szalony pisze:Tak, acz najgroźniejsze z mikroelementów zdają się być selen i fluor. ... ... Poza obiektywnymi wadami, jak mała trwałość, zużywanie się, awaryjność, duży spadek napięcia, duży prąd wsteczny - była to jedna z przyczyn wycofywania stosów selenowych.
No i
BERYL, dla którego (i jego związków w przeliczeniu na beryl) w Polsce wartość
NDS = 0001 mg/m³, a NDSCh = 0003 mg/m³.
To wyjątkowo piekielna i postępna - acz zupełnie "
niedoceniana" z racji ogólnej niewiedzy trucizna: składnik luminoforów (na pewno w lampach oscyloskopowych i kineskopach, ale z tego co wiem, także w świetlówkach - w 100% starszej ich generacji) i stopów nieiskrzących (tzw. brązy berylowe).
Znane są przypadki wyjątkowo ciężkich i opornych w leczeniu zatruć a nawet i zgonów spowodowanych dostaniem się do organizmu drogą pokarmową lub wziewną pyłu z przypadkowo rozbitych świetlówek:
- w jednej z naszych górnośląskich szkół średnich, podczas przerwy międzylekcyjnej, gówniarze urządzili sobie w klasie grę w kosza czy siatkę rzucając trampkami - podczas gdy inni spożywali swoje śniadania. Trzeba było trafu, że trampek trafił w świetlówkę nad głową posilającego się ucznia, strzaskana lampa wprawdzie nie wypadła z gniazd oprawy, ale wysypał się z niej biały drobny pył, który opadł na posiłek...
Czy skończyło się to śmiercią czy ciężką chorobą już nie pamiętam, ale pamiętam , że na lekcjach wychowawczych i chemii nauczyciele ostrzegali nas przed takim zagrożeniem.
Oczywiście w
owych czasach (lata sześćdziesiąte) oprawy świetlówkowe były typu otwartego bez jakichkolwiek osłon lub co najwyżej miały ażurowe użebrowania, które zwykle były usuwane przez woźnych gdyż utrudniały wymianę długich rur.