Pentoda na źródło prądowe

Teoria lamp elektronowych, techniki próżniowe, zagadnienia konstrukcyjne. Nic dodać, nic ująć. Wszystko o lampach.

Moderatorzy: gsmok, tszczesn, Romekd, Einherjer, OTLamp

Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Tomek Janiszewski pisze: ndz, 31 marca 2019, 21:19 Oczekujesz podania wszystkiego na talerzu? Niestety mam parę innych rzeczy do zrobienia, a perspektyw na zbudowanie wzmacniacza lampowego - na razie żadnych. Podpowiedziałem jaką moim zdaniem drogą warto pójść.
Nic podobnego. Po prostu chcę podkreślić, że nie znam przykładu takiej modyfikacji Williamsona gdzieś w świecie i nie mogę go wziąć do porównań, bo nie mam żadnych konkretnych wyników na jego temat.
A przy niepełnym? Otóż nierzadko zniekształcenia końcówki są wówczas większe niż przy pełnym, kiedy to zostały skompensowane doborem napięcia polaryzacji (lub członu RC przy polaryzacji automatycznej). I o zniekształceniach williamsonowskiego drivera można zapomnieć.
Dlatego co porządniejsi producenci kreślili wykresy zniekształceń w funkcji mocy a nie tylko podawali jedną wartość. Tak uczynił m.in. Mullard w swojej broszurce, gdzie widać że poniżej ok. 25 W poziom zniekształceń jest praktycznie niemierzalny.
Zakładając, że zostajemy przy właściwej w HIFI tradycyjnej końcówce PP w płytkiej klasie AB1
Czy najwłaściwszej - śmiem wątpić. W lampowej terminologii klasa AB oznacza polaryzację automatyczną, a jej charakterystyczną cechą jest efekt kompresji wywołany ładowaniem się kondensatora katodowego przy silniejszym wysterowaniu i przesuwaniu punktu pracy w kierunku klasy B.
Tak, ale chyba nie przy zmianie prądu o 10 mA? To na oporniku katodowym 470 omów daje przesunięcie punktu pracy o niecałe 5 V, czyli ok. 15%.
Myślisz że to wystarczy do spowodowania kompresji? Pytam, bo nie wiem. Producent nie proponuje w karcie innych sposobów polaryzacji, ale można i z tym spróbować. Zwłaszcza mając źródło ujemnego napięcia do zasilania od dołu pentody :twisted:
Shadowsom chyba się czymś naraziły. Może zwęglaniem cokołów przy dłuższej pracy z pełną mocą i przebiciami?
A cóż mnie mogą obchodzić jacyś Shadowsi i ich gitarowce? Przy 400 V na anodach zwęglanie cokołu i przebicia raczej nie stanowią realnego zagrożenia, co innego przy 700. EL84 mają 4% zniekształceń, a EL34 1%. Nie muszą być wykorzystane do granic możliwości, u mnie mogą sobie odpoczywać.
Taśmę lubię, winyli nie mam choć noszę się z zamiarem zakupu sprzętu. Płytami CD i... stronami YT na komputerze też nie gardzę. Radio oczywiście cenię sobie bardzo: taka loteria co puszczą, może coś o czym dawno już zapomniałem i sam bym po taki utwór nie sięgnął - też ma swój urok.
Nie przeszkadza Ci brak dynamiki w utworach puszczanych w radio?
Ale czy 37W potrzebne jest w domu w każdym przypadku? Na EL84 można wedle życzenia zrobić 17W w zwykłym PP, 34W - w zdublowanym. Tymczasem EL34 przy kilkunastu W mocy będą niewykorzystane, chyba że... zastosuje się pojedynczą w SE. :oops:

Heh, wracamy do dyskusji z tematu "Wzmacniacz do domu"? :twisted:
Zresztą wcale nie trzeba tych EL34 zajeżdżać do maksymalnej mocy. Można jak zaproponował Mullard - korzystać np. z 20 W. Choć nie zaszkodzi mieć więcej, zwłaszcza że to nic nie kosztuje - punkt pracy i Raa jest dokładnie to samo.
A duże napięcie zasilania ma też swoje wady: większa jest Raa, więcej potrzeba zwojów cieńszym drutem, większe robią się pojemności tych uzwojeń i większy wywierają wpływ.
W proponowanym układzie mamy 6,6 kiloomów, czyli jedną z najbardziej typowych wartości.
A zwalcza się je (w typowych układach PP) stosując gęste sekcjonowanie uzwojeń, nie do zrobienia na karkasach od TWOP19.
Nie wiem czy czytałeś mój wątek o transformatorach, ale bynajmniej nie zamierzam nawijać ich na śmieciach wyszarpanych z telewizora.
Na razie biedzisz się wciąż jaką pentodę do tego celu wybrać. A "Williamsona" ze zwiększonym RK z góry odrzucasz, bo to już nie będzie Williamson.
Absolutnie nie odrzucam :!: Nie jest teraz brany pod uwagę w konkursie, bo nie mam materiałów do porównań, bez perspektyw na ich zdobycie, bo nikt takiego wzmacniacza nie zbudował. Z czym mam porównywać, z domniemaniem o mniejszych zniekształceniach?
Bo tu ze względu na nadzwyczaj małą moc admisyjną nie ma pełnej swobody w doborze prądu spoczynkowego celem zminimalizowania 3h przy pełnym wysterowaniu.
I właśnie, koniec końców wypadają gorzej. PL504 będące ich wzmocnioną wersją pewnie mają podobne osiągi? - w karcie nie sugerują użycia ich jako wzmacniacz m.cz. więc nie ma skąd wziąć materiału do porównań.
Więc w końcu zbudowałeś już wzmacniacz (a przynajmniej jego inwerter) czy powołujesz się na jakieś wyniki pomiarów gdzieś tam w świecie, może jeszcze przeprowadzone dla celów marketingowych i stosownie do powyższego naciągane?
Powołuję się na pomiary wykonywane przez innych, bo nie mam powodów aby im nie wierzyć - to raz, a dwa - dopóki nie powtórzę ich sam, nie mam za bardzo innych opcji. Lepsze to niż gdybanie na sucho, bez żadnych faktów eksperymentalnych.

Uważam, że nie powinieneś szafować takimi sugestiami o naciąganiu pomiarów. Duża część z nich pochodzi ze strony angelfire, gdzie emerytowany wykładowca amerykański zajmuje się na starość lampowym hobby, mierząc i badając różne układy. On też je naciąga w celach marketingowych? Albo Sarser i Sprinkle, autorzy artykułu z którego pochodzi kwestionowany (chyba?) przez Ciebie wykres ze zniekształceniami intermodulacyjnymi wzmacniacza Williamsona; czy celowo zawyżaliby ilość zniekształceń generowanych w układzie będącym obiektem ich artykułu (nastawionego ewidentnie na popularyzację wzmacniacza)?
Ale Ty chyba takiej końcówki stosował nie będziesz? Czy jednak uważasz że skoro williamsonowski inwerter, to i obowiązkowo triody w końcówce, bo inaczej Williamson przewróciłby się w grobie?

Gdybym budował wzmacniacz Williamsona - bez wątpienia! :D
Są zresztą możliwe różne mniej lub bardziej dziwne kombinacje. I tak Jasiu Barczyński zbudował sobie wzmacniacz chyba williamsonopodobny, owszem z triodami mianowicie 6S19P. Ale... w klasie AB2. Działa i owszem, ale triody z prądami siatki mają wszelkie wady pentod jeśli chodzi o nieliowość charakterystyk anodowych, a dochodzi jeszcze w ogóle nieznana w klasach bez prądów siatkowych nieliniowość oporności wejściowej lamp. Traktowałbym to raczej jako eksperymentalną ciekawostkę, niż perpektywiczną konstrukcję.
Tak, i chyba bez USZ w ogóle, bo tak podobno brzmi lepiej. Dobrze kojarzę, myślimy o tym samym wzmacniaczu?
Gdzie aż 14% IMD, w Wiliamsonie? Tyle to bym się spodziewał może w ECL82 SE, i to bez USZ. Skąd to wytrzasnąłeś? :shock:
Wcześniej już zamieściłem wykres, ale tu masz cały artykuł: http://www.oestex.com/tubes/mus_amp%20.pdf
W B w sensie z polaryzacją sztywną. W klasie A można zbudować wzmacniacz z polaryzacją automatyczną i też działa jak należy, o ile lampy się nie przegrzeją. Kompromis w postaci klasy AB, co należy rozumieć jako polaryzację automatyczną, przy większym jednak Rk niż w klasie A uchodzi za gorsze rozwiązanie jeżeli chodzi o wierność, od obu powyższych wariantów.
W takim razie myślisz, że zamiana polaryzacji katodowej na sztywną pozwoli na dalszą redukcję zawartości zniekształceń we wspomnianej końcówce? Dlaczego producent nie podał takiej możliwości w (wyjątkowo obszernej) karcie?

Preferowany przez mnie stopień wyjściowy to ultraliniowa propozycja Mullarda, w bardzo płytkiej klasie AB1 (zmiana prądu spoczynkowego z 62,5 do 70 mA na lampę przy pełnym wysterowaniu), oferująca 0,8% THD przy 20 W albo 1,3% przy 37 W, cały interes zasilany z 430 V. Znasz korzystniejszą (tylko bez gadki-szmatki: liczby proszę!)?
Pewien jesteś tych parametrów? Pasują Ci? No to w czym problem, i na co jeszcze jakaś pentoda?
Tak podaje Mullard Ltd., w sumie nie ma powodów aby im nie wierzyć. Problem w tym, że dotyczy to samej końcówki, trzeba do tego jakiegoś sterowania i tu dochodzimy do tej pentody. :D
A jeżeli przy 50% wysterowaniu koncówka wytwarza 3% zniekształceń a driver 1,5% to co? I która to niby końcówka ma wytwarzać 1% zniekształceń? Triodowa Williamsona, czy Twoja UL?
Myślę, że pokazałoby się coś na wykresie, a tu nic - monotoniczny wzrost od zera do tych 0,1% przy mocy maksymalnej 27 W. także to raczej problem z rodzaju wyimaginowanych.
Obie końcówki (triodowa i UL) mają podobne osiągi, jeżeli chodzi o zniekształcenia przy mocy maksymalnej - rzędu 1%. Jedynie moc się różni (i pewnie natura zniekształceń).
Do wykresów ściągniętych z netu zaraz wrócimy, i zobaczymy kto narazi się na śmieszność.
:D
Nie, z jakiej racji niby skoro nie Ty je rysowałeś ani nawet nie opisywałeś?
Pomyślałem, że przez opisywanie miałeś na myśli interpretację, której dokonałem odczytując i podając tu kilka wartości z wykresu.
Znasz angielski w zakresie innym niż ten wymagany do przeczytania Szekspira w oryginale?
Tak mi się wydawało, ale diabli tam wiedzą!
Przesunięcie fazy całego wzmacniacza a nie jego pętli USZ! Tak więc wykres modułu dotyczy jednego, fazy zaś - zupełnie czego innego. I taka sytuacja, w przeciwieństwie do wcześniejszej jest najzupełniej możliwa. Sam zatem widzisz do czego może prowadzić bezkrytyczna wiara w przypadkowo znalezione wykresy i opisy. Ale w tym momencie powinieneś się zacząć niepokoić o przesunięcia fazy dla najniższej częstotliwości. Ono na pewno nie wynosi <10 st, skoro moduł maleje o 14dB.
To istotnie może być problem. Myślę, że najlepiej będzie po prostu samemu zmierzyć parametry wzmacniacza w otwartej pętli i wykreślić nowy wykres, to rozwieje wątpliwości co do opisów.

Jeżeli zajrzysz do artykułu o wzmacniaczu 5-10, mniejszym kuzynie wspaniałego 5-20, znajduje się tam podobny wykres. http://www.r-type.org/articles/art-003e.htm Jest on jednak poczwórny: zawiera dwie krzywe dla amplitudy i dwie dla fazy, w otwartej i zamkniętej pętli. Tam zapewne opisy są już prawidłowe. I rzeczywiście potwierdza to Twój domysł co do błędnego opisu na wykresie 5-20: krzywa opisana loop phase shift ma inny kształt, a dopiero krzywa amplifier phase shift (znaczy końcowa, po zamknięciu pętli) przypomina tę, o której rozmawiamy.
Teraz jest klepany. A w 1956 roku, gdy jak zrozumialem wymyślono Fergusona?
Nie no wówczas tak samo, a nawet i bardziej: praktycznie każda firma od Heathkita począwszy na producentach transformatorów jak UTC proponowała swoją wersję tego układu.

W. A. Ferguson opracował schemat wzmacniacza 5-20 w 1955 roku.
Pomarzyć dobra rzecz... A gdyby nawet, to na co rozłożyć archaicznych przeciwników (z trochę tylko mniej archaicznym Mullardem włącznie) ma super-hiper wzmacniacz z pentodą w źródle?
Nie twierdzę, że jest super-hiper. Po prostu miałem pewien pomysł na ulepszenie i poddałem go tutaj dyskusji. Czy jest lepsze to się okaże na końcu, po zbudowaniu prototypu i poddaniu go badaniom. I nie należy się raczej spodziewać, żeby rozłożył oryginalny układ Fergusona na łopatki: tam już nie da się wiele poprawić, bo wyniki i tak są znakomite: 0,05% przy mocy znamionowej 20 W.
To może i jeszcze złote przewody dołożyć? :idea:
Ale mógłbyś nie być złośliwy :(
Pogubiłem się już zupełnie. Rozumiem że Wiliamson, skoro generuje tak masakryczne zniekształcenia jest wzmacniaczem SE na pentodzie bez USZ. Ale na jakiej, ECL82 czy może 3S4T? :twisted:
Na triodowanej 807! Link do artykułu podałem wyżej. Może też się pomylili i przecinek im się przestawił? :lol:

Pozdrawiam,
Jakub
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Tomek Janiszewski »

kubafant pisze: ndz, 31 marca 2019, 22:26 Po prostu chcę podkreślić, że nie znam przykładu takiej modyfikacji Williamsona gdzieś w świecie i nie mogę go wziąć do porównań, bo nie mam żadnych konkretnych wyników na jego temat.
Więc najwyższy czas postarać się o nie we własnym zakresie. Symulacje, pomiary własne. Mało jest prawdopodobne aby zbieranie do qpy wyników cudzych pomiarów wykonanych w różnych uwarunkowaniach pozwoliło wyciągnąć jednoznaczne i pewne wnioski.
Tak, ale chyba nie przy zmianie prądu o 10 mA? To na oporniku katodowym 470 omów daje przesunięcie punktu pracy o niecałe 5 V, czyli ok. 15%.
Myślisz że to wystarczy do spowodowania kompresji? Pytam, bo nie wiem. Producent nie proponuje w karcie innych sposobów polaryzacji, ale można i z tym spróbować. Zwłaszcza mając źródło ujemnego napięcia do zasilania od dołu pentody :twisted:

A zobacz sobie choćby wykresy THD wzmacniacza Mullarda na EL84 z artykułu jaki przytoczyłeś. Chodzi o zależność THD od poziomu wyjściowego przy różnych sposobach polaryzacji. ( Variations of distortion with output power for two EL84 in class AB push-pull ) Widać z nich że w "płytkiej" klasie AB (z polaryzacją sztywną) przy Ia(0)=2 X 36mA (krzywa 1) zniekształcenia są większe niż w "głębszej" klasie AB przy Ia=24mA. (krzywa 3). Powody wyjaśniałem wcześniej: przy mniejszym (ale nie za małym) prądzie spoczynkowym dochodzi do kompensowania się 3h. Natomiast przy polaryzacji automatycznej (krzywa 2) zniekształcenia wariują: początkowo pokrywają się ze zniekształceniami wg krzywej 1 (bo też i prąd spoczynkowy jest w obu przypadkach taki sam), następnie maleją wraz z przesuwaniem się punktu pracy w kierunku klasy B, potem jednak gwałtownie rosną, i przy jeszcze większych mocach niechybnie przekroczyłyby poziom wg krzywej pierwszej. Z tej to przyczyny polaryzacja automatyczna przy pracy w klasie AB jest niezbyt ceniona, choć niewątpliwie ma zaletę w postaci prostoty i niezawodności układu.
A cóż mnie mogą obchodzić jacyś Shadowsi i ich gitarowce?

"Jacyś" Shadowsi... :( No to wychodzi na to że zupełnie innej muzyki słuchamy i tu nigdy nie dojdziemy do porozumienia.
Nie przeszkadza Ci brak dynamiki w utworach puszczanych w radio?
Jak wyżej. Z małymi wyjątkami (np. niektóre utwory Chopina) nie cierpię muzyki poważnej. Metalu zresztą też nie, żeby niedomówień nie było. Może dlatego brak dynamiki nie jest dla mnie aż tak wielkim problemem.
W proponowanym układzie mamy 6,6 kiloomów, czyli jedną z najbardziej typowych wartości.
Zważ że wraz ze zwiększaniem Raa trudności w wykonaniu transformatora rosną lawinowo. Trzeba stosować więcej zwojów cieńszym drutem, rośnie zarówno indukcyjność rozproszenia jak i indukcyjność uzwojeń, maleje częstostliwość rezonansu transformatora a jego dobroć rośnie. O takich drobiazgach jak zwiększone ryzyko przebicia między warstwami i sekcjami już nie mówiąc.
Absolutnie nie odrzucam :!: Nie jest teraz brany pod uwagę w konkursie, bo nie mam materiałów do porównań, bez perspektyw na ich zdobycie, bo nikt takiego wzmacniacza nie zbudował. Z czym mam porównywać, z domniemaniem o mniejszych zniekształceniach?
A te większe zniekształcenia (Williamsona) wyglądają już nie na domniemanie, lecz przekłamanie.
PL504 będące ich wzmocnioną wersją pewnie mają podobne osiągi? - w karcie nie sugerują użycia ich jako wzmacniacz m.cz. więc nie ma skąd wziąć materiału do porównań.
Ale sugerują użycie w audio innych podobnych lamp. Zarówno nieco słabszych EL36, jak i znacznie mocniejszych E130L. A dlaczego akurat PL504 nie? Ano dlatego że dwie pierwsze były oktalowe, a tym samym pochodziły z czasów świetności wzmacniaczy lampowych. W dobie PL504 były już do dyspozycji tranzystory dużej mocy, z 2N3055 na czele, i kto by się w tej sytuacji chciał szczypać z adaptacją do celów audio lamp skonstruowanych do zupełnie innych celów? Jak ktoś potrzebował mocniejszej lampy do celów audio, to sobie mógł sięgnąć po starą EL34 lub nowoczesną EL503. Tylko Polska Myśl Techniczna stworzyła Melomana 25 na 2 x PL500, ale jak to często w jej przypadku: marny projekt, jeszcze gorsze wykonanie :oops:
Powołuję się na pomiary wykonywane przez innych, bo nie mam powodów aby im nie wierzyć - to raz, a dwa - dopóki nie powtórzę ich sam, nie mam za bardzo innych opcji. Lepsze to niż gdybanie na sucho, bez żadnych faktów eksperymentalnych.
Gorsze jednak jest powoływanie się na wyniki czyichś pomiarów bez krytycznego spojrzenia na nie, nawet gdy w oczywisty sposób kłócą się ze zdrowym rozsądkiem.
Wcześniej już zamieściłem wykres, ale tu masz cały artykuł: http://www.oestex.com/tubes/mus_amp%20.pdf
Gdybym grał w horrorze burmistrza amerykańskiego miasta nawiedzonego przez ogólnoświatowy kataklizm, zawołałym: To co Państwo widzą nie może dziać się naprawdę! :shock:
W takim razie myślisz, że zamiana polaryzacji katodowej na sztywną pozwoli na dalszą redukcję zawartości zniekształceń we wspomnianej końcówce? Dlaczego producent nie podał takiej możliwości w (wyjątkowo obszernej) karcie?
Niekiedy polaryzacja sztywna jest przeciwskazana z uwagi na niezawodność. Nie lubią jej np. lampy ECL86 o wysokim nachyleniu, gdzie łatwo dochodzi do sprzężenia termicznego katody z siatką sterującą i lawinowego wzrostu prądu anodowego o ile nie ma członu RC w katodzie.
To istotnie może być problem. Myślę, że najlepiej będzie po prostu samemu zmierzyć parametry wzmacniacza w otwartej pętli i wykreślić nowy wykres, to rozwieje wątpliwości co do opisów.
Można sobie oszczędzić wielu niepotrzebnych czynności, gdy się wie że płaska charakterystyka fazy nie może współistnieć ze zmieniającą się charakterystyką modułu.
Jeżeli zajrzysz do artykułu o wzmacniaczu 5-10, mniejszym kuzynie wspaniałego 5-20, znajduje się tam podobny wykres. http://www.r-type.org/articles/art-003e.htm Jest on jednak poczwórny: zawiera dwie krzywe dla amplitudy i dwie dla fazy, w otwartej i zamkniętej pętli. Tam zapewne opisy są już prawidłowe. I rzeczywiście potwierdza to Twój domysł co do błędnego opisu na wykresie 5-20: krzywa opisana loop phase shift ma inny kształt, a dopiero krzywa amplifier phase shift (znaczy końcowa, po zamknięciu pętli) przypomina tę, o której rozmawiamy.
Czyli jak najbardziej pozostaje aktualny problem przesunięć fazy na najniższych częstotliwościach, i niebezpieczeństwo wzbudzenia. W obu układach: Mullarda i Williamsona mamy dwa człony RC przesuwające fazę o 90st, trzeci człon (RL) stanowi transformator i obciążenie. To w zupełności wystarczy aby odpalić traktor przy zbyt małych stałych czasowych obwodów sprzęgających. Korzystniejszy pod tym względem jest tylko wzmacniacz z końcówką sterowny bezpośrednio z inwertera o dzielonym obciążeniu, sprzężonego galwanicznie ze stopniem napięciowym. Tam jest tylko jedna stała czasowa RC, podobnie zresztą jak w podręcznikowym dwustopniowym wzmacniaczu SE, np. na ECL86.
Na triodowanej 807! Link do artykułu podałem wyżej. Może też się pomylili i przecinek im się przestawił? :lol:
To jest niewykluczone. Bardziej prawdopodobne jest jednak że przedstawiony wykres obejmuje także zakres pracy wzmacniacza Williamsona na przesterze zaczynającym się już powyżej 7W mocy, kiedy to pojawiają się prądy siatek lamp końcowych. A przecież siatki w tych warunkach stanowią znakomite diody detekcyjno-mieszające (detekcja siatkowa). W takim wypadku problem tkwi w triodowanej końcówce mocy(wybranej ze względu na pomijalne zniekształcenia przy mocach poniżej tej granicy, podczas gdy powyżej, w szczytach głośności końcówka jeszcze "jakoś" działa choć z masakrycznymi zniekształceniami) a nie w tym że w katodach wzmacniacza różnicowego siedzi 390 omów a nie pentoda. Wszak 807 legitymuje się w układzie triodowym dość znaczym wzmocnieniem, mianowicie 8, kilkakrotnie większym do wzmocnienia triod stabilizacyjnych takich jak diabły czy też EC360. Z jednej strony ułatwia to wygenerowanie odpowiednich napięć przez driver, z drugiej jednak - ogranicza moc jaką można uzyskać bez pojawienia się prądów siatkowych.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Tomek Janiszewski pisze: pn, 1 kwietnia 2019, 09:02 (...) Z tej to przyczyny polaryzacja automatyczna przy pracy w klasie AB jest niezbyt ceniona, choć niewątpliwie ma zaletę w postaci prostoty i niezawodności układu.
To faktycznie widać przy zastosowaniu EL84. Ale na wykresie dla EL34 (w artykule o 5-20; wykres dla otwartej pętli) nie widać takich przegięć, zniekształcenia powoli i stale wzrastają aż do przesterowania (przy ponad 25 W). Czy wobec tego jest jakiś powód dla którego warto by zastosować polaryzację stałą (poza oszczędnością)?
"Jacyś" Shadowsi... :( No to wychodzi na to że zupełnie innej muzyki słuchamy i tu nigdy nie dojdziemy do porozumienia.
Najwyraźniej. Ale to szczęśliwie nie forum artystyczne. Z drugiej strony nie zrozum(cie) mnie źle - nie napisałem jacyś Shadowsi żeby deprecjonować dorobek artystyczny zespołu, który szczerze mówiąc jest dla mnie tylko nazwą znaną ze słyszenia. Chodziło mi o podkreślenie, że rodzaj rozwiązania jaki siedział w ich wzmacniaczu nie jest żadnym wyznacznikiem czegokolwiek. Zapewne znaleźlibyśmy tam i niedowymiarowany transformator wyjściowy, co jest typowe dla gitarowców. I cóż, skoro wielcy Shadowsi to i ja muszę? Oni potrzebowali wzmacniacza do gitary, a ja do HIFI i są to zbiory rozłączne, więc nie ma co szukać tam przykładów. Zresztą krótkie zerknięcie w karty dowodzi, że zdublowana EL84 ustępuje pod względem osiągów EL34 i to jest dla mnie argument ważki i przekonujący, a nie jakiś wzmacniacz gitarowy czy irracjonalna niechęć do bakelitu.
Jak wyżej. Z małymi wyjątkami (np. niektóre utwory Chopina) nie cierpię muzyki poważnej. Metalu zresztą też nie, żeby niedomówień nie było. Może dlatego brak dynamiki nie jest dla mnie aż tak wielkim problemem.
Ja z kolei nie słucham muzyki popularnej, żadnego z jej przejawów. Ot, parę melodii znam, bo przywodzą mi jakiś sentyment czy wspomnienie.
_______
Zresztą w zasadzie nie słucham niczego poza muzyką poważną, gdzie dynamika ma kluczowe znaczenie, będąc jednym z najważniejszych środków wyrazu. Jej dramatyczny brak w nadawanych w radio utworach razi i męczy, ale niestety nie wszystko można mieć w nagraniach na półce.
Zwłaszcza, że mowa o radio, które ma chyba ambicję bycia czymś więcej niż towarzystwem przy obieraniu ziemniaków w kuchni czy środkiem na zagłuszenie warkotu silnika... więc powinni celować w wyższą jakość audycji.
Zważ że wraz ze zwiększaniem Raa trudności w wykonaniu transformatora rosną lawinowo. Trzeba stosować więcej zwojów cieńszym drutem, rośnie zarówno indukcyjność rozproszenia jak i indukcyjność uzwojeń, maleje częstostliwość rezonansu transformatora a jego dobroć rośnie. O takich drobiazgach jak zwiększone ryzyko przebicia między warstwami i sekcjami już nie mówiąc.
Jeszcze raz powtórzę, 6600 omów to wartość typowa, do której z powodzeniem od dekad wykonuje się transformatory cieszące się doskonałymi parametrami. Nie można też z niej zejść (zresztą nie ma uzasadnionego powodu aby to czynić) bo wtedy układ ultraliniowy traci swój blask i szybko wzrastają zniekształcenia. Podnieść można, nie odbywa się to ze stratą na jakości, jedynie moc spada. Bardzo pomocny wykres i tabela znajdują się tutaj: http://www.r-type.org/articles/art-003a.htm#013
Gorsze jednak jest powoływanie się na wyniki czyichś pomiarów bez krytycznego spojrzenia na nie, nawet gdy w oczywisty sposób kłócą się ze zdrowym rozsądkiem.
Rzeczywiście tak wysoki poziom zniekształceń był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Ale co: jak fakty nie pasują do teorii to tym gorzej dla faktów, tak?
Gdybym grał w horrorze burmistrza amerykańskiego miasta nawiedzonego przez ogólnoświatowy kataklizm, zawołałym: To co Państwo widzą nie może dziać się naprawdę! :shock:
Nieźle mnie to rozbawiało, wyobrażenie sobie takiej scenki (znaczy Ciebie spoglądającego na ten wykres i mówiącym kwestię) :D
Niekiedy polaryzacja sztywna jest przeciwskazana z uwagi na niezawodność. Nie lubią jej np. lampy ECL86 o wysokim nachyleniu, gdzie łatwo dochodzi do sprzężenia termicznego katody z siatką sterującą i lawinowego wzrostu prądu anodowego o ile nie ma członu RC w katodzie.
A w tym konkretnym wypadku?
Można sobie oszczędzić wielu niepotrzebnych czynności, gdy się wie że płaska charakterystyka fazy nie może współistnieć ze zmieniającą się charakterystyką modułu.
Może masz rację i faktycznie zbyt ufnie podchodzę do dostępnych danych i wykresów. Czynię tak jednak dlatego, że wiem jak sam pracuję nad wykonaniem pomiarów i rzetelnym ich opracowaniem, niegrzeczne z mojej strony byłoby podejrzewanie kogoś (zwłaszcza, jeżeli publikuje artykuły w dobrych pismach angielskich czy amerykańskich) o mniej drobiazgowe podejście, słowem: odwalanie chałtury.
Korzystniejszy pod tym względem jest tylko wzmacniacz z końcówką sterowny bezpośrednio z inwertera o dzielonym obciążeniu, sprzężonego galwanicznie ze stopniem napięciowym. Tam jest tylko jedna stała czasowa RC, podobnie zresztą jak w podręcznikowym dwustopniowym wzmacniaczu SE, np. na ECL86.
To prawda, ale sam wiesz, że braknie wówczas amplitudy i koło się zamyka: trzeba dodać następny stopień.
To jest niewykluczone. Bardziej prawdopodobne jest jednak że przedstawiony wykres obejmuje także zakres pracy wzmacniacza Williamsona na przesterze zaczynającym się już powyżej 7W mocy, kiedy to pojawiają się prądy siatek lamp końcowych. A przecież siatki w tych warunkach stanowią znakomite diody detekcyjno-mieszające (detekcja siatkowa). W takim wypadku problem tkwi w triodowanej końcówce mocy(wybranej ze względu na pomijalne zniekształcenia przy mocach poniżej tej granicy, podczas gdy powyżej, w szczytach głośności końcówka jeszcze "jakoś" działa choć z masakrycznymi zniekształceniami) a nie w tym że w katodach wzmacniacza różnicowego siedzi 390 omów a nie pentoda. Wszak 807 legitymuje się w układzie triodowym dość znaczym wzmocnieniem, mianowicie 8, kilkakrotnie większym do wzmocnienia triod stabilizacyjnych takich jak diabły czy też EC360. Z jednej strony ułatwia to wygenerowanie odpowiednich napięć przez driver, z drugiej jednak - ogranicza moc jaką można uzyskać bez pojawienia się prądów siatkowych.
Dobrze, ale pan Williamson deklaruje 15 W - i mamy wykres wzmacniacza jego pomysłu, różniącego się od prototypu jedynie detalami: zastosowaniem odrobinę innych lamp mocy: 807 zamiast KT66, które zresztą są w istocie bardzo zbliżone (S = 6,5 vs 6,3 mA/V; ρ = 24 vs 22,5 kΩ) i obie są tetrodami strumieniowymi o podobnych charakterystykach, mocniejszymi mutacjami starożytnej 6L6. To chyba jedyna znacząca zmiana względem williamsonowskiego schematu.
Panowie poświęcili nawet zdanie czy dwa warunkom prowadzenia pomiarów, w osobnym akapicie dyskutują też wyniki. Naprawdę myślisz, że to bubel?

Triody czy nie triody - jest to wzmacniacz kropka w kropkę według zaleceń DTN Williamsona, który to deklaruje 15 W przy minimalnych zniekształceniach. I taką miarą będziemy mierzyć!

Pozdrawiam,
Jakub

PS. Dla odmiany Ferguson deklaruje 20 W. A do 30 watów o jego wzmacniaczu wciąż nie można powiedzieć aby był przesterowany.
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Dziś się wygrzewa,jutro wstępne testy :D
prot.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Ale Francja-elegancja, podziwiam że chciało Ci się robić płytkę drukowaną, i to jeszcze tak starannie! Może na koniec testów dostawisz jeszcze dwie eelki i tak już zostanie, jako dyżurny wzmacniacz mocy? :lol:

Pozdrawiam!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Tomek Janiszewski
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 5263
Rejestracja: śr, 19 listopada 2008, 15:18

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Tomek Janiszewski »

kubafant pisze: pn, 1 kwietnia 2019, 17:13 To faktycznie widać przy zastosowaniu EL84. Ale na wykresie dla EL34 (w artykule o 5-20; wykres dla otwartej pętli) nie widać takich przegięć, zniekształcenia powoli i stale wzrastają aż do przesterowania (przy ponad 25 W). Czy wobec tego jest jakiś powód dla którego warto by zastosować polaryzację stałą (poza oszczędnością)?
Innym powodem może być niedostatek mocy admisyjnej przy polaryzacji automatycznej. Występuje to najsilniej w przypadku PL81, dlatego tam przewiduje się tylko sztywną. Ale i z EL34 z polaryzacją automatyczną osiągnie się ZTCP 35W, ze sztywną zaś, przy Ua=800V dociągnie się do 100W.
Z drugiej strony nie zrozum(cie) mnie źle - nie napisałem jacyś Shadowsi żeby deprecjonować dorobek artystyczny zespołu, który szczerze mówiąc jest dla mnie tylko nazwą znaną ze słyszenia.
Jestem niemal pewien że ze słyszenia ich muzyki - również, jako że ich utwory wykorzystywano w latach PRL (zwłaszcza 60-tych i wczesnych 70-tych) jako przerywniki między audycjami I programu PR. Np. Atlantis: https://www.youtube.com/watch?v=VycZVyApqew
Posłuchaj go zanim ACTA 2 strąci wszystko do piekieł. Nie masz cię czego obawiać: uszy Ci nie zwiędną, jako że Shadowsom towarzyszy w tym utworze orkiestra symfoniczna. Ot muzyka rozrywkowa i poważna w jednym :wink:
Chodziło mi o podkreślenie, że rodzaj rozwiązania jaki siedział w ich wzmacniaczu nie jest żadnym wyznacznikiem czegokolwiek. Zapewne znaleźlibyśmy tam i niedowymiarowany transformator wyjściowy, co jest typowe dla gitarowców. I cóż, skoro wielcy Shadowsi to i ja muszę? Oni potrzebowali wzmacniacza do gitary, a ja do HIFI i są to zbiory rozłączne,
Wcale niekoniecznie. Nie każdy gitarowiec o mocy takiej jaką oferują 2 x EL84 PP musi być oparty na wyszabrowanym z telewizora TG2,5-1-666 z odczepem technologicznym i ewentualnie tylko z rdzeniem złożonym bez szczeliny. Z powodzeniem można zbudować wzmacniacz mocy o strukturze i cechach wzmacniacza Hi-Fi, który aż do swojej granicznej mocy (17W w przypadku 2 x EL84) będzie pracował jako czysty kanał a efekty uzyska się w stopniach wstępnych. Musi spełniać tylko parę szczególnych wymogów, w szczególności wykluczony jest prosty odwracacz fazy z dzielonym obciążeniem, ponieważ głąbieje z chwilą pojawienia się prądów siatek, natomiast możliwe jest wykonanie go z odwracaczem williamsonowskim bądź fergusonowskim - najczęściej spotykanym z uwagi na większą prostotę, ale oczywiście bez pentody w źródłe :P
Zresztą w zasadzie nie słucham niczego poza muzyką poważną, gdzie dynamika ma kluczowe znaczenie, będąc jednym z najważniejszych środków wyrazu. Jej dramatyczny brak w nadawanych w radio utworach razi i męczy, ale niestety nie wszystko można mieć w nagraniach na półce.
A nie jest tak przypadkiem że winylowa płytoteka i tak służy przede wszystkim do stania na półce? Bo każde odtworzenie płyty ją niszczy, robi się więcej trzasków a mniej wysokich tonów. Pod tym względem jednak bezkonkurencyjna jest płyta CD lub elektroniczne nośniki cyfrowe, nawet taśma lepsza jest pod tym względem od winyli. Chyba że specjalnie na potrzeby miłośników ich ostatnich uda się skonstruować analogową bezdotykową laserową a może ultradźwiękową głowicę odtwarzającą czarne płyty :idea:
Zwłaszcza, że mowa o radio, które ma chyba ambicję bycia czymś więcej niż towarzystwem przy obieraniu ziemniaków w kuchni czy środkiem na zagłuszenie warkotu silnika... więc powinni celować w wyższą jakość audycji.
A czego brakuje w radiu, poza dynamiką? Trzasków właściwych tylko płytom winylowym?
Jeszcze raz powtórzę, 6600 omów to wartość typowa, do której z powodzeniem od dekad wykonuje się transformatory cieszące się doskonałymi parametrami
Oczywiście nie bierzesz pod uwagę takiej ewentualności że transformatory o zmniejszonej Raa miałyby jeszcze doskonalsze parametry od tych o Ra=6,6k? Mimo że jesteś pewien że odwracacz williamsonowski (sam odwraczacz, bez triodowanej końcówki mocy!) leży w rowie w porównaniu z odwracaczem fergusonowskim, a co dopiero odwracaczem fergusonowskim z pentodą.
Nie można też z niej zejść (zresztą nie ma uzasadnionego powodu aby to czynić) bo wtedy układ ultraliniowy traci swój blask i szybko wzrastają zniekształcenia. Podnieść można, nie odbywa się to ze stratą na jakości, jedynie moc spada. Bardzo pomocny wykres i tabela znajdują się tutaj: http://www.r-type.org/articles/art-003a.htm#013
Dla dwóch określonych typów lamp, i tak się akurat składa że klasycznych pentod audio, a nie tetrod strumieniowych dedykowanych do pracy impulsowej, które lepiej pracują z niskimi Raa. Tym bardziej że zapomniałeś najwyraźniej że w układzie PP na lampach ekranowanych przy zmniejszaniu Raa maleje wprawdzie maksymalna moc, ale maleje tez procentowa zawartość 3h, przez co pentoda nabiera cech triody, tylko tłumienie głośnika będzie słabsze. Można je zresztą zwiększyć stosując normalne ujemne napięciowe sprzężenie zwrotne a nawet wspomóc je prądowym dodatnim sprzężeniem zwrotnym przez co impedancja wyjściowa wzmacniacza stanie się ujemna (mniejsza jednak co do modułu od rezystancji drutu w głośniku) i tłumienie dodatkowo się poprawi. To samo dotyczy oczywiście UL.
Rzeczywiście tak wysoki poziom zniekształceń był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Ale co: jak fakty nie pasują do teorii to tym gorzej dla faktów, tak?
Nie, takie a nie inne fakty świadczą tylko o tym że oryginalny wzmacniacz Williamsona nie powinien być słuchany z mocą większą niż 7W, jeżeli ma zapewnić pomijalnie małe zniekształcenia. Jeżeli komuś to nie odpowiada, i chciałby mieć znacznie mniejsze zniekształcenia przy 15W, kosztem minimalnego wzrostu zniekształceń przy 5W - może zastąpić końcówkę triodowaną końcówką UL, i wiele takich konstrukcji powstało, nawet jeśli pan Williamson tego zrazu nie przewidywał. A jak ma nadzieję że to w nowej sytuacji przyniesie dalszą poprawę parametrów - może wstawić w katody odwracacza większą oporność (co będzie uławione dzięki większej czułości stopnia UL w porównaniu z triodowanym). A nawet pentodę, jak mu jej nie szkoda.
Nieźle mnie to rozbawiało, wyobrażenie sobie takiej scenki (znaczy Ciebie spoglądającego na ten wykres i mówiącym kwestię) :D
Gdybym miał taką scenkę odegrać - wypowiedziałbym co następuje:
-Te 14% IMD na wyjściu wzmacniacza Williamsona jakie Państwo widzą na wykresie, nie mogą brać się z tego że jego driver wytwarza 1,9% synfazowej drugiej harmonicznej.
A w tym konkretnym wypadku?
Zapytaj tych co jeden lub drugi sposób polaryzacji preferują. Może to być niekiedy kwestią przyzwyczajenia.
niegrzeczne z mojej strony byłoby podejrzewanie kogoś (zwłaszcza, jeżeli publikuje artykuły w dobrych pismach angielskich czy amerykańskich) o mniej drobiazgowe podejście, słowem: odwalanie chałtury
Dlaczego tak brzydko nazywasz zabiegi marketingowe? :oops: Oczywiście, pomylenie wzmocnienia w pętli ze wzmocnieniem wzmacniacza z zamkniętą pętlą niewątpliwie odwaleniem chałtury było.
To prawda, ale sam wiesz, że braknie wówczas amplitudy i koło się zamyka: trzeba dodać następny stopień.
We wzmacniaczu na ECL86 wzmocnienia nie brakuje bo to wysokoczuła lampa, i żadnych stopni objętych ogólnym USZ dodawać nie potrzeba. Bez względu na to czy to układ SE, czy PP, z odwracaczem o dzielonym obciążeniu sprzężonym galwanicznie ze stopniem napięciowym. Nawet w układzie UL o głębokości sensownej z punktu widzenia mocy wyjściowej.
Dobrze, ale pan Williamson deklaruje 15 W - i mamy wykres wzmacniacza jego pomysłu,
Nie znam jego preferencji jeśli chodzi o rodzaj muzyki, ale mógł uznać że do głośnego słuchania bigbitu taka jakość wystarczy. A miłośnicy muzyki klasycznej ustawią sobie moc odpowiednio mniejszą, i będą mieli odsłuch praktycznie bez zniekształceń.
807 zamiast KT66, które zresztą są w istocie bardzo zbliżone (S = 6,5 vs 6,3 mA/V; ρ = 24 vs 22,5 kΩ) i obie są tetrodami strumieniowymi o podobnych charakterystykach, mocniejszymi mutacjami starożytnej 6L6. To chyba jedyna znacząca zmiana względem williamsonowskiego schematu.
Przy czym 807 była dedykowana... do odchylania poziomego OTV :shock: To zdaje się powinno ją w ogóle dyskwalifikować w zastosowaniach audio, OIDP? A skoro tak - to zdyskwalifikować należałoby też całego Wiliamsona, gdzie stosowanie innych lamp powinno być surowo zakazane, ale też i wszelkie konstrukcje na 6L6, skoro spłodziła ona takiego bękarta jak 807? :twisted:
Naprawdę myślisz, że to bubel?
Jak komuś 7W w zupełności wystarczy - to taki wzmacniacz o minimalnych znieksztaceniach będzie dla niego ze wszech miar odpowiedni. To wszak nie bida-komplemetarne szczekaczki, gdzie znaczny poziom zniekształceń, i to wysoce parszywych utrzymuje się nawet przy mocy ułamków wata. Ale gdy uzna że wzmacniacz zaczynający rzęzić powyżej 7W zda się psu na budę - to go lekko zmodyfikuje i też będzie zadowolony.
Triody czy nie triody - jest to wzmacniacz kropka w kropkę według zaleceń DTN Williamsona, który to deklaruje 15 W przy minimalnych zniekształceniach. I taką miarą będziemy mierzyć!
Teraz wreszcie jasne: będziemy strzec czystości rasowej każdego wzmacniacza zawierającego odwracacz fazy z dzielonym obciążeniem sprzężony galwanicznie ze stopniem napięciowym oraz quasi-różnicowy stopień sterujący, nie pozwalając ani na zwiększenie Rk przez co ów stopień mógłby się stać prawdziwym stopniem różnicowym, ani też na zastosowanie końcówki pentodowej bądź UL, bo jeszcze okazałoby się że taki nieczysty wzmacniacz Williamsona okazałby się lepszy od wzmacniacza Fergusona, nawet z pentodą w źródle! :twisted:
Ostatnio zmieniony wt, 2 kwietnia 2019, 10:21 przez Tomek Janiszewski, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Thereminator
6250...9374 posty
6250...9374 posty
Posty: 7410
Rejestracja: sob, 2 kwietnia 2005, 21:42
Lokalizacja: Nizina Wschodnioeuropejska

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Thereminator »

Tomek Janiszewski pisze: pn, 1 kwietnia 2019, 23:27 A nie jest tak przypadkiem że winylowa płytoteka i tak służy przede wszystkim do stania na półce? Bo każde odtworzenie płyty ją niszczy, robi się więcej trzasków a mniej wysokich tonów. Pod tym względem jednak bezkonkurencyjna jest płyta CD lub elektroniczne nośniki cyfrowe, nawet taśma lepsza jest pod tym względem od winyli. Chyba że specjalnie na potrzeby miłośników ich ostatnich uda się skonstruować analogową bezdotykową laserową a może ultradźwiękową głowicę odtwarzającą czarne płyty :idea:
Już dawno to wynaleziono.

http://www.elpj.com/

Obrazek

Obrazek

Na triodzie były o tym wzmianki
viewtopic.php?f=48&t=24687&p=276887#p276887
viewtopic.php?f=5&t=16702&p=178086#p1780866
W teorii nie ma różnicy między praktyką a teorią. W praktyce jest.
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Witam Kolegów.Pierwsze testy zakończone.Przy U=350V,Ra=44k,Rob=320k/22pF uzyskałem RMS rzędu 20-25V[na każdym wyjściu].Niestety charakterystyka częstotliwościowa ma wyrażny spadek od 10kHz i osiąga ok -3/20kHz.Powyżej 40kHz nie ma o czym pisać :cry: Jeżeli chodzi o lampy ,zastosowałem w żródle 6ż52p,niestety posiadane EF184 i inne które pasowały cokołem są gorsze od pentody z PCF-ki.Wzmocnienie ustawiłem na ok 500x[ok 25+20]-zastosowanie 100k w anodach prawie to podwaja.Próbowałem też ECC82 .Amplituda trochę mniejsza i oczywiście wzmocnienie też ale że mam tylko jeden egzemplarz to trudno stwierdzić co jest warta :roll: Przy Rwe=47k szumy na wyjściu mają ok 100mV PP
przebieg.JPG
Występują szumy wybuchowe i składowa stała pływa[efekt połączenia bezpośredniego] więcej niż 1V.Żarzenie musi być prądem stałym bo mimo cudownych ekranów :lol: wchodzi na EF86.Spróbuję przerobić wejście na triodę bo zastosowanie pentody i wtórnika to chyba przesada :D ,choć mam PCF-ek na kopy.M.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Wiech
625...1249 postów
625...1249 postów
Posty: 1010
Rejestracja: ndz, 14 maja 2017, 20:24

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Wiech »

Czy możesz pokazać schemat układu do tych pierwszych testów?
Pozdrawiam
Wiesław
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Tomek Janiszewski pisze: pn, 1 kwietnia 2019, 23:27 Jestem niemal pewien że ze słyszenia ich muzyki - również, jako że ich utwory wykorzystywano w latach PRL (zwłaszcza 60-tych i wczesnych 70-tych) jako przerywniki między audycjami I programu PR. Np. Atlantis: https://www.youtube.com/watch?v=VycZVyApqew
Posłuchaj go zanim ACTA 2 strąci wszystko do piekieł. Nie masz cię czego obawiać: uszy Ci nie zwiędną, jako że Shadowsom towarzyszy w tym utworze orkiestra symfoniczna. Ot muzyka rozrywkowa i poważna w jednym :wink:
Rzeczywiście, tę melodię kojarzę. Podobnie kilka innych, które znalazłem. Nie jest to złe, nie powiem - choć nie widzę siebie słuchającego tej muzyki ze skupieniem i namaszczeniem, jak to zwykłem był czynić z muzyką poważną. Ta wydaje się być zbyt prosta. Choć przyjemna i pociągająca, to jednak stworzona idealnie do tego, o czym wspomniałeś - do nadawania jako przerywnik między audycjami.
Z muzyki popularnej lubię od czasu do czasu posłuchać zespołu Dire Straits /zwłaszcza płyty Brothers in Arms/ oraz Pink Floyd /zwłaszcza płyty Dark Side of the Moon/, ale to tak jak wspomniałem - dla wspomnień i sentymentów, które te melodie przywołują, zupełnie jak owa magdalenka zamoczona w herbacie :)
Wcale niekoniecznie. Nie każdy gitarowiec o mocy takiej jaką oferują 2 x EL84 PP musi być oparty na wyszabrowanym z telewizora TG2,5-1-666 z odczepem technologicznym i ewentualnie tylko z rdzeniem złożonym bez szczeliny. Z powodzeniem można zbudować wzmacniacz mocy o strukturze i cechach wzmacniacza Hi-Fi, który aż do swojej granicznej mocy (17W w przypadku 2 x EL84) będzie pracował jako czysty kanał a efekty uzyska się w stopniach wstępnych.
Dzięki za wyjaśnienie, tego akurat nie wiedziałem. Myślałem, że do uzyskania specyficznego tonu transformator powinien być mniejszy niż normalnie się przyjmuje.
A nie jest tak przypadkiem że winylowa płytoteka i tak służy przede wszystkim do stania na półce? Bo każde odtworzenie płyty ją niszczy, robi się więcej trzasków a mniej wysokich tonów. Pod tym względem jednak bezkonkurencyjna jest płyta CD lub elektroniczne nośniki cyfrowe, nawet taśma lepsza jest pod tym względem od winyli. Chyba że specjalnie na potrzeby miłośników ich ostatnich uda się skonstruować analogową bezdotykową laserową a może ultradźwiękową głowicę odtwarzającą czarne płyty :idea:
Może niektórzy tak robią, nie ja w każdym razie. Płyty oczywiście podlegają zużyciu, ale co nie podlega? Wszystko się zużywa, płyty, maszyny, samochody, organizm ludzki, wszystko jest obarczone ryzykiem, że w końcu się zużyje. Życie to ryzyko.

Nie powiem, że nie kolekcjonuję płyt, bo bym skłamał. Ale swojej kolekcji regularnie (codziennie) używam, nie są to eksponaty. Obcowanie z muzyką płynącą spod igły to zupełnie inne doznanie od tego, jakie oferuje CD albo pliki dźwiękowe na komputerze. Zupełnie jakby porównywać książki i jakieś ebooki: inny poziom doznań, wielopłaszczyznowy i angażujący wszystkie zmysły, z dotykiem i węchem włącznie. Tak samo i z płytą winylową, ma ona piękny, często artystyczny wręcz album, obwolutę, wewnątrz papierową kopertę, z której płytę trzeba ostrożnie wysunąć i nie dotykając płaszczyzn pokrytych rowkami położyć na talerzu. Dalej delikatnie położyć igłę i po chwili napiętego oczekiwania z głośników zaczyna płynąć muzyka. Nie przeszkadzają mi ani trzaski (które na normalnie eksploatowanych płytach są raczej pojedyncze i ciche) ani szum (który na dobrej jakości płytach winylowych jest minimalny - tzw. pocztówki to godna para jedynie dla automatycznej skrawarki zwanej bambino). Jedynie czasem, rzadko zdarza się, że płyta ma w którymś miejscu przeskok, albo co gorsza - pętlę. Wtedy rzeczywiście odsłuch dostarcza więcej stresu niż to wszystko warte.

Wrócę jeszcze na moment do trzasków. Zauważyłem, że większość moich płyt ich nie posiada (to znaczy pojawiają się b. rzadko), natomiast w przypadku płyt z muzyką popularną (których sam nie mam wiele, ale to samo obserwuję np. w kolekcji mojego Taty) są one standardem. Inna sprawa, że tam przeszkadzają tylko minimalnie ze względu na pozbawiony dynamiki charakter muzyki. W muzyce poważnej ich występowanie jest bardzo przykre, bo ciche partie potrafią mieć podobny poziom głośności co wspomniane efekty. Moja teoria jest taka, że użytkownicy płyt z muzyką poważną z reguły są spokojniejsi i odsłuch jest prowadzony w innych warunkach. Natomiast przeznaczeniem muzyki popularnej jest taniec, zabawy, rzadziej wsłuchiwanie się ze skupieniem. Domyślam się, że na takiej zabawie płyty nie są w najwyższym poszanowaniu, stąd gorszy stan płyt z taką muzyką jest regułą.

Muzyka z komputera czy z CD to nie to samo. Może i nie ma trzasków, nie trzeba co pół godziny wstawać i przekładać płyty na wtórą stronę, nośnik nie podlega zużyciu. Osądźcie sami. Ja mimo wszystko wolę winyl.
Zwłaszcza, że mowa o radio, które ma chyba ambicję bycia czymś więcej niż towarzystwem przy obieraniu ziemniaków w kuchni czy środkiem na zagłuszenie warkotu silnika... więc powinni celować w wyższą jakość audycji.
A czego brakuje w radiu, poza dynamiką? Trzasków właściwych tylko płytom winylowym?
O przepraszam, w radio też mogą być trzaski właściwe płytom winylowym! Patrz wczesnopopołudniowa sobotnia audycja "Duża Czarna" ;)

Piłem tu akurat do konkretnego radio, to znaczy Programu Drugiego, bo wydaje się on aspirować do czegoś więcej niż wspomniane brzęczenie w kuchni czy w aucie.

W radio brakuje wyłącznie dynamiki (nie mam innych zastrzeżeń), ale jest to dla mnie wada niemal dyskwalifikująca. Naprawdę ciężko się słucha muzyki, w której wszystkie dźwięki są na stałym poziomie, zwłaszcza jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do sali koncertowej i płyt winylowych, gdzie występuje co najmniej kilkadziesiąt dB zakresu dynamicznego. W sumie nie dziwię się, że większość utworów muzyki popularnej trwa średnio ok. 3 minut. Kto by dłużej wytrzymał :twisted:
Oczywiście nie bierzesz pod uwagę takiej ewentualności że transformatory o zmniejszonej Raa miałyby jeszcze doskonalsze parametry od tych o Ra=6,6k? [...]
Dla dwóch określonych typów lamp, i tak się akurat składa że klasycznych pentod audio, a nie tetrod strumieniowych dedykowanych do pracy impulsowej, które lepiej pracują z niskimi Raa.
No właśnie, mniejsze Raa wymagałoby użycia innych lamp, zapewne telewizyjnych tetrod strumieniowych od odchylania, może jeszcze z anodą na kominku. Katalogi nie podają zniekształceń (tylko EL81 - i nie wygląda to najlepiej, świadcząc tak o całej tej rodzince :? ), nie wiadomo więc czego się spodziewać. Na pewno nie były to lampy projektowane do audio i optymalizowane pod tym kątem. W przeciwieństwie na przykład do wielkiej EL34.
Dlaczego tak brzydko nazywasz zabiegi marketingowe? :oops: Oczywiście, pomylenie wzmocnienia w pętli ze wzmocnieniem wzmacniacza z zamkniętą pętlą niewątpliwie odwaleniem chałtury było.
Oj tam, oj tam - drobna pomyłka przy opisywaniu wykresu :)
To prawda, ale sam wiesz, że braknie wówczas amplitudy i koło się zamyka: trzeba dodać następny stopień.
We wzmacniaczu na ECL86 wzmocnienia nie brakuje bo to wysokoczuła lampa, i żadnych stopni objętych ogólnym USZ dodawać nie potrzeba. Bez względu na to czy to układ SE, czy PP, z odwracaczem o dzielonym obciążeniu sprzężonym galwanicznie ze stopniem napięciowym. Nawet w układzie UL o głębokości sensownej z punktu widzenia mocy wyjściowej.
To oczywiste. Ale chyba nie postulujesz użycia bambinowych ECL82 czy ECL86 w wysokiej klasy wzmacniaczu Hi-Fi?
Dobrze, ale pan Williamson deklaruje 15 W - i mamy wykres wzmacniacza jego pomysłu,
Nie znam jego preferencji jeśli chodzi o rodzaj muzyki, ale mógł uznać że do głośnego słuchania bigbitu taka jakość wystarczy. A miłośnicy muzyki klasycznej ustawią sobie moc odpowiednio mniejszą, i będą mieli odsłuch praktycznie bez zniekształceń.
Ależ Tomku, zniekształcenia i wyniki nie podlegają zmianie ze względu na rodzaj słuchanej muzyki! Autor zadeklarował 15 W i jak się z tego rozliczy to wygląda, że przeszacował o ponad 100%. Tymczasem Ferguson gwarantuje 20 W, a mamy pod 30 - więc niedoszacowanie 50%. To też świadczy!

Nie mogę się zgodzić, co do klasyfikacji którą zaproponowałeś. Powiedziałbym, że to raczej do bigbitu wystarczy niewielka moc - głośność jest wszak na stałym poziomie ze względu na mizerny zakres dynamiczny i ustawienie wzmacniacza, aby pompował stale 7 watów w kolumny oznaczałoby ogłuszenie uczestników takiego konzertu, chyba że nagłaśniamy remizję. Natomiast w muzyce symfonicznej mamy przeważnie nieduży poziom głośności, który jednak momentami szybko wzrasta, żeby sięgnąć mocy maksymalnej, po czym opada. Tego rodzaju akcje wymagają od wzmacniacza znacznej mocy maksymalnej. W omawianym przypadku próba odtworzenia takiego utworu skończyłaby się przysiadaniem wzmacniacza w momentach maksymalnego wzrostu poziomu: wzrostem zniekształceń, spadkiem rozdzielczości (nie słychać jakie instrumenty akurat się odzywają, tylko jedną homogeniczną bryłę dźwięku), wręcz obcinaniem wierzchołków.
Przy czym 807 była dedykowana... do odchylania poziomego OTV :shock: To zdaje się powinno ją w ogóle dyskwalifikować w zastosowaniach audio, OIDP? A skoro tak - to zdyskwalifikować należałoby też całego Wiliamsona, gdzie stosowanie innych lamp powinno być surowo zakazane, ale też i wszelkie konstrukcje na 6L6, skoro spłodziła ona takiego bękarta jak 807? :twisted:
Nic podobnego, to dopiero późniejsza adaptacja. 807 powstała jeszcze przed wojną jako nadawcza wersja 6L6, charakteryzująca się między innymi niskostratnym cokołem UX-5 oraz wyprowadzeniem anody na szczycie bańki, przez co bezpieczniejsze stało się zasilanie z wyższych napięć, przestało bowiem grozić przebicie cokołu. Produkowana w ogromnych ilościach podczas wojny na użytek wojsk alianckich (w USA, ale także w Wielkiej Brytanii), po wojnie okazała się zalegać wszędzie. Zaadaptowano więc ją do celów audio, jako że była bliską krewniaczką 6L6. Zaprzężono ją między innymi do Williamsona, zastępując zamorską KT66, dostępną jedynie z importu. I tak w USA i Australii 807 stała się podstawową lampą mocy we wzmacniaczach wg Williamsona. Do tego 6SN7 lub 7N7 i 5U4 lub inny prostownik.
U ruskich to inna historia. Amerykanie przekazali im podczas wojny dużo sprzętu (w tym linie produkcyjne lamp), więc w latach 40. i 50. dużo produkowanych w ZSRR lamp było w istocie klonami amerykańskich baniek. Nawet niektóre nazwy zostawili, w innych zmienili lub dodali literkę. W ZSRR rzeczywiście używano G-807 w roli lampy telewizyjnej, znawcy wymienią zaraz konkretne modele.
Triody czy nie triody - jest to wzmacniacz kropka w kropkę według zaleceń DTN Williamsona, który to deklaruje 15 W przy minimalnych zniekształceniach. I taką miarą będziemy mierzyć!
Teraz wreszcie jasne: będziemy strzec czystości rasowej każdego wzmacniacza zawierającego odwracacz fazy z dzielonym obciążeniem sprzężony galwanicznie ze stopniem napięciowym oraz quasi-różnicowy stopień sterujący, nie pozwalając ani na zwiększenie Rk przez co ów stopień mógłby się stać prawdziwym stopniem różnicowym, ani też na zastosowanie końcówki pentodowej bądź UL, bo jeszcze okazałoby się że taki nieczysty wzmacniacz Williamsona okazałby się lepszy od wzmacniacza Fergusona, nawet z pentodą w źródle! :twisted:
:twisted:
Marek7HBV pisze: wt, 2 kwietnia 2019, 13:10 Witam Kolegów.Pierwsze testy zakończone.Przy U=350V,Ra=44k,Rob=320k/22pF uzyskałem RMS rzędu 20-25V[na każdym wyjściu].Niestety charakterystyka częstotliwościowa ma wyrażny spadek od 10kHz i osiąga ok -3/20kHz.Powyżej 40kHz nie ma o czym pisać :cry: Jeżeli chodzi o lampy ,zastosowałem w żródle 6ż52p,niestety posiadane EF184 i inne które pasowały cokołem są gorsze od pentody z PCF-ki.Wzmocnienie ustawiłem na ok 500x[ok 25+20]-zastosowanie 100k w anodach prawie to podwaja.Próbowałem też ECC82 .Amplituda trochę mniejsza i oczywiście wzmocnienie też ale że mam tylko jeden egzemplarz to trudno stwierdzić co jest warta :roll: Przy Rwe=47k szumy na wyjściu mają ok 100mV PP
przebieg.JPG
Występują szumy wybuchowe i składowa stała pływa[efekt połączenia bezpośredniego] więcej niż 1V.Żarzenie musi być prądem stałym bo mimo cudownych ekranów :lol: wchodzi na EF86.Spróbuję przerobić wejście na triodę bo zastosowanie pentody i wtórnika to chyba przesada :D ,choć mam PCF-ek na kopy.M.
Cóż, czyli wyniki potwierdzają przypuszczenia i obliczenia: pojemność millerowska inwertera w połączeniu z rezystancją wyjściową stopnia na pentodzie zaczyna obcinać w okolicach 20-25 kHz. Później się zajmiemy zwalczeniem tego zjawiska. Jakie mamy napięcie na anodzie źródła i na siatce wtórej? Zasilanie mamy z 350 V, celowałbym w 400. Czy stopień wstępny zasilamy z tego samego napięcia co inwerter? Ferguson sugeruje dodatkowe ogniwo RC pokaźnie obniżające napięcie anodowe EF86, dla lepszego dopasowania warunków stałoprądowych. W takim galwanicznie sprzężonym układzie krytyczny będzie dobór warunków pracy /niestety mamy kilka stopni swobody/ i wówczas wyniki będą najlepsze.

Dziwi mnie trochę przydźwięk od żarzenia w EF86, stosowano ją z powodzeniem nawet w magnetofonach, żarząc wciąż prądem zmiennym. Masz jak sprawdzić upływność K-Ż? Symetryzujesz 6,3 V?

Dlaczego EF184 okazała się gorsza?

Pozdrawiam
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Einherjer
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2665
Rejestracja: pt, 22 stycznia 2010, 18:34
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Einherjer »

Katalogi nie podają zniekształceń (tylko EL81 - i nie wygląda to najlepiej, świadcząc tak o całej tej rodzince :? )
To może wynikać tylko z doboru punktu pracy i wyduszenia lampy go granic możliwości. Tu niestety trzeba wrysować prostą pracy i zobaczyć co wyjdzie. Wcale nie musi być gorzej niż dla typowych lamp audio.
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

Schemat wersji testowej
wersja testowa.JPG
Przy rezystorach anodowych 100k wzrasta wzmocnienie stopnia różnicowego i muszę zmniejszać wzmocnienie wstępnego,tak aby całkowite nie przekraczało 600x[maksymalne to ok 1000,ale ma skłonności do wzbudzenia].Napięcia stałe mierzone z dok 1-5 procent,a zmienne 5-10.Spadek częstotliwości wynika głównie z pojemności wejściowej EF86.Wyska rezystancja opornika anty wzbudzeniowego[10k] jest zamierzona-przecież lekko nie będzie :lol: .Mam trochę lamp z czasów Rubina,dlatego zastosowałem 6Ż52P-natomiast EF184 itp to raczej używki o nieznanej kondycji[nie dorobiłem się miernika lamp :lol: ] dlatego trudno je zmusić do większego prądu przy 100V.Może na nówkach by dobrze działało.M.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Marek7HBV pisze: wt, 2 kwietnia 2019, 17:04 Spadek częstotliwości wynika głównie z pojemności wejściowej EF86.
:shock: To z czego Ty je karmisz? Przecież to lampy ekranowane, pojemność wejściowa jest znikoma - na pewno nie spodziewałbym się tu obcinania pasma od góry!

PS. :shock: Czy ja dobrze widzę i katoda źródła jest na masie? Panie, toć to teraz żadne źródło!
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Awatar użytkownika
Marek7HBV
3125...6249 postów
3125...6249 postów
Posty: 4000
Rejestracja: wt, 1 grudnia 2015, 19:26

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: Marek7HBV »

kubafant pisze: wt, 2 kwietnia 2019, 17:15
Marek7HBV pisze: wt, 2 kwietnia 2019, 17:04 Spadek częstotliwości wynika głównie z pojemności wejściowej EF86.
:shock: To z czego Ty je karmisz? Przecież to lampy ekranowane, pojemność wejściowa jest znikoma - na pewno nie spodziewałbym się tu obcinania pasma od góry!
No właśnie,sonda oscyloskopu ma na wejściu rezystor 1M.
PS. :shock: Czy ja dobrze widzę i katoda źródła jest na masie? Panie, toć to teraz żadne źródło! E tam,a połączenia? :lol:
Awatar użytkownika
kubafant
2500...3124 posty
2500...3124 posty
Posty: 2899
Rejestracja: sob, 11 stycznia 2014, 20:11
Lokalizacja: Białystok

Re: Pentoda na źródło prądowe

Post autor: kubafant »

Marek7HBV pisze: wt, 2 kwietnia 2019, 17:56 E tam,a połączenia? :lol:
Połączenia? Tam kiloomów trzeba! :D

Dalej nie rozumiem w jaki sposób pojemność wejściowa obcina pasmo do 20 kHz. Musi być jakiś błąd metody.
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa