MStaniszczak pisze:Bmow-a widziałem, ale tez myślałem, ze te połączenia są dodatkowo lutowane.
Połączeń owijanych się nie lutuje. Cały trik w owijaniu polega na tym, ze drut jest naciągany na kołki z taką siłą, że tworzą trwałe metaliczne połączenie, coś jak spawanie na zimno.
Mógłbyś wyjaśnić na czym polega trwałe metaliczne połączenie? Nie doszukałem się nigdzie takiego terminu. Interesuje mnie też na czym polega wyższość owijania nad lutowaniem. Wady potrafię sobie wyobrazić samemu.
W moim drugim miejscu pracy (Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Maszyn Matematycznych) zetknąłem się z tą technologią połączeń. Stosowana była do łączenia mechanicznego kołków gniazd do płytek w stojakach. Płytki drukowane miały złącza krawędziowe, drukowane i rodowane dla zabezpieczenia przed korozją i wkładane w szynach w te gniazda (jeśli dobrze pamiętam firmy Socapex). Kołki miały kwadratowy przekrój i łączone były drutem (nie linką) w izolacji przy pomocy sprytnej maszynki, przypominającej małą wiertarkę. Po prostu koniec wrzeciona w formie rurki o średnicy zewnętrznej 2,54 mm (1/10 cala) był rozcięty, technik wkładał koniec przewodu w to rozcięcie i włączał urządzenie na parę sekund. Na kwadratowy kołek nawijało się ok. 10 zwojów przewodu, a jego ostre krawędzie przecinały izolację i zapewniały bardzo pewny i trwały kontakt. Potem drugi koniec przewodu po ucięciu do odpowiedniej długości owijano na drugim kołku. Trochę żmudne, ale naprawdę pewne. Później stosowano już technologię "motherboard" czyli gniazda-łączówki lutowane w dużą płytę drukowaną. Komputery systemu RIAD i chyba również "ODRA" były konstruowane tą technologią. W. Z.
Wszystkie szczelne złącza przeciekają a każda rura po skróceniu jest za krótka - trzecie prawo Murphy'ego.
Dokładnie tak to było robione . Sam to robiłem, gdy montowałem aparaturę w nieistniejącym już Ośrodku Badawczo Rozwojowym Techniki Medycznej i Elektronicznej. Mogłem dobrze nie zapamiętać nazwy bo była długa (może to był Instytut a nie Ośrodek i było to bardzo dawno temu), ale tą "maszynkę" do owijania dobrze pamiętam. Nawet po latach, mimo rozwoju technologicznego uważam ten pomysł za bardzo dobry . Gdzieś mam nawet płytę "matkę" z kwadratowymi kołkami owiniętymi tymi drucikami.
Podobną technologię łączenia przewodów z gniazdami np. krosownic stosuje się od kilku - (nastu?) lat w torach fonii w studiach TV i radiowych. Polega to na wciskaniu izolowanych przewodów symetrycznej fonii pomiędzy rozcięte, sprężyste i ostre blaszki przy pomocy równie sprytnej maszynki, choć na innej zasadzie. Technologia ta, popularnie zwana "Krone" - prawdopodobnie od nazwy producenta, bardzo przyspiesza kablowanie krosownic, a także wielostykowych wtyków i gniazd. Robiłem to wielokrotnie, więc mogę potwierdzić praktyczność takiego rozwiązania. Poza tym o ile w wypadku połączeń owijanych poprawki czy demontaż są bardzo uciążliwe, to Krone umożliwia łatwe wyjęcie przewodów spomiędzy ostrzy przy pomocy tej samej maszynki. Emerytowany akordeonista
Wszystkie szczelne złącza przeciekają a każda rura po skróceniu jest za krótka - trzecie prawo Murphy'ego.
akordeonista pisze:Podobną technologię łączenia przewodów z gniazdami np. krosownic stosuje się od kilku - (nastu?) lat w torach fonii w studiach TV i radiowych.
W telekomunikacji, w sieciach komputerowych, telefonicznych oraz w podłączeniach gniazd telefonicznych, sieciowych itp - tzw "katowanie" gniazdek. Jak masz do skrosowania kilka tysięcy gniazd to innej techniki sobie nie wyobrażam. Jest pewna pod warunkiem ze blaszki kontaktowe są z odpowiedniego materiału (np nie made in PRC - bo np. ich kwasówka nie dość że ferromagnetyczna i ciężko spawalna to w na farbiarni przetrzymuje max 3 miesiące).
Owijanie było po prostu szybsze i tańsze od lutowania a przy okazji było mniej wadliwych połączeń. Ponadto brak oparów ołowiu było też zaleta dla montujących.
Stosowane w telekomunikacji (przynajmniej tutaj). Technik wciska przewod pomiedzy te przerwy.
Polaczenie jest pewne dopoki kolejny blazen nie przyjdzie i na sile nie wyciagnie tego przewodu aby jego firma mogla wyslac kolejnego by ten kabelek wsadzil z powrotem (przyklad z zycia...) Oczywiscie, za oplata...
Pozdr,
-Tomek Drabas
________ "One should not pursue goals that are easily achieved. One must develop an instinct for what one can just barely achieve through one's greatest efforts."
—Albert Einstein tomdrabas.com
Owijanie to nie jest jakaś specjalnie rzadka technika. Na przykład w wzmacniaczu Pioneer SA706 (z pamięci piszę, więc mogę się mylić co do symbolu) zdecydowana większość połączeń jest wykonana tą metodą. Mimo wieku są one w doskonałej kondycji. Jedynie owijki w zasilaniu są kapnięte lutowiem, jak sądzę aby zminimalizować ryzyko porażenia. Czyżby audiofilstwo? Przecież kołki i tak są wlutowane w płytkę.