
Traxman
Czas na parę słów wyjaśnienia dla Ciebie. Kwadrupolowy spektrometr gazowy, czyli do badań składu atmosfery próżniowej ma tak jak próżniomierz jonizacyjny żarzoną katodę i elektrody stanowiące źródło jonów, po czym wytworzone jony wpadają między cztery pręty, połączone elektrycznie parami. Poprzez podanie na te pręty napięcia V+Usin wt wybiera się kolejne masy.
Podczas przemiatania U i V zwiększa się, w pozostaje stałe. Stosunek zaś V/U pozostaje stały.
Jony, które nie będą miały właściwego stosunku masy do ładunku kończą swe marne życie na prętach kwadrupola. Wybrane zaś polecą za pręty, aż do puszki Faradaya lub powielacza (jeśli takowy jest w spektrometrze). Prąd jonowy, jaki one wywołują jest miarą zawartości gazu, z którego one pochodziły w atmosferze próżniowej.
Wspomniany stosunek V/U decyduje o zdolności rozdzielczej. Jeśli jest on za mały- czułość rośnie (większe prądy jonowe), ale kosztem rozdzielczości. Czyli poszczególne piki zlewają się w jeden.
Przerabiany obecnie zasilacz QSM pozwala na napięciowe wybieranie mas. Za radą życzliwych osób zdecydowałem się na podawanie napięciowego sygnału z procesora. Odbieram z wyjścia Y sygnały, odpowiadające prądom jonowym. Resztę parametrów, takich jak prąd elektronowy, rozdzielczość, czułość pikoamperomierza reguluje się dalej po staremu. Zastanawiam się więc, czy wyrzucić w czorty pogany pikoamperomierz i składać coś nowego, zostać przy tym co jest, czy zbudować całość od zera

.