Też w podstawówce (starsze klasy) prawie nic nie miałem, najwyżej tabelki z symbolami elementów przerysowywane z tablicy do zeszytu. Bez wykorzystania praktycznego. Wcześniej to raz w III klasie była jedna godzina z takimi obwodami typu włącznik, żaróweczka, opornica, dzwonek, ale to praktycznie na zasadzie zabawy ("macie, bawcie się", bateryjki trzeba było przynieść własne). Miałem już w domu taki zestawik PIKO (pamiętam, w oryginalnej niemieckiej instrukcji był alfabet Morse'a, a ja się wkurzałem, że nie ma litery Ł).tszczesn pisze:U mnie w szkole (podobny okres, +/- rok) na lekcjach ZPT z elektroniki nie było nic, choć, tego rodzaju zestawy w przysalowym magazynku widziałem.
W liceum widziałem jakieś tablicowe, wiszące zestawy typu radio lampowe bezpośredniego wzmocnienia, ale też żadnych zajęć na tym nie mieliśmy. Sama teoria.
A po maturze, w PST, na lekcjach elektrotechniki, było coś o układach scalonych. Pamiętam zadanie domowe "podaj przykład układu scalonego". Nie było neta, to krótkie "datasheety" z głowy sam robiłem połowie klasy. Z głowy, bo mieszkałem w bursie, nie miałem dostępu do prasy typu "Radioelektronik". PST było tylko kilkanaście może w całej Polsce, więc prawie traktowało się to jak kiepskie dwuletnie studia (póki rynek pracy po 1989 roku i nowe przepisy dla nauczycieli nie zweryfikowały tych ambicji). No i jak to w PST, premiowało się uczniów, którzy sami od czasu do czasu jakąś lekcję przygotowywali - opracowałem modulację AM i FM.