Czołem.
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Romekd pisze: ↑wt, 4 października 2022, 20:24
Jest to wyłącznik różnicowoprądowy z członem nadmiarowoprądowym firmy polskiej. Poniżej dane techniczne.
Charakterystyka:
- znamionowy prąd różnicowy zadziałania wyłącznika: 30 mA (0,03 A)
- znamionowy prąd przeciążeniowy zadziałania wyłącznika: 25 A
- charakterystyka członu przeciążeniowego: B
- producent: FAEL (polski producent z Ząbkowic Śląskich)
Zakładał mi te bezpieczniki były kierownik Rejonu Energetycznego w Zawierciu (od wielu lat na emeryturze), twierdząc, że wszystkie elementy zabezpieczające spełniają ówczesne normy i obowiązujące wtedy (ponad 20 lat temu) przepisy.
To jeszcze starszy aparat niż 20 lat. Nie podano klasy tej różnicówki bowiem wtedy nie istniał podział na te klasy.
Nie ma to jednak dla mnie znaczenia, gdyż w domowej instalacji mamy aż trzy takie wyłączniki różnicowoprądowe z członem nadmiarowoprądowym (po jednym na każde piętro budynku) i jeszcze nigdy nie zaobserwowałem