traxman pisze:Ja w swoich PCL mam żarzenie prądem zmiennym bez symetryzacji, pin 4 grzejnika obu lamp na masę - przydźwięku nie ma.
Otoż to właśnie. Lampa PCL86 nie tylko przeznaczona jest do żarzenia szeregowego, ale także jej poszczególne systemy żarzone są szeregowo (i po tym można ją od ręki odróżnić od ECL86, nawet jeśli oznaczenia są zmyte). W tej sytuacji połączenie z masą końcówki żarzenia triody (a nie pentody) pozwala spodziewać się niskiego poziomu przydźwięku, niższego nawet niż w niesymetrycznie żarzonej ECL86, dzięki temu że napięcie żarzenia systemu triodowego lampy PCL86 wynosi około 3V (trioda E/PCL86 to nic innego jak połówka ECC83, a więc moc żarzenia tej pierwszej powinna być o połowę mniejsza, a więc przy takim samym prądzie żarzenia 300mA wychodziłoby 3,15V). Z tego też wynikałoby że połączenie z masą odczepu w połowie uzwojenia żarzeniowego przyniosłoby w przypadku lampy PCL86 więcej szkody niż pożytku. Można natomiast kombinować z potencjometrem drutowym w obwodzie żarzenia, którego połączony z masą suwak ustawiłoby się tak aby uzyskać kontrolowaną asymetrię minimalizującą przydźwięk. Co do wszelkich prostowników a co dopiero scalonych stabilizatorów w obwodach żarzena lamp (z wyjątkiem lamp bateryjnych, których niedasie w inny sposób żarzyć z sieci, oraz wysokoczułych wrażliwych na przydźwięk układów, zwłaszcza pomiarowych) - mam ugruntowaną opinię: to najzwyklejszy obciach i przejaw
prymitywizmu w twórczości ich konstruktorów, nawet jeśli sięgną po najnowocześniejsze osiągniecia techniki półprzewodnikowej. Takie urządzenie jest tyle samo warte co traktor z dorobionym kominem i pomalowanymi w kwiatki "wagonikami", mający udawać parową kolejkę wąskotorową. Większy powód do dumy dostarczyłoby poprawne zaprojektowanie obwodu żarzenia (ale bez stosowania elementów jakich w epoce lamp nie było, aby mimo użycia prądu przemiennego przydźwięk udało się zmniejszyć do wartości niezauważalnej.
A teraz trochę z innej beczki. Symetryzacja napięcia żarzenia jest niewątpliwie tym co warto polecić w przypadku sieciowych lamp żarzonych bezpośrednio, wśród których najczęściej spotykanymi są kultowe lampy prostownicze AZ1, i niektóre lampy sowieckie (nie mylić z lampami prostowniczymi żarzonymi pośrednio, lecz z grzejnikiem połączonym jednostronnie z katodą, np. GZ34). W urządzeniach wyższej klasy stosowało się z reguły odczep w połowie uzwojenia żarzeniowego lamp prostowniczych (a więc 2 X 2V dla lamp z serii AZ). Jeśli uzwojenie żarzeniowe takiego odczepu nie ma (jak w popularnym transformatorze stosowanym w "Mazurach"), warto zastosować oporowy dzielnik symetryzujący, odbierając wyprostowane napięcie anodowe z jego odczepu. Straci się na tym co prawda trochę napięcia anodowego (co zresztą pokryje wyższe niż kiedyś napięcie sieci ), za to lampa prostownicza będzie bardzo "wdzięczna" za takie usprawnienie, nie tylko ze względu na równomierne obciążenie systemów w obu półokresach, ale i ze względu na dodatkowy opór w obwodzie prądu wyprostowanego, jako że w takich prostych urządzeniach z reguły stosowano prostowniki z filtrem o wejściu pojemnościowym, i taki opór zmniejszyłby impulsowy prąd katody, którego bardzo ona "nie lubi".
Obawiam się jednak że powyższa propozycja spotka się ze stanowczym sprzeciwem forumowych ortodoxów, którzy tym bardziej nie tolerują nawet takiej "profanacji" zabytkowego sprzętu...
Tomek Janiszewski