Piotrek J. pisze:/../ Dla mnie kolekcjonerstwo to przede wszystkim świadome i uporządkowane zbieranie - to znaczy zbiory są dobrze skatalogowane, w przypadku odbiorników - wyremontowane i odświeżone, no i w miarę możliwości wyeksponowane.
/.../
Ująłeś sedno! Uporządkowane, skatalogowane, odświeżone... Ja lubię gdy kolekcjoner coś o radiu wie, umie opowiedzieć o konstrukcji, jakiś kontekst historyczny... To jest wartość dodana.. Zobacz artykuły w Automobiliście. Tam sprzęt jest tylko pretekstem do pokazania historii, perypetii, rozwoju modelu.... Można powiedzieć - radio i jego czasy... Ja lubię radia ebonitowe szczególnie i starszy Pan miał w garażu Teslę. Nic szczególnego, ale historia jaką opowiedział była świetna. Zapragnąłem to radio mieć, ale on powiedział że chce je dla wnuczki i go nie "wyrywałem" na siłę. Niech zostanie w rodzinie
Piotrek J. pisze:Fryczu, a czy skundleniem nazywasz też przełożenie części z takiego samego modelu? Dla mnie skundlanie to przede wszystkim zakładanie innych podstawek, przeróbki układowe, nieoryginalne części wzięte skądś tam, bo pasowały. Jeśli z dwóch składa się jedno, to nie widzę w tym nic złego.
Mam Sabę, która była złożona z dwóch - jedna: piękne chassis, ale brak transformatorów i głośników, druga: zardzewiałe i poprzerabiane chassis, ale kompletna. No i teraz jest całe idealne radio - nie do rozpoznania, że coś nie tak.
/.../
Ja mam do tego ambiwalentne uczucie, bo mamy jedno radio i zostają trzy wraki z którymi ni wiadomo co zrobić..
Sam nie wiem... Wiem że czasem nie ma innej drogi, ale nie wiem...
Ja bardzo bardzo chciałem mieć w domu reakcyjniaka ze skalą dziesiętną i udało mi się kupić kompletnego.... Ale tak jak piszesz odbudowywałem EAW-a i części porozsyłałem innym... Przykład Twojej SABY jest chwalebny. Ja padłem na kondensatorze zmiennym...

Teraz bym sobie poradził ale trzy lata temu nie umiałem...
veturilo pisze:/.../
Zbieractwo częstokroć jest tanie: oto ktoś coś przyniesie. Potem jeszcze ktoś i jeszcze ktoś. W ten sposób rośnie "wieża". To, czy "wieża" zmieni się w kolekcję, zależy od nas samych. Jeśli naprawić odbiorniki z "wieży" i wymienić je na takie, które chcemy mieć, tworzy się kolekcję. Czasem trzeba do tego coś dopłacić.
Oczywiście. Chyba każdy z nas przechodził okres zbieractwa. Ja kiedyś miałem z 10 Pionierów, 3 Juhasy, 4 Ballady... Potem podjąłem decyzję co jest dla mnie ważne, i jaki odbiornik jest ważny a jaki nie jest, i teraz mam dziewięć i każde służy mi w jakiś sposób na co dzień. Znalazłem swój złoty środek, choć każdy z nas ma inny i moment kiedy sprzedawałem nawet tak pospolite radia jak Figaro był trudny... Wszystko zależy od tego czy nasza kolekcja nas wpiera i rozwija i jest powodem do dumy czy też nas obciąża. Choć oczywiście zbiór "przydasiów" na przyszłość ma niezaprzeczalnie swój urok i pewien sens...
veturilo pisze:Naprawa starych odbiorników to w zasadzie pewien dział konserwacji zabytków. O ile konserwacja obudów może ocierałaby się jeszcze o konserwację drewna czy może nawet rzeźby nowoczesnej, to naprawy (konserwacji) układu elektrycznego nie uczy nikt. Oczywiście nie wszystkie chwyty są dozwolone, ale chciałbym zwrócić uwagę na pewne aspekty takiej konserwacji:
1) oryginalne oporniki, nawet jeśli są do zdobycia to częstokroć są uszkodzone w sposób uniemożliwiający ich zastosowanie. W przypadku oporników drutowych można konserwować- przewijać, co część kolegów robi z powodzeniem. Nieraz jednak nie można takich oporników naprawić.
2)Podobnie sprawa wygląda z kondensatorami. Nie wszystkie da się naprawić.
3)Lampy, o ile nie są bardzo rzadkie można jeszcze znaleźć.
Co wówczas, gdy naprawa części nie wchodzi w grę? Wówczas trzeba zastosować nieoryginalne części lub trzymać niesprawnego gruchota. Wybieram pierwsze rozwiązanie.
Ważnym zagadnieniem jest sprawa trwałości konserwacji. Osobiście hołduję zasadzie, że ogólnie konserwacja ma wystarczyć na kolejne 50...70 lat. A zatem w przypadku pordzewiałego chassis w grę wchodzi tylko jego rozmontowanie, trawienie i cynkowanie. Żadne "sprejowanie" nic tu nie dopomoże. Mam też na uwadze, że kolejna konserwacja nie może być przyczyną dewastacji coraz trudniej dostępnych elementów. Z tego względu raczej nie nituję podstawek, tylko je przykręcam.
Dokładnie tak. Ja jeszcze mam obsesję (no bo tak to trzeba nazwać

) odnośnie skrzynek, które usztywniam zalewając wszelkie szpary ciepłą żywicą bo po 50-60 latach to pomaga na kolejne 50-60...(skrzynki zegarów też) Działanie radia jest priorytetem i często się zastanawiam jak to zrobić. No bo jak zastąpić lampę EFM.... Po prostu trzeba to zrobić zgodnie z duchem epoki, i najlepszą wiedzą inżynierską i sporym, co tu dużo mówić..Wyczuciem i pokorą wobec wiedzy konstruktorów. Zrobić elegancko i starannie.
Pocieszam się że za 50 lat nasza naprawa też będzie zabytkiem, jeśli tylko nie będzie to skundlenie radia na którego ktoś tam skrzywi się z obrzydzeniem.
Ja tak
http://frycz.pl.salon24.pl/221178,rok-2 ... o-pana-lii kiedyś remontowałem Mikrofonę. Gra pięknie. Przetestowałem wiele lamp... Traktuję to radio użytkowo (bez mała jak klocek Dzierżoniowski w biurach), a lampy z epoki mam w pudełeczku - do pokazania Kolegom
Teraz walczę (nie znajduję innego słowa) z Telefunken Florida...
Pozdr!