego o wartości niższej niż zaproponował AZ12, więc jak ma się do tego ta część Twojej wypowiedzi?
Tomek Janiszewski pisze:Już nie mówiąc o tym że ujemny swing na wyjściu wzmacniacza 741 wynosi ok. 1V (pod tym względem lepszy byłby LM358 gdzie swing sięga zera) co uniemożliwi poprawną pracę tranzystora T1 (trzeba by zasilać jego bazę przez dzielnik oporowy).
Znów miałem na myśli fakt że układ 741 został pomyślany jako samodzielny element wzmacniający, niekoniecznie najodpowiedniejszy gdy chodzi o wysterowanie tranzystora NPN. Minimalna różnica napięcia wyjściowego względem ujemnego napięcia zasilającego jest dość znaczna (ok. 1V) co wymusza sięgania po środki umożliwiające pełne zatkanie tego tranzystora. Oprócz rezystora szeregowego oraz BAPki dałbym jeszcze dla pewności rezystor w okolicach 10k między bazą a emiterem tranzystora. I tak płytka montażowa puchnie nam coraz bardziej.

Pozdrawiam
Tomek
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Tomek Janiszewski »

JAMCIR pisze:w jednym z odcinków był opisany ten (LM7806) układ (między innymi rzecz jasna). Z tego co mówił i przedstawiał Autor taki stabilizator w pełni (a nawet z zapasem - mając na uwadze zamieszczony przez Kolegę elektrit link do artykułu) realizuje zapotrzebowanie większosci radioodbiorników małej mocy.
Niestety będąc podręcznikowym stabilizatorem opartym o wyjściowy wtórnik emiterowy w układzie Darlingtona cechuje się on bardzo znaczną minimalną różnicą napięć wyjściowych (sięgającą 2V). To samo dotyczy innego często stosowanego stabilizatora, mianowicie LM317. Dlatego też równoległe z nimi produkowano tzw. stabilizatory low dropout, mające zdublowany stopień wykonawczy: klasyczny wtórnik z Darlingtonem NPN był zbocznikowany tranzystorem pnp w układzie WE, mogący stabilizować już przy 0.5V napięcia róznicowego. Niestety był to tranzystor boczny o wyjątkowo marnych parametrach (beta w granicach 5!) wskutek czego przy napięciach różnicowych poniżej 2V (gdy Darlington tracił zdolność do pracy) taki układ zżerał na własne potrzeby blisko 20% aktualnego prądu obciążenia, przez co tracona w nim moc była i tak duża. Dopiero rozpowszechnienie się scalonych tranzystorów mocy MOSFET z kanałem P pozwoliło na skonstruowanie pełnowartościowego stabilizatora scalonego "low dropout"

Jeszcze warto by podłubać w stabilizatorze sowieckiego telewizorka "Elektronika Włodzimierz Lenin setna rocznica urodzin" (bo stąd wzięło się oznaczenie WL-100 - bez żartów!)
download/file.php?id=32681&mode=view
Jak widać - to też jest układ "low dropout" (regulacyjny tranzystor pnp w konfiguracji WE) Sterowany jest on przez układ zawierający dwa tranzystory o różnych typach polaryzacji. Istotną nowością w stosunku do układów przytaczanych przeze mnie poprzednio jest tutaj niepozorny rezystor R138 (15 omów) na którym występuje spadek napięcia zależny od prądu obciążenia (ściślej mówiąc - prądu bazy tranzystora wykonawczego T27). Kompensuje on wywołane tym samym czynnikiem zmiany napięcia złącz baza-emiter tranzystorów tworzących wzmacniacz błędu (T26 i T30) dzięki czemu rezystancja wewnętrzna stabilizatora zostaje zmniejszona.
Nie wiem jak innym, ale mnie właśnie takie zaskakująco proste chwyty się podobają, zdecydowanie bardziej niż filozofia brute force wyrażająca się w pakowaniu skomplikowanych schematowo (nawet jeśli stanowiących pojedynczy elementy) wzmacniaczy operacyjnych.
elektrit
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 927
Rejestracja: ndz, 24 stycznia 2010, 11:20
Lokalizacja: Brzesko-Okocim

