AdamZielinski pisze: śr, 25 lipca 2018, 22:37
Tomek Janiszewski pisze: ndz, 22 lipca 2018, 08:36
krzem3 pisze: sob, 21 lipca 2018, 07:06
Jakie będziesz miał doświadczenie i porównanie wzmacniaczy - jeżeli samodzielnie nie zbudujesz wzmacniacza SE. KL.A
A trzeba koniecznie marnotrawić środki, siły i czas aby budować w celach porównawczych badziewny
z definicji wzmacniacz SE? Ameryki w ten sposób się nie odkryje. Jeżeli zaś komuś wzmacniacz SE działa lepiej od wzmacniacza PP - świadczy to li tylko o tym że spartolił wzmacniacz PP.
Co to znaczy działa lepiej?
Jeżeli SE działa lepiej niż PP - to może znaczyć że nieprawidłowo wybrano punkty pracy lamp końcowych, tj pracę w klasie C zamiast AB (może się to zdarzyć w razie pojawienia się prądów siatek sterujących które naładują kondensatory sprzęgające). Albo że transformator wyjściowy jest wadliwy i wykazuje słabe sprzężenie między połówkami uzwojenia pierwotnego (nie dotyczy to wzmacniaczy PP w klasie A oraz układów Paralel-Push-Pull, takich jak np. Circlotron), co zdarza się w wypadku adaptacji do pracy w układzie PP popularnego transformatora SE typu TG2,5-1-666 lub TG6-16-666 z
technologicznym odczepem środkowym do pracy w PP. Albo wreszcie że budowniczy wzmacniacza PP nie ogarnie zwiększonej liczby lamp, źle rozplanuje połączenia, etc.
Jednak wolny od wad wzmacniacz PP będzie działał lepiej niż najstaranniej wykonany wzmacniacz SE. Powody ku temu są rozliczne. Łatwiej jest wykonać transformator PP zdolny do przenoszenia założonej mocy i zarazem szerokiego pasma. Niezbędna z uwagi na podmagnesowanie prądem stałym szczelina powietrzna zmniejsza indukcyjność główną. To z kolei wymaga powiększenia liczby zwojów. Ale więcej zwojów - to silniejsze podmagnesowanie co z kolei wymaga wykonania jeszcze większej szczeliny niż się początkowo wydawało. Gdy zwiększy się liczbę zwojów - trzeba przy niezmienionym prądzie magnesującym (spoczynkowym prądzie lampy końcowej) zwiększyć proporcjonalnie grubość szczeliny w wyniku czego indukcyjność wzrośnie również proporcjonalnie do liczby zwojów, podczas gdy w przypadku rdzenia bez szczeliny, stosowanych w transformatorach do układów PP indukcyjność wzrosłaby proporcjonalnie do kwadratu liczby zwojów. Innymi słowy: w transformatorze SE dla dwukrotnego obniżenia częstotliwości granicznej trzeba nawinąć 2 razy więcej zwojów, w PP zaś - niespełna półtora raza więcej. Aby pomieścić tyle zwojów - trzeba użyć rdzenia o powiększonym przekroju okien, a tym samym większego i cięższego.
Ale z kolei duża liczba zwojów - to większa indukcyjność rozproszenia między uzwojeniami pierwotnym a wtórnym, a zatem dla zapewnienia dostatecznie wysokiej górnej częstotliwości granicznej trzeba podzielić uzwojenia pierwotne i wtórne na wiele sekcji, więcej niż w równoważnym mocowo transformatorze PP. Więcej sekcji - to więcej miejsca zajętego przez izolacje międzysekcyjne, co wymaga dalszego powiększenia rdzenia. Wszystko to składa się na wyższy koszt transformatora SE wysokiej klasy, w porównaniu z transformatorem PP o porównywalnych parametrach. Jedynie w przypadku transformatorów niższej klasy koszt wykonania kształtuje się korzystniej dla transformatora SE, bowiem w przypadku transformatora PP sekcjonowanie uzwojeń i tak jest konieczne, z uwagi na symetryczną budowę uzwojenia pierwotnego.
Na tym zalety układu PP w porównaniu z układem SE się nie kończą. Dzięki symetrycznej przeciwsobnej pracy dwóch lamp znoszą się harmoniczne rzędów parzystych, dzięki czemu uzyskuje się swobodę stosowania środków służących minimalizacji trzeciej harmonicznej przy pełnej mocy. Np. poprzez dobór prądu spoczynkowego, lub położenia odczepów UL. W układzie SE nie daje to pozytywnych rezultatów: nawet gdy uda się nieco obniżyć zawartość trzeciej harmonicznej, to zarazem znacznie wzrośnie zawartość drugiej harmonicznej i pozostałych harmonicznych parzystych. Tak więc starannie wykonany wzmacniacz PP będzie charakteryzował się zmniejszoną zawartością zarówno drugiej, jak i trzeciej harmonicznej w porównaniu ze wzmacniaczem SE.
Z symetrii stopnia końcowego PP wynika ponadto inna ważna zaleta: odporność na tętnienia napięcia zasilającego. Nieudolni konstruktorzy wzmacniaczy SE w ramach walki z przydźwiękiem pakują do zasilaczy potężne dławiki i kondensatory, praktycznie gwarantujące śmierć w wypadku porażenia, a w razie przypadkowego zwarcia - kolosalne zniszczenia, aż do wypalenia dziury w chassis. Albo zamiast lub częściej oprócz nich - wysokonapięciowe stablizatory napięcia na MOSFETach.
Wreszie, istotną zaletą układów PP jest znaczne zmniejszenie mocy rozpraszanej w anodach lamp końcowych, pod warunkiem pracy w klasie B lub AB. Przykładowo: na wspomnianych wcześniej dwóch lampach EL/PL81 o mocy admisyjnej zaledwie 8W można wykonać wzmacniacz PP klasy B o mocy 20,5W podczas gdy w układzie SE te same dwie lampy dostarczyłyby niespełna 8W mocy. Podobnie byłoby z lampami EL/PL36: niespełna 10W przy równoległej pracy SE, 44W w układzie przeciwsobnym klasy B.
Chyba tych argumentów wystarczy? Ci zaś którymi co głoszą tezy o wyższości wzmacniaczy SE, jakichś tam przejściach przez zero - zafiksowali się na własnej niewiedzy, i tak już im zostanie.

Albo... piszą
teksty sponsorowane. 