Rzadko wypowiadam się w tym dziale, jako że szeroko pojęta technologia lamp to nie moja "działka". Jednak, wpadł w moje ręce eksponat, którego dziwne właściwości przedstawię licząc na próbę wspólnego rozwiązania zagadki.
Eksponatem jest tytułowa EF80, produkcji POLAM'u w wersji z siatkowym ekranem. Trafiła do mnie wraz z innymi "rupieciami", zarówno NOS jak i używanymi. Stan idealny, nadruki bez zatarć, brak charakterystycznej dla długiej pracy warstwy zastałego kurzu, jako i brak śladów "doczyszczania" bańki, wewnątrz której nie ma również nalotów/metalizacji spowodowanych długotrwałą pracą, getter bez zastrzeżeń. Podsumowując - oglądowo NOS.
Włożona na tester (P512) nie wykazywała zwarć ani upływności. Dopiero pomiar emisji był zaskoczeniem. Lampa "nagrzewa się" około 45 minut, osiągając (BARDZO POWOLI) Ia=2,6mA (pole OK dla tego testera to 2,8-4mA) oraz S=2,2mA (stan OK to 2,4mA). Pomiar powtórzony po 24 godzinach stabilizował się już tylko 10 minut (dla sprawnych jest to poniżej 1 minuty). Odłożyłem "okaz" na półkę, aby powrócić do niego po dwóch miesiącach. I znów "nagrzewanie" trwające około 45 minut, do parametrów "prawie" katalogowych.
Podejrzewając uszkodzenie grzejnika, odczekałem kilka godzin i podłączyłem do stabilizowanego zasilacza 6,3V (DC). I tu kolejne zaskoczenie, prąd stabilizuje się na poziomie 322mA w ciągu niecałej minuty! A więc czas jak dla sprawnej lampy, ale prąd o 7,5% za duży. Niestety, nie znalem nigdzie dopuszczalnego rozrzutu prądu żarzenia, nie wiem więc czy te 7,5% to jeszcze norma czy już za dużo.
Dodam, że temperatura osiągana w testerze (pod prądem anodowym) przez feralną lampę nie odbiega od innych EF80-tek.
Bezsprzecznie lampa jest uszkodzona