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: elektrit »

Romekd pisze:Ale pod jakim względem jest to "przerost formy nad treścią"? Układ μA741, to mający już niemal 50 lat operacyjny "dinozaur"
Kolego Romku, ale to nie jest argument za wyciąganiem starej armaty na stare muchy; tak samo jak nonsensem było by stosowanie jeszcze starszej konstrukcji WO jaką był uA709 (1965 r.) bądź typowego stabilizatora LM723 (1968 r.)
Po co takie przekombinowanie zwykłego zasilacza do odbiornika kieszonkowego?
Poszukuję 1R5T.
JAMCIR
75...99 postów
75...99 postów
Posty: 86
Rejestracja: ndz, 6 lipca 2014, 12:58
Lokalizacja: centrum

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: JAMCIR »

elektrit pisze: Po co takie przekombinowanie zwykłego zasilacza do odbiornika kieszonkowego?
I właściwie na tym stwierdzeniu można by było zakończyć moim zdaniem dalsze dywagacje.
Pozostaje jeszcze tylko jedna kwestia która wynikła z wypowiedzi (a raczej jej fragmentu) Tomka Janiszewskiego - otóż, skoro jak sam Tomek pisze:
Tomek Janiszewski pisze:Niestety będąc podręcznikowym stabilizatorem opartym o wyjściowy wtórnik emiterowy w układzie Darlingtona cechuje się on bardzo znaczną minimalną różnicą napięć wyjściowych (sięgającą 2V). To samo dotyczy innego często stosowanego stabilizatora, mianowicie LM317. Dlatego też równoległe z nimi produkowano tzw. stabilizatory low dropout, mające zdublowany stopień wykonawczy: klasyczny wtórnik z Darlingtonem NPN był zbocznikowany tranzystorem pnp w układzie WE, mogący stabilizować już przy 0.5V napięcia róznicowego. Niestety był to tranzystor boczny o wyjątkowo marnych parametrach (beta w granicach 5!) wskutek czego przy napięciach różnicowych poniżej 2V (gdy Darlington tracił zdolność do pracy) taki układ zżerał na własne potrzeby blisko 20% aktualnego prądu obciążenia, przez co tracona w nim moc była i tak duża. Dopiero rozpowszechnienie się scalonych tranzystorów mocy MOSFET z kanałem P pozwoliło na skonstruowanie pełnowartościowego stabilizatora scalonego "low dropout"
..i dalej:
Skoro liniowy stabilizator typu LM 7806 wymaga aż minimum 2 V większego napięcia zasilania niż napięcie stabilizowane na wyjściu - czy to poniższe stwierdzenie:
Tomek Janiszewski pisze: przepuszcza na wyjście wszelkie śmieci z prostownika
...nie jest również wyznacznikiem tego, że jednak zbyt małe napięcie (z tętnieniami i "śmieciami") wymaga również i w wypadku stosowania stabilizatorów LDO większego niż te 0,5V (w przybliżeniu) napięcia wejściowego? Przecież zasada działania każdego stabilizatora polega na "odcięciu nadwyżki napięcia" - wraz ze wspomnianymi zakłóceniami (tętnieniami i "śmieciami") - żeby w ogóle można było mówić o stabilizacji i napięciu stałym a nie pulsującym;wyprostowanym?
Ile się zyskuje w wypadku stabilizatora LDO w porównaniu do "zwykłego" stabilizatora szeregowego? Te 2V to przy prądzie jaki będzie pobierany z takiego stabilizatora da w sumie i tak niewielką moc strat. Po co więc kombinować? Nie bardzo rozumiem - wszak cały czas mowa o zasilaczu do odbiorników małej mocy - żebyśmy takimi kombinacjami nie doszli do absurdu; gdzie koszt (nawet zabytkowego) radyjka będzie porównywalny z kosztem zasilacza o tak wyśrubowanych parametrach. Z tego co wysłuchałem (RS-Elektronika) stabilizatory LDO są stosowane przede wszystkim w układach, gdzie z wyższego (już wstępnie wy-stabilizowanego) napięcia musimy otrzymać kolejne - nieco tylko niższe od wejściowego (np. 3,3 z 5V). czyli (jak rozumiem) w takim zastosowaniu jest to niezbędne, i po to stabilizatory tego typu zostały wymyślone.
Po co więc utrudniać sobie życie i szukać problemów tam gdzie ich nie ma?
Nie będę też teraz liczyć ułamków procenta, by wyliczyć co i ile się zyskuje przy takim a ile traci przy innym układzie stabilizacji; ale wydaje mi się, że nawet dla 6V i poboru prądu rzędu 200mA to po prostu nie ma sensu.
Ja rozumiem -
Tomek Janiszewski pisze:No a niby kim my jesteśmy?
- można budować takie układy zasilaczy i mieć z tego satysfakcję. Tylko czy (mimo wszystko) nie jest to nadal ten przysłowiowy "przerost formy nad treścią"? Jest wiele "układów z epoki", które nadal są i jeszcze długo pewnie będą inspirować nas (w moim wypadku "przyszłych" (być może)) elektroników, znacznie bardziej przydatnych i (co dla mnie jest najważniejsze) - przystającymi do zastosowań w jakich będą one (lub ich unowocześnione aplikacje) wykorzystywane.
I dlatego nadal uważam, że w wypadku Kolibra, czy podobnego radyjka, takiej konieczności nie ma.
JAMCIR pisze:...chyba tylko chęć wyważenia otwartych drzwi...
:wink:

Pozdrawiam. J.
elektrit
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 927
Rejestracja: ndz, 24 stycznia 2010, 11:20
Lokalizacja: Brzesko-Okocim

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: elektrit »

JAMCIR pisze:stabilizatorów LDO większego niż te 0,5V .
Ale czy LDO w tym przypadku ma jakąś zasadność? Zawsze można użyć transformator o ten 1V wiekszym napięciu wtórnym, zaś przy tym poborze prądu odrobinę większe straty w stabilizatorze można bez najmniejszego trudu rozproszyć.
Poszukuję 1R5T.
JAMCIR
75...99 postów
75...99 postów
Posty: 86
Rejestracja: ndz, 6 lipca 2014, 12:58
Lokalizacja: centrum

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: JAMCIR »

elektrit pisze:
JAMCIR pisze:stabilizatorów LDO większego niż te 0,5V .
Ale czy LDO w tym przypadku ma jakąś zasadność? Zawsze można użyć transformator o ten 1V wiekszym napięciu wtórnym, zaś przy tym poborze prądu odrobinę większe straty w stabilizatorze można bez najmniejszego trudu rozproszyć.
Ależ - dokładnie o tym pisałem. :)
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Zasilacz do odbiorników tranzystorowych małej mocy

Post autor: Tomek Janiszewski »

elektrit pisze:
JAMCIR pisze:stabilizatorów LDO większego niż te 0,5V .
Ale czy LDO w tym przypadku ma jakąś zasadność? Zawsze można użyć transformator o ten 1V wiekszym napięciu wtórnym, zaś przy tym poborze prądu odrobinę większe straty w stabilizatorze można bez najmniejszego trudu rozproszyć.
Bardziej chodziło mi o to że w ekstremalnych warunkach (niskie napięcie w sieci, obciążenie zbliżone do maksymalnego, może nawet chwilowy, trwający ułamki sekundy zanik napięcia sieciowego) - stabilizator LDO ma większe szanse odciąć tego rodzaju zakłócenie, podczas gdy tradycyjny puści je już wtedy gdy napięcie wejściowe będzie jeszcze większe od wyjściowego o parę woltów. A skoro na elementach dyskretnych można bez trudu skonstruować stabilizator LDO, dodatkowo mający "darmowe" zabezpieczenie pzwar - właściwie dlaczego by tego układu nie znać, i przy sposobności go nie stosować? Czasem bywa i tak że napięcie po wyprostowaniu okazuje się nieprzyjemnie bliskie założonemu napięciu stabilizowanemu, a transformatora który dostarczałby o te pojedyncze wolty więciej nie ma - i co wtedy? Pakować taki który dostarczy nie o 2 lecz o blisko 10V więcej, czy kombinować z powielaczami napięć?