Romekd pisze:Schemat pokazany przez Kolegę ludo przedstawia bez wątpienia wzmacniacz kaskodowy. Określenie "połączenie kaskodowe", "kaskodowy wzmacniacz", jest pojęciem dość szerokim
W takim razie proszę podać przykład wzmacniacza niekaskodowego, skoro najprostszy wtórnik zalicza się jakoby do wzmaczniaczy kaskodowych. Aby było ciekawiej, przypomnę że u naszych Braci zza Buga każdy stopień wzmacniający to "kaskad"
i nie ogranicza się jedynie do układów z dwoma lampami (tranzystorami) we wzmacniaczu w.cz., w których szeregowo połączone elementy aktywne pracują w konfiguracji wspólna katoda (emiter) na wejściu i wspólna siatka (baza) na wyjściu.
Jedynego podobieństwa do kaskody potrafię się dopatrzyć w układzie zasilania. Miejsce elementu w układzie wspólnej katody (emitera, źródła) zajmuje katodowe źródło prądowe (zresztą same również w układzie kaskodowym), miejsce elementu w układzie wspólnej bazy (siatki, źródła) - lampa. Ale jest jeszcze MOSFET w zasilaniu jej anody, mamy zatem aż 4 elementy aktywne połączone w układ w którym możemy dopatrzyć się trzech różnych kaskod. Nie precyzyjniej zatem będzie powiedzieć że mamy tu do czynienia z zasilaniem szeregowym dwóch tranzystorów bipolarnych, lampy i tranzystora unipolarnego zamiast szermować pojęciem kaskody? Tym bardziej że z punktu widzenia sygnału żadna kaskoda tu nie funkcjonuje. Na odwrót, istnieją wzmaczniacze kaskodowe z równoległym zasilaniem elementów. Konfigorację WK-WS stosowano w głowicach WHF OTV zanim rozpowszechniły się lampy PCC84 a następnie PCC88 (równoległe zasilanie stosowano w przypadku użycia lamp PCC85), natomiast konfigurację WE-WB - we wzmacniaczu p.cz odbiornika "Koliber 3".
Zastosowanie źródeł prądowych i sprzężeń typu "bootstrap" ma ogromne znaczenie również w zakresie niskich częstotliwości i jest w takich układach szeroko stosowane, gdyż przyczynia się do poprawy liniowości wzmacniaczy, przez co redukuje poziom wnoszonych przez nie zniekształceń nieliniowych i intermodulacyjnych.
I jak rozumiem, szeroko są stosowane układy w których redukcja zniekształceń z ułamków procenta do tysięcznych jego części jest aż taka istotna?
Pokazane rozwiązania nie są zresztą ideowo niczym nowym, albowiem zbliżone (tylko wykonane na lampach) można znaleźć w literaturze technicznej sprzed kilkudziesięciu lat (załącznik).
Tu natomiast nie licząc lampy zastosowano elementy całkiem współczesne: tranzystory epiplanarne małej i średniej mocy, oraz tranzystor wzbogacany MOSFET. Pewien jesteś że zastąpienie lampy drugim takim tranzystorem nie dałoby układu conajmniej równie dobrego? Jaka zatem jest tutaj rola lampy? Budzić podziw swoim wyglądem? Ani to zabytek, ani układ szczególnie użyteczny. Jako żywo przypomina mi to bajerancki, wypasiony we wszelkie gadżety rower który nie jest używany przez właściciela do jazdy, a jedynie wożony na dachu samochodu.
Dlaczego widok takich układów ma wywoływać "wybuch pustego śmiechu" u miłośników lamp? Przecież wszystkie użyte w nich elementy spełniają bardzo konkretną rolę. Parametry jakimi charakteryzują się źródła prądowe z kaskodowo połączonymi tranzystorami bipolarnymi są wyśmienite i kompletnie nieosiągalne w układach zbudowanych jedynie na lampach elektronowych.
A jakie dla parametrów układu może mieć fakt że kaskodowe źródło prądowe ma opór liczony w megaomach zamiast w setkach kiloomów jak zwykłe źródlo prądowe na tranzystorach? Takie że wzmocnienie wtórnika wyniesie 0.999999999 zamiast 0,999? Tym bardziej że mamy tu rezystor 100kohm na wyjściu który i tak "psuje" dokładność wtórnika. Jako żywo przypomina mi to audiofilskie przewody głośnikowe mające rzekomo wraz ze wzmacniaczem o tzw. współczynniku DF na poziomie kilku tysięcy znakomicie wytłumić rezonanse głośnika - co jest wierutną bzdoorą, bo i tak o tłumieniu decyduje oporność drutu w samej cewce głośnika, i nie ma w tej sytuacji znaczenia czy "DF" wynosi 10 czy 10000, miałoby dopiero znaczenie gdyby "DF" wynosił 0,2 jak to bywało w pentodowych wzmacniaczach bez sprżęzenia zwrotnego. Gdyby tak zastosować w omawianym układzie kaskodowe źródła prądowe nie na dwóch lecz na dwudziestu tranzystorach - to też napisałbyś że mają one sens bo każdy tranzystor pełni swoją rolę? Gdyby przynajmniej zastosowano źródła z dzielnikiem w obwodzie baz - mogłoby to mieć sens. o ile brakowałoby wysokonapięciowych tranzystorów. Tu jednak taki przypadek nie zachodzi. Stąd moja diagnoza - ten układ to curiosum, wymyślone na potrzeby naiwniaków którzy każdą kasę zapłacą porażeni magią jednej jedynej w całym układzie lampy.
Czemu więc nie wykorzystywać, w uzasadnionych przypadkach, obu technologii, lampowej i "krzemowej"?
Bo ten przypadek uzasadniony nie jest.
Pozdrawiam,
Tomek Janiszewski