. Własnoręcznie do stanu używalności przywróciłem w sumie pięć radioodbiorników, z czego cztery wymagały sporo dłubaniny. Tak więc nowe życie otrzymały: Promyk, Saba, Sonatina i Pionier a rozpoczęty poród Hornego dobiega końca. Nie liczę tutaj przygód z radiami "na jeden wieczór". Czy to dużo, czy mało? No właśnie. Jak Wam idą tego rodzaju prace? Co Wam udało się osiągnąć w ciągu jednego roku i z czego jesteście najbardziej dumni? Mój plan na przyszły rok to brak planu. Zamierzam nadal czerpać przyjemność z naprawiania tego co wpadnie w moje łapy (o ile wpadnie), bez nakręcania się, czego i Wam wszystkim życzę. Nie bardzo wiedziałem w którym dziale naśmiecić, więc proszę Moderatorów o ewentualne przeniesienie tego wątku.