Tak na moje - profana - oko, to ten stopień wstępny wygląda na wtórnik źródłowy. Skoro jest na tranzystorze JFET, to ma zapewne absurdalnie wielką impedancję wejściową, ograniczoną przez R2 do 1M. Układ w drenie to zapewne jakieś szatańskie źródło prądowe, ale nie bardzo rozumiem jak działa.
W sumie dałoby się zastąpić ten układ wtórnikiem źródłowym na jednym wysokonapięciowym tranzystorze MOSFET. Skoro ten układ wpina się już po stopniu wstępnym wzmacniacza, to większa pojemność wejściowa nie powinna stanowić problemu.
Przy tym drugim układzie wymiękam - wygląda na wzmacniacz różnicowy połączony z kaskodą.
Niezależnie od wszystkiego powinno się to dać zastąpić jednym stopniem na wysokonapięciowym tranzystorze MOSFET

o odpowiednio dobranym wzmocnieniu, które w razie potrzeby lepiej przełączać przez zmianę stosunku rezystorów niż tłumikiem na wejściu.
Jakimś utrudnieniem może być fakt, że w sumie oba stopnie odwracają fazę, ale chyba nikt nie może zakładać, że same "efekty" nie odwrócą fazy?
Oba tranzystory mogłyby pracować z polaryzacją stałą z tego samego źródła, co powinno układ uprościć i uniezależnić od napięcia zasilania.
Wydaje mi się, że tak duże rezystancje potencjometrów (VR1) i (VR2) w połączeniu z kilkumetrowymi przewodami to zaproszenie dla zakłóceń.
Do czego służy SW1?!
Teraz czekam na gromy.

Jak na mnie to i tak dobrze, że nigdzie nie zaproponowałem... atmelka.
