Strona 6 z 14

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: pt, 3 stycznia 2020, 14:15
autor: AZ12
Witam
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47
Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:18 To że moduł impedancji zestawu o podanej przez producenta impedancji znamionowej 8 Ω) potrafi schodzić do wartości 2,8 Ω, zaś kąt fazowy tej impedancji lata jak żuk po pustym sklepie świadczy jedynie o tym że ów producent nie potrafi konstruować poprawnie zespołów głośnikowych. Sprawdzałeś tak tylko na początek jaka jest impedancja głośników wchodzących w skład owego "ośmioomowego" zespołu? Po KEF-Q4 o "impedancji" 8 Ω (wyciągniętej chyba przez producenta z czapy) w której zasadniczy głośnik miał 4Ω nic mnie już nie zdziwi.
To fakt, że w zdecydowanej większości produkowanych obecnie zespołów głośnikowych moduł impedancji potrafi schodzić poniżej podawanej przez producenta wartości nominalnej. Chyba każdy producent ma w swojej ofercie jakieś zestawy głośnikowe, posiadające taką wadę (mówi się o nich, że są "trudne do wysterowania" i potrzebują naprawdę dobrego wzmacniacza... :wink: ). Nie jest to więc wyjątek, a standard. Na kolumnach od wieży Philips z połowy lat 80. też podano, że ich impedancja (moduł) wynosi 6 Ω, a powyżej 8 kHz schodzi on do ok. 3 Ω, gdyż moduł impedancji głośnika niskotonowego nie rośnie za bardzo ze wzrostem częstotliwości, a od pewnej częstotliwości włącza się w obwód głośnik wysokotonowy ("zwrotnica" tej kolumny zawiera tylko bipolarny kondensator elektrolityczny - z tego co sobie przypominam ma on pojemność 3,9 μF) i oba głośniki (po 6 Ω w połączeniu "równoległym", co daje 3 Ω) podobnie obciążają wyjście wzmacniacza...
Obecnie produkowane masowo dwudrożne zespoły głośnikowe dla sprzętu domowego mają być przede wszystkim tanie i stąd brak indukcyjności w zwrotnicy dla głośnika niskotonowego (po części pełni ją indukcyjność cewki drgającej :roll: ).

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
autor: Tomek Janiszewski
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 To fakt, że w zdecydowanej większości produkowanych obecnie zespołów głośnikowych moduł impedancji potrafi schodzić poniżej podawanej przez producenta wartości nominalnej.
Ale o czym jest mowa??? Gdyby moduł impedancji zespołu 8Ω schodził powiedzmy do 7.5Ω, szczególnie na styku pasm poszczególnych głośników, no i oczywiście dla składowej stałej, gdy liczy się tylko rezystancja cewki GDN - afery bym nie robił. Tu jednak mamy do czynienia ze spadkami poniżej modułu impedancji o cały przedział (np. znacznie poniżej 4Ω dla zespołu rzekomo 8Ω). Tak właśnie było w KEF-Q4.
Chyba każdy producent ma w swojej ofercie jakieś zestawy głośnikowe, posiadające taką wadę
Znaczyłoby to tylko tyle i aż tyle, że nie ma obecnie rzetelnych producentów :(
(mówi się o nich, że są "trudne do wysterowania" i potrzebują naprawdę dobrego wzmacniacza... :wink: ).
A powinno się mówić - o konstruktorach takiego szajsu - że mają trudności z przyswojeniem sobie podstawowej wiedzy i potrzebują naprawdę dobrego psychiatry :oops:
Nie jest to więc wyjątek, a standard.
Chrzanić skopane standardy! :evil: I robić samemu - poprawnie.
Na kolumnach od wieży Philips z połowy lat 80. też podano, że ich impedancja (moduł) wynosi 6 Ω, a powyżej 8 kHz schodzi on do ok. 3 Ω, gdyż moduł impedancji głośnika niskotonowego nie rośnie za bardzo ze wzrostem częstotliwości, a od pewnej częstotliwości włącza się w obwód głośnik wysokotonowy ("zwrotnica" tej kolumny zawiera tylko bipolarny kondensator elektrolityczny - z tego co sobie przypominam ma on pojemność 3,9 μF) i oba głośniki (po 6 Ω w połączeniu "równoległym", co daje 3 Ω) podobnie obciążają wyjście wzmacniacza...
Czyli zrobili - szmelc, choć nie aż taki jak KEF-Q4. A wystarczyło wstawić w szereg z GDN niedużą cewkę (ze wstępnych obliczeń wychodzi że 250uH; niechby nawet i na rdzeniu ferrytowym ze szczeliną skoro już wtrynili taki badziew jak elektrolit, a i cewki na rdzeniach żelaznych są obecnie standardem w zwrotnicach i nikogo to nie razi). Ale po co, można było trochę hajsu na cewce zaoszczędzić, a może i wziąć w łapę od producenta naprawdę dobrych wzmacniaczy którzy dzięki trudnym kolumnom mogą liczyć na zwiększony popyt na swoje wyroby?

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: pt, 3 stycznia 2020, 15:39
autor: Tomek Janiszewski
AZ12 pisze: pt, 3 stycznia 2020, 14:15 Obecnie produkowane masowo dwudrożne zespoły głośnikowe dla sprzętu domowego mają być przede wszystkim tanie i stąd brak indukcyjności w zwrotnicy dla głośnika niskotonowego (po części pełni ją indukcyjność cewki drgającej :roll: ).
Do takich masowo produkowanych tanich dwudrożnych zespołów głośnikowych to były swego czasu wytwarzane odpowiednie głośniki, choćby takie jak nasze szambopompy GDN16/10 oraz szmaciaki GDN16/15. One miały długą cewkę wystającą z obu stron ponad szczelinę, i wówczas istotnie jej indukcyjność z nawiązką brała na siebie rolę indukcyjności zwrotnicy. Proste dwudrożne (choć niekoniecznie tanie w realiach PRL) zespoły Tonsila z tymi głośnikami, takie jak ZGZ-10 czy ZG15C również obywały się bez cewki w zwrotnicy, a mimo to ich impedancja nie spadała poniżej znamionowej. Z GD31-21/5 (wyposażonych w krótkie cewki) tak łatwo już nie było: tam dławik szeregowy w zwrotnicy był bardzo wskazany gdy chciało się dołożyć gałąź wysokotonową (z GDW12,5/1,5 lub GDW6,5/1,5). Ale w końcu producenci głośników z długimi cewkami postanowili - nie bez racji - zwalczyć pasożytniczą indukcyjność szeregową i zaczęli dokładać miedziane nabiegunniki z obu stron szczeliny. Tymczasem tępotłuki zatrudnieni w firmach produkujących zespoły głośnikowe (co z tego że renomowanych) nie raczyli uwzględnić powyższego, i dalej jak gdyby nigdy nic tłukli tanie i proste kolumny bez jakichkolwiek cewek w zwrotnicy. A można było zasugerować producentom głośników, aby specjalnie dla takich zastosowań oferowali głośniki bez nabiegunników. Gdyby nie przyniosło to rezultatu - należało wstawić cewkę do zwrotnicy, nawet gdyby oznaczało to dodatkowe koszty. Oszczędność na wyeliminowaniu tej cewki okazuje się wątpliwa, skoro wówczas do taniego zespołu głośnikowego trzeba kupić naprawdę dobry wzmacniacz.

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 10:21
autor: Romekd
Czołem.
AZ12 pisze: pt, 3 stycznia 2020, 14:15
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47
Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:18 To że moduł impedancji zestawu o podanej przez producenta impedancji znamionowej 8 Ω) potrafi schodzić do wartości 2,8 Ω, zaś kąt fazowy tej impedancji lata jak żuk po pustym sklepie świadczy jedynie o tym że ów producent nie potrafi konstruować poprawnie zespołów głośnikowych. Sprawdzałeś tak tylko na początek jaka jest impedancja głośników wchodzących w skład owego "ośmioomowego" zespołu? Po KEF-Q4 o "impedancji" 8 Ω (wyciągniętej chyba przez producenta z czapy) w której zasadniczy głośnik miał 4Ω nic mnie już nie zdziwi.
To fakt, że w zdecydowanej większości produkowanych obecnie zespołów głośnikowych moduł impedancji potrafi schodzić poniżej podawanej przez producenta wartości nominalnej. Chyba każdy producent ma w swojej ofercie jakieś zestawy głośnikowe, posiadające taką wadę (mówi się o nich, że są "trudne do wysterowania" i potrzebują naprawdę dobrego wzmacniacza... :wink: ). Nie jest to więc wyjątek, a standard. Na kolumnach od wieży Philips z połowy lat 80. też podano, że ich impedancja (moduł) wynosi 6 Ω, a powyżej 8 kHz schodzi on do ok. 3 Ω, gdyż moduł impedancji głośnika niskotonowego nie rośnie za bardzo ze wzrostem częstotliwości, a od pewnej częstotliwości włącza się w obwód głośnik wysokotonowy ("zwrotnica" tej kolumny zawiera tylko bipolarny kondensator elektrolityczny - z tego co sobie przypominam ma on pojemność 3,9 μF) i oba głośniki (po 6 Ω w połączeniu "równoległym", co daje 3 Ω) podobnie obciążają wyjście wzmacniacza...
Obecnie produkowane masowo dwudrożne zespoły głośnikowe dla sprzętu domowego mają być przede wszystkim tanie i stąd brak indukcyjności w zwrotnicy dla głośnika niskotonowego (po części pełni ją indukcyjność cewki drgającej :roll: ).
Przede wszystkim producent kolumn, firma Philips, sprzedawała je tylko w zestawie z wieżą, którą również projektowała, a co za tym idzie widziała, że parametry kolumn głośnikowych w żaden sposób nie zagrażają bezpieczeństwu końcowych stopni mocy w wieży, ani nie pogarszają parametrów technicznych całego zestawu wieżowego, więc dławiki w kolumnach słusznie uznali za zupełnie zbędne. Indukcyjność cewek głośników niskotonowych w kolumnach zestawu jest bardzo niska, prawdopodobnie przez zastosowanie w nich miedzianych pierścieni na stalowym rdzeniu, co być może poprawiło też górną częstotliwość graniczną głośników niskotonowych, czyniąc je bardziej "szerokopasmowymi"...

Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 11:10
autor: AZ12
Witam
Romekd pisze: śr, 8 stycznia 2020, 10:21 Przede wszystkim producent kolumn, firma Philips, sprzedawała je tylko w zestawie z wieżą, którą również projektowała, a co za tym idzie widziała, że parametry kolumn głośnikowych w żaden sposób nie zagrażają bezpieczeństwu końcowych stopni mocy w wieży, ani nie pogarszają parametrów technicznych całego zestawu wieżowego, więc dławiki w kolumnach słusznie uznali za zupełnie zbędne. Indukcyjność cewek głośników niskotonowych w kolumnach zestawu jest bardzo niska, prawdopodobnie przez zastosowanie w nich miedzianych pierścieni na stalowym rdzeniu, co być może poprawiło też górną częstotliwość graniczną głośników niskotonowych, czyniąc je bardziej "szerokopasmowymi"...
Ale podłączenie takich zestawów do innego sprzętu wyposażonych w stopnie końcowe mocy zwłaszcza na słabszych tranzystorach np: Unitra z BDP285 i BDP286 np: AT9100, PW8040, PW7010 może spowodować ich spalenie.

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 11:27
autor: Einherjer
W innym wątku RomekD zacytował fragment książki "Domowe systemy audio" Marka Lesniewicza: Obrazek
Pozwolę sobie na polemikę z autorem książki. Pisze on, że aktywne regulatory barwy dźwięku zniekształcają i szumią, ale nie pokazuje konkretnego przykładu takiego układu ani nie próbuje zastanowić się dlaczego tak się dzieje. Odnoszę wrażenie, że jest to atakowanie "chochoła" a nie rzeczowa krytyka. Dalej (poza cytowanym fragmentem), autor pisze, że pasywny regulator barwy dźwięku nie zniekształca i prawie nie szumi. Nie wspomina tylko, że wymagane stopnie wzmocnienia przed i po muszą zniekształcać i szumieć do pewnego stopnia. Mamy tez propozycję przedwzmacniacza, w którym na wejściu mamy stopień na wzmacniaczu operacyjnym o niewielkim wzmocnieniu, następnie pasywny układ regulacji barwy i następny wzmacniacz operacyjny. Czy szumy i zniekształcenia układu pogorszyłyby się, gdyby układ regulacji barwy był w pętli sprzężenia drugiego wzmacniacza przy zachowaniu takiego samego sumarycznego wzmocnienia? Nie widzę ku temu przesłanek, myślę, że nawet mogłoby być lepiej.

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 11:55
autor: Romekd
Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 To fakt, że w zdecydowanej większości produkowanych obecnie zespołów głośnikowych moduł impedancji potrafi schodzić poniżej podawanej przez producenta wartości nominalnej.
Ale o czym jest mowa??? Gdyby moduł impedancji zespołu 8Ω schodził powiedzmy do 7.5Ω, szczególnie na styku pasm poszczególnych głośników, no i oczywiście dla składowej stałej, gdy liczy się tylko rezystancja cewki GDN - afery bym nie robił. Tu jednak mamy do czynienia ze spadkami poniżej modułu impedancji o cały przedział (np. znacznie poniżej 4Ω dla zespołu rzekomo 8Ω). Tak właśnie było w KEF-Q4.
Ja tu nie widzę większego problemu. Kolumny o takich cechach mogłyby stanowić problem przy próbie wysterowania ich przez wzmacniacz lampowy, lub zbudowany jeszcze na delikatnych tranzystorach germanowych. W miarę dokonywania się postępu technologicznego i rozpoczęcia produkcji dobrych i zdecydowanie tańszych tranzystorów krzemowych o dużym wzmocnieniu przy dużych prądach, niezłej liniowości, z częstotliwością graniczna na poziomie dziesiątek megaherców, problem tak naprawdę przestał istnieć, gdyż niemal wszystkie produkowane w tym okresie wzmacniacze zaczęły dobrze sobie radzić z wysterowaniem tych "trudniejszych" zestawów głośnikowych. Oczywiście takich "trudnych" zestawów nie odważyłbym się podłączyć do wyjścia wzmacniacza magnetofonu ZK-140T, z tranzystorami AD161 i AD162 w stopniu mocy, bo mogłoby to grozić szybkim ich uszkodzeniem. Poza tym produkowanie coraz lepszych wzmacniaczy pozwoliło producentom zestawów głośnikowych skupić się na tym co naprawdę jest ważne, czyli na uzyskiwaniu coraz lepszej wierności odtwarzanego przez głośniki dźwięku. Powstały nowe rodzaje głośników, w których zaczęto stosować lepsze, bardziej sztywne materiały (tytan, beryl, ceramika), czasami niestety dość kruche, co spowodowało konieczność stosowania lepszych, dużo bardziej rozbudowanych filtrów w zwrotnicach głośnikowych (nawet trzeciego lub czwartego rzędu...), by głośnik nie zaczął pracować na częstotliwości rezonansu mechanicznego membrany, gdyż mogłoby to grozić jej rozsypaniem się... Nowe materiały i technologie pozwoliły osiągać rewelacyjne parametry zestawów głośnikowych, o których nasi konstruktorzy z firmy Tonsil w ogóle nie mieli pojęcia (pewnie dalej go nie mają)...
Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 Chyba każdy producent ma w swojej ofercie jakieś zestawy głośnikowe, posiadające taką wadę
Znaczyłoby to tylko tyle i aż tyle, że nie ma obecnie rzetelnych producentów :(
Ja nadal nie rozumiem Twojego podejścia. Co oznacza stwierdzenie "że nie ma obecnie rzetelnych producentów". Produkuje się naprawdę świetne zestawy, fantastycznie grające, przy których wymieniane przez Ciebie głośniki oraz zestawy głośnikowe w których je stosowano, to istne generatory zniekształceń nieliniowych i "tekturowego", pozbawionego wyrazu brzmienia... Kiedyś w swoich kolumnach MILDTON ZgB-110-8-693 zamontowałem wysokotonowe głośniki wstęgowe oraz dokonałem zmian w zwrotnicy głośnikowej. Okazało się, że po takich zmianach tony wysokie potrafiły być bardzo zróżnicowane brzmieniowo, brzmiąc wręcz niewiarygodnie...

Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 (mówi się o nich, że są "trudne do wysterowania" i potrzebują naprawdę dobrego wzmacniacza... :wink: ).
A powinno się mówić - o konstruktorach takiego szajsu - że mają trudności z przyswojeniem sobie podstawowej wiedzy i potrzebują naprawdę dobrego psychiatry :oops:
To tylko Twoje osobiste zdanie, i obawiam się, że z jesteś nim bardzo osamotniony (no może jeszcze jeden Kolega ma podobne do Twojego podejście)...

Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 Nie jest to więc wyjątek, a standard.
Chrzanić skopane standardy! :evil: I robić samemu - poprawnie.
Na czym je budować, na przestarzałych i fatalnie brzmiących głośnikach Tonsila? Przecież to eksponaty muzealne, nieznajdujące praktycznego wykorzystania. Naprawdę dobre głośniki do dobrego zestawu potrafią kosztować kilka tysięcy złotych, a głośniki o wybitnych parametrach to koszt przekraczający już kilkanaście tysięcy złotych.
Tomek Janiszewski pisze: pt, 3 stycznia 2020, 15:24
Romekd pisze: pt, 3 stycznia 2020, 13:47 Na kolumnach od wieży Philips z połowy lat 80. też podano, że ich impedancja (moduł) wynosi 6 Ω, a powyżej 8 kHz schodzi on do ok. 3 Ω, gdyż moduł impedancji głośnika niskotonowego nie rośnie za bardzo ze wzrostem częstotliwości, a od pewnej częstotliwości włącza się w obwód głośnik wysokotonowy ("zwrotnica" tej kolumny zawiera tylko bipolarny kondensator elektrolityczny - z tego co sobie przypominam ma on pojemność 3,9 μF) i oba głośniki (po 6 Ω w połączeniu "równoległym", co daje 3 Ω) podobnie obciążają wyjście wzmacniacza...
Czyli zrobili - szmelc, choć nie aż taki jak KEF-Q4. A wystarczyło wstawić w szereg z GDN niedużą cewkę (ze wstępnych obliczeń wychodzi że 250uH; niechby nawet i na rdzeniu ferrytowym ze szczeliną skoro już wtrynili taki badziew jak elektrolit, a i cewki na rdzeniach żelaznych są obecnie standardem w zwrotnicach i nikogo to nie razi). Ale po co, można było trochę hajsu na cewce zaoszczędzić, a może i wziąć w łapę od producenta naprawdę dobrych wzmacniaczy którzy dzięki trudnym kolumnom mogą liczyć na zwiększony popyt na swoje wyroby?
I znowu "szmelc". Z czego wysuwasz takie wnioski. Zestawy w ocenie moich rodziców brzmiały doskonale i pewnie taki był cel ich producenta - zrobić coś co ludziom sprawi przyjemność i jeszcze dobrze na tym zarobić. Moi rodzice po otrzymaniu ode mnie tego prezentu na rocznicę ślubu, stali się prawdziwymi melomanami, zaczęli zbierać płyty CD z ulubioną muzyką, a sprzęt praktycznie działał na okrągło, gdy tylko rodzice byli w domu i nie oglądali w tym czasie telewizji... Sprzęt uszkodził się dopiero po uderzeniu pioruna w antenę podłączoną do wierzy...

Poniżej fragment książki "Domowe systemy audio" profesora Marka Leśniewicza, w którym autor odniósł się do niektórych z poruszanych tu kwestii
Obciążenie wzmacniczy.jpg
wina firm.jpg
-
Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 14:08
autor: Romekd
AZ12 pisze: śr, 8 stycznia 2020, 11:10 Witam
Romekd pisze: śr, 8 stycznia 2020, 10:21 Przede wszystkim producent kolumn, firma Philips, sprzedawała je tylko w zestawie z wieżą, którą również projektowała, a co za tym idzie widziała, że parametry kolumn głośnikowych w żaden sposób nie zagrażają bezpieczeństwu końcowych stopni mocy w wieży, ani nie pogarszają parametrów technicznych całego zestawu wieżowego, więc dławiki w kolumnach słusznie uznali za zupełnie zbędne. Indukcyjność cewek głośników niskotonowych w kolumnach zestawu jest bardzo niska, prawdopodobnie przez zastosowanie w nich miedzianych pierścieni na stalowym rdzeniu, co być może poprawiło też górną częstotliwość graniczną głośników niskotonowych, czyniąc je bardziej "szerokopasmowymi"...
Ale podłączenie takich zestawów do innego sprzętu wyposażonych w stopnie końcowe mocy zwłaszcza na słabszych tranzystorach np: Unitra z BDP285 i BDP286 np: AT9100, PW8040, PW7010 może spowodować ich spalenie.
Zgadza się. Dlatego wszystko trzeba robić z głową. Parametry niemal wszystkich dostępnych na rynku kolumn głośnikowych można znaleźć w Internecie. W przypadku problemów z dostępem do tego typu charakterystyk, można je zdjąć samemu metodą techniczną, bądź przy pomocy komputerowej karty muzycznej z odpowiednim oprogramowaniem i dodatkowymi sondami. Co do amplitunera AT-9100, to pracujące w jego stopniach mocy tranzystory mocy już przy zalecanym znamionowym obciążeniu były nieco przeciążone, przez co potrafiły się z czasem uszkadzać, szczególnie u osób lubiących bardzo głośno słuchać muzyki. Zestawy głośnikowe, w których moduł impedancji spadał do bardzo małej wartości, potrafiły w niektórych sprzętach, przy dużym wysterowaniu, wywoływać załączanie się obwodów zabezpieczających stopnie mocy przed przepływem zbyt dużego prądu, co objawiało się silnymi zniekształceniami odtwarzanej muzyki lub awaryjnym wyłączaniem się sprzętu...

Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 14:57
autor: Romekd
Einherjer pisze: śr, 8 stycznia 2020, 11:27 W innym wątku RomekD zacytował fragment książki "Domowe systemy audio" Marka Leśniewicza.
Pozwolę sobie na polemikę z autorem książki. Pisze on, że aktywne regulatory barwy dźwięku zniekształcają i szumią, ale nie pokazuje konkretnego przykładu takiego układu ani nie próbuje zastanowić się dlaczego tak się dzieje. Odnoszę wrażenie, że jest to atakowanie "chochoła" a nie rzeczowa krytyka.
W kilku miejscach książki autor przytacza właściwości regulacji barwy dźwięku stosowanej we wzmacniaczach firmy Technics. Również moim zdaniem została ona źle opracowana. Włączenie filtru "LOUDNESS" powoduje wzrost poziomu tonów niskich, przez co subiektywnie poziom sopranów, których ewidentnie brakowało przy cichym słuchaniu muzyki, staje się jeszcze niższy, gdyż zaczynają go maskować również głośniejsze tony niskie. Poza tym potencjometr "Volume" włączony jest przed układem regulacji barwy, więc ustawienie potencjometrem maksymalnego poziomu sopranów skutkuje znacznym wzrostem poziomu szumów, które zaczynają być wyraźnie słyszalne nawet z pewnej odległości od tubowych głośników wysokotonowych w moich domowych zestawach (nie wspominając już o szumie wyraźnie słyszanym w słuchawkach).
Einherjer pisze: śr, 8 stycznia 2020, 11:27 Dalej (poza cytowanym fragmentem), autor pisze, że pasywny regulator barwy dźwięku nie zniekształca i prawie nie szumi. Nie wspomina tylko, że wymagane stopnie wzmocnienia przed i po muszą zniekształcać i szumieć do pewnego stopnia. Mamy tez propozycję przedwzmacniacza, w którym na wejściu mamy stopień na wzmacniaczu operacyjnym o niewielkim wzmocnieniu, następnie pasywny układ regulacji barwy i następny wzmacniacz operacyjny. Czy szumy i zniekształcenia układu pogorszyłyby się, gdyby układ regulacji barwy był w pętli sprzężenia drugiego wzmacniacza przy zachowaniu takiego samego sumarycznego wzmocnienia? Nie widzę ku temu przesłanek, myślę, że nawet mogłoby być lepiej.
Idea jest prosta. Sygnał przed obwodami pasywnej regulacji trzeba wzmocnić na tyle, na ile tylko pozwalają wysokiej klasy niskoszumowe wzmacniacze operacyjne. Przy takim największym możliwym poziomie wysterowania ich parametry osiągają maksymalne wartości, co widać na wykresie poniżej (dla naprawdę świetnego układu firmy Texas Instruments o oznaczeniu OPA1611).
THD_OPA1611.png
-
Przy zasilaniu układu napięciami symetrycznymi ±18 V można na jego wyjściu osiągnąć napięcie skuteczne w okolicach 10 V przy rekordowo dużym odstępie sygnału od szumów i wszelkiego typu zniekształceń. Następie tak wzmocniony sygnał podaje się na układ pasywnej regulacji barwy, w której rolę potencjometrów pełnią przełączniki, które przełączają rezystory, zmieniając skokowo i identycznie w obu kanałach charakterystykę filtru, zaczynając od zerowego podbicia danej części pasma, aż do pełnego uwydatnienia niskich lub wysokich częstotliwości. Za regulatorem pasywnym uzyskuje się już poziom o wartości optymalnej dla stopnia mocy (w okolicach 1...1,5 V), jednak w tym miejscu stosuje się jeszcze potencjometr poziomu głośności i bufor na kolejnym niskoszumowym wzmacniaczu, który pracując ze wzmocnieniem napięciowym wynoszącym 1 zapewnia niską impedancję dla znajdującego się za nim stopnia mocy. Zniekształcenia nieliniowe i zakłócenia większości stopni mocy spadają dla niskich oporności źródła sygnał, i stąd potrzeba stosowania tego bufora. Bufor ma wzmocnienie 1, więc jego szumy wyjściowe zbliżone są do tych widzianych od strony wejścia.

Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 15:14
autor: Einherjer
Rozumiem jaka idea przyświeca zastosowanemu przez Leśniewskiego rozwiązaniu i uważam, że jest to całkiem dobre rozwiązanie. Mam tylko problem z jego argumentacją przeciwko aktywnym układom regulacji barwy. Wadliwie zaprojektowany regulator barwy we wzmacniaczach Technicsa nie oznacza, że wszystkie aktywne regulatory mają tę wadę, a autor bardzo wyraźnie to sugeruje. Po drugie, jeśli by użyć tych samych dwóch wzmacniaczy operacyjnych do wykonania porządnie zaprojektowanego aktywnego układu regulacji barwy, czy faktycznie uzyskany efekt będzie gorszy? Śmiem wątpić. Autor porównując błędnie zaprojektowany układ aktywny do bardzo bezkompromisowego układu pasywnego sugeruje, że regulatory pasywne są inherentnie lepsze od aktywny, a to wniosek co najmniej nieuprawniony. Mam nadzieję, że w poważniejszych publikacjach autor unika takich błędów w rozumowaniu.

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 15:45
autor: Romekd
:arrow: Einherjer
Masz 100% racji, autor nie wydaje się być do końca obiektywny i wychwala układ, który osobiście bardziej mu odpowiada. Niestety ja również lepiej wspominam walory prostego pasywnego regulatora barwy dźwięku z magnetofonu M-2405S, który w mojej subiektywnej ocenie działał najlepiej ze wszystkich, których działanie miałem okazję w życiu słuchać. Być może miałem wtedy jedynie lepszy słuch niż obecnie (byłem młody) i dlatego mam taki do tamtego układu sentyment...:roll:

Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 16:26
autor: Romekd
Czołem.
Ponieważ w wątku rozwinięty został temat pasywnej regulacji barwy dźwięku, chciałbym przedstawić Kolegom sposób rozwiązania takiej regulacji w wielu kultowych wzmacniaczach firmy Pioneer. Jako przykład przedstawię tor amplitunera Pioneer SX-757 z taką właśnie regulacją. Zacznę od przedstawienia parametrów amplitunera.
Parametry Pioneer SX-757.png
-
https://www.hifiengine.com/manual_libra ... -757.shtml


Poniżej fragment schematu z pasywnym układem regulacji barwy. Przed i za układem znajdują się bufory na wzmacniaczach operacyjnych. Układy nie wnoszą dodatkowego wzmocnienia, gdyż wyjście regulacji barwy włączone jest przez styki przełącznika "DIRECT" do odczepów potencjometrów o charakterystyce logarytmicznej (w miejscu zamocowania odczepów na ścieżce oporowej występuje normalnie ok. 10% amplitudy sygnału, w stosunku do wartości maksymalnej, która występuje na "gorących" końcówkach potencjometrów). Przełącznik "DIRECT" odłącza filtry od odczepów potencjometru "Volume", a dodatkowo na jego "gorące" doprowadzenia wprowadza sygnał sprzed potencjometru "BALANCE Center".
Regulacja barwy_Pioneer-SX-757.png
Przy pokrętłach potencjometrów barwy dźwięku są naniesione podziałki od -5, przez zero na środku, do +5 w prawym skrajnym położeniu pokręteł. Przy pokrętle potencjometru "Volume" znajduje się podziałka od 0 do 10. Poniżej wykresy charakterystyki częstotliwościowej amplitunera dla różnych ustawień potencjometrów barwy dźwięku, przy potencjometrze siły głosu ustawionym na cyfrze 2.
1_FR_VOL2_B0_T0.PNG
2_FR_VOL2_B+5_T0.PNG
3_FR_VOL2_B0_T+5.PNG
4_FR_VOL2_B+5_T+5.PNG
5_FR_VOL2_B-5_T0.PNG
6_FR_VOL2_B0_T-5.PNG
7_FR_VOL2_B-5_T-5.PNG
-
Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 16:35
autor: Romekd
Kiedyś w jednym z wątków Kolega mirfak zapytał mnie, jak na charakterystykę wzmacniacza wpływa ustawienie potencjometru siły głosu. Zbadałem ten wpływ w amplitunerze Pioneer SX-757. Poniżej wykresy charakterystyk częstotliwościowych dla potencjometrów barwy ustawionych w prawych skrajnych położeniach, dla różnych ustawień gałki potencjometru "Volume".
FR_VOL2_B+5_T+5.PNG
FR_VOL3_B+5_T+5.PNG
FR_VOL4_B+5_T+5.PNG
FR_VOL5_B+5_T+5.PNG
FR_VOL6_B+5_T+5.PNG
FR_VOL7_B+5_T+5.PNG
FR_VOL8_B+5_T+5.PNG
-
Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: śr, 8 stycznia 2020, 17:29
autor: Romekd
Mając na warsztacie amplituner Pioneer SX-757, pomierzyłem poziomy szumów na wyjściach głośnikowych, obciążonych impedancją 4 Ω. Nie spodziewałem się zbyt dobrych wyników, gdyż już pobieżna analiza schematu i danych amplitunera, zawartych w instrukcji serwisowej, podpowiada, że urządzenie ma dość przeciętną dynamikę, znacznie gorszą niż popularne wzmacniacze tej firmy z podobnego okresu produkcji. Za taki jej poziom szumów odpowiadają: elektroniczny przełącznik wejść sygnału, przeciętnej jakości wzmacniacze operacyjne w torze sygnałowym oraz nieoptymalnie pod względem szumów zaprojektowany układ amplitunera... Pierwszych pomiarów dokonałem analogowym miernikiem napięć, zniekształceń i szumów typu VN-1537. Miernik umożliwia pomiar szumów ważonych "A", szumów w paśmie akustycznym 22 Hz...22 kHz (-3 dB) oraz szumów mierzonych w paśmie 1,5 Hz...780 kHz (-3 dB). Wyniki dla różnych ustawień potencjometru "Volume" i dla różnych oporności źródła sygnału (przy załączonym przełączniku "Direct") przedstawia tabela poniżej.
Wyniki pomiarów poziomu szumu.png
-
Następnie wykonałem pomiary szumów i zakłóceń przy pomocy karty pomiarowej, w której załączyłem charakterystykę wagową wg krzywej A. Poziomy odniesione są dy sygnału o napięciu skutecznym 2 V (odpowiada mu moc 1 W na obciążeniu 4 Ω oraz 0,5 W na obciążeniu 8 Ω). By otrzymać poziom odstępu sygnału od szumu dla mocy 100 W/4 Ω należy od podanej w załącznikach wartości RMS odjąć 20 (otrzyma się wynik w decybelach), dla mocy 50 mW/8 Ω trzeba dodać do wartości w załącznikach 10. Zacznę od ważonego poziomów szumów i tętnień dla różnych ustawień potencjometru "Volume" i różnych rezystancji źródła sygnału.
1A_NOISE_VOL0_T-1kR.PNG
2A_NOISE_VOL10_T-100R.PNG
3A_NOISE_VOL10_T-1kR.PNG
4A_NOISE_VOL10_T-10kR.PNG
5A_NOISE_VOL10_T-100kR.PNG
6A_NOISE_VOL10_T-brak.PNG
-
Otrzymałem wyniki zbliżone do tych wskazywanych przez miernik analogowy (różnice nie przekraczają kilku lub kilkunastu procentów).
-
Poniżej poziomy zakłóceń i szumów mierzony bez załączonych filtrów (mierzony w paśmie przenoszenia karty pomiarowej).
7_NOISE_VOL10_T-100R.PNG
8_NOISE_VOL10_T-1k.PNG
9_NOISE_VOL10_T-10k.PNG
10_NOISE_VOL10_T-100k.PNG
11_NOISE_VOL10_T-BRAK.PNG
-
Pozdrawiam
Romek

Re: Japońskie wzmacniacze tranzystorowe z lat 80. i 90. oraz produkowane obecnie - porównanie parametrów i wykonania

: czw, 9 stycznia 2020, 08:18
autor: Romekd
Czołem.
Bardzo dużo modeli wzmacniaczy audio marki Pioneer z lat 80. i początku 90. zeszłego stulecia miało interesujący układ stabilizacji prądu spoczynkowego tranzystorów mocy w stopniu wyjściowym. Nie było w nich dodatkowego tranzystora (tranzystorów), diod półprzewodnikowych czy termistora zamocowanego na radiatorze z tranzystorami końcowymi, które pozwalałyby kompensować zmiany prądu spoczynkowego tranzystorów mocy, powodowane zmianami ich temperatury pracy. We wzmacniaczach tych nie było nawet potencjometru do regulacji prądu spoczynkowego. Mimo to prąd spoczynkowy tranzystorów w stopniu mocy był bardzo precyzyjnie utrzymywany na stałej wartości. Rolę stabilizatora prądu spoczynkowego w tych wzmacniaczach pełnił mały monolityczny układ scalony o symbolu PA0016. Montowano go w modelach Pioneera o symbolach: A-66X, A-77X, A-88X, A-565, A-616, A-717, A-757, A-858 i wielu innych, produkowanych w tamtym okresie. Stopnie mocy amplitunera, którego regulację barwy opisałem w poprzedniej wypowiedzi, również zawierały ten układ. PA0016 stabilizował wartości spadków napięcia na rezystorach emiterowych tranzystorów mocy, starając się utrzymać na nich spadek napięcia równy 24 mV przy braku wysterowania wzmacniacza sygnałem m.cz., czemu odpowiadał przepływ prądu na rezystorach 0,33 Ω o wartości ok. 73 mA. Gdy pojawiało się wysterowanie stopni mocy, prąd jednego tranzystora wzrastał proporcjonalnie do wartości sygnału, a drugiego pozostawał na ustalonej wcześniej wartości. W ten sposób żaden z tranzystorów mocy, przy nawet największym wysterowaniu końcówki i pełnym jej obciążeniu, nie ulegał wyłączeniu. W amplitunerze SX-757 stopnie końcowe miały dużo prostszą konstrukcję (zastosowano w nich znacznie mniej tranzystorów) niż stosowano np. w "referencyjnych" modelach wzmacniaczy tej firmy, więc zaciekawiło mnie jaki wpływ te "oszczędności materiałowe" wywarły na wszelkiego typu zniekształcenia, wnoszone do sygnału wyjściowego przez to urządzenie.
Poniżej schemat stopni mocy amplitunera SX-757 i wzmacniacza A-717, zawierające układ scalony PA0016.
schemat stopnia mocy SX-757.png
schemat stopnia mocy A-717.png
-
W kolejnej wypowiedzi przedstawię wyniki pomiaru zniekształceń THD, IMD i DIM amplitunera SX-757

Pozdrawiam
Romek