WitajVacuumVoodoo pisze: A na jakiej podstawie producent ma zdeklarowac zgodnosc z wymaganiami norm? Na widzi mi sie?
Kazde akredytowane laboratorium powinno to zrobic bez problemu. Wzmacniacz lampowy to nie jest "rocket science".
Sam sobie w drugiej części postu odpowiedziałeś na zadane pytanie. Właśnie na podstawie wymagań zawartych w odpowiednich normach (przy okazji: normy nie są dokumentami do obowiązkowego stosowania do momentu, aż nie pojawi się akt wykonawczy czyli rozporządzenie, w którym numer takiej normy jest wymieniony).
Wymagania normatywne nie są tajne i może je poznać nie tylko akredytowana i certyfikowana jednostka, ale i producent. Producent znając wymagania DEKLARUJE za pomocą naklejonego znaku CE (jego wymiary są również dokładnie określone w normie), że jego wyrób spełnia te wymagania. Nie musi więc do tego wynajmować akredytowanej i certyfikowanej jednostki, która za pomiary warte 5zł życzy sobie 5000zł.
Ta moja dywagacja jest cały czas opatrzona wstępem: WYDAJE MI SIĘ.
Są takie wyroby, dla których znak CE wymaga opinii akredytowanej jednostki. Czasami są to wyroby, których stosowanie nie jest niebezpieczne, ale które chronią przed niebezpieczeństwem. Przykładowo, takimi wyrobami są środki ochrony indywidualnej przed czynnikami chemicznymi, hałasem itd. W zależności od klasy/stopnia ochrony te wymagania są różne. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś zaryzykował stosowanie maski chroniącej np. przed tlenkiem węgla nie posiadającej stosownego certyfikatu, ale już stosowanie ochronników słuchu bez znaku CE jest powszeche. Dlaczego? A dlatego, że dobry ochronnik kosztuje od kilkudziesięciu do kilkuset zł, a sprowadzony z Chin i sprzedawany w marketach 5zł/szt.
Badania certyfikacyjne nie tylko, że są drogie to dodatkowo długo trwają. Nie chodzi tutaj zawsze o czas trwania samych pomiarów, lecz o czas trwania niekiedy dziwnych procedur, które temu towarzyszą. Wrócę do ochronników słuchu, bo takie badania kiedyś miałem okazję obserwować. Oprócz pomiarów skuteczności ochrony mierzy się np. wytrzymałość pałąka na rozciądanie - trwa to bardzo długo, prowadzi się wielodniowe badania odporności na warunki atmosferyczne itd. Trzeba ponieść duże koszty na utrzymanie laboratorium - okresowo przechodzi się tzw. audyt, w ramach którego do niezgodności z procedurami nadawania certyfikatu audytor może zaliczyć niewłaściwą liczbę guzików w fartuchu laboratoryjnym.
Nie wierzę, że wszystkie wyroby, które są legalnie oferowane na rynku europejskim przechodzą procedury zgodności na znak CE. Są takie wyroby, które w nowych wersjach pojawiają się tak szybko, że przechodzenie formalnych procedur, nawet przez firmę, która ma na to środki finansowe nie jest po prostu fizycznie możliwe. W takich wypadkach producent ratuje się bazując na procedurze, że jeśli jego urządzenie składa się z certyfikowanych elementów, to również jest certyfikowane: np. zamontowano w nim zasilacz, który ma znak CE, dodano monitor ze znakiem CE itd. Bardzo wielu producentów po prostu nakleja znak CE, bo uznaje, że wyrób jest bezpieczny. Taka własna deklaracja ma jednak i minusy. Gdy mamy nadany znak CE przez certyfikowaną jednostkę, to w razie problemów możemy w ramach obrony zasłaniać się takim certyfikatem, jeśli nadaliśmy go sobie sami to nie ma zmiłuj się.
Po raz kolejny zaznaczam, że nie jestem ekspertem w przepisach dotyczących znaku CE, a jedynie podaję fakty, które być może pomogą z jednej strony być zgodnym z przepisami bezpieczeństwa, a z drugiej pozwolą na sprzedaż urządzeń lampowych bez ponoszenia kosztów, na które małego wytwórcy po prostu nie stać. Życzę Piotrowi aby znalazł taką ścieżkę. Polecam mu przy tym dokładne zapoznanie się z przepisami, a w szczególności z wykazem grup wyrobów, które wymagają znaku CE. Odpowiednia logiczna interpretacja przepisów, w przypadku wyrobu niestandardowego daje szansę na rozwiązanie tego problemu, bez konieczności napadu na bank w celu pozyskania gotówki na certyfikat legalności. Oczywiście naczelną zasadą powinna być konstrukcja zapewniająca bezpieczewństwo!!!!!! użytkownikowi urządzenia. Przy okazji: ważnym elementem bezpieczeństwa jest instrukcja, która zawiera rady jak z urządzenia należy korzystać. Na tym opierają się wyroby lampowy dużych producentów oferujących np. wzmacvniacze lampowe ze znakiem CE. Każdy wzmacniacz, który ma demontowalną osłonę lamp, w momencie zdjęcia takiej osłony przestaje spełniać wymagania CE. Wiadomo, jednak, że wzmacniacze mają demontowalne osłony i pracują zwykle bez osłon, bo tak się lepiej prezentują (podkreślam, że mają znaki CE!!!). W przypadku zestawów sprawa według mnie jest dużo prostsza, jeśli chodzi o znak CE.
A na koniec mała ciekawostka. W słynnym okresie harmonizacji norm, w ramach którego dostosowywaliśmy przepisy krajowe do przepisów europejskich, podczas tłumaczenie normy dotyczącej znaku CE nastąpiła niewielka pomyłka dotycząca wymiaru fragmentu znaku CE. Tym samym, do momentu poprawy błędu, zgodnie z naszymi przepisami znaki CE spełniające wymagania norm europejskimu formalnie przestały być legalne. W tym samym czasie ogromna liczba wyrobów z "nielegalnymi" znakami CE została sprowadzona do Polski. Zaznaczam, że znak CE jest ważny nie tylko, gdy wyrób spełnia określone wymagania, ale również gdy sam znak je spełnia - o czym zdają się nie pamiętać producenci naklejając znaki opracowane w ramach radosnej twórczości artystycznej.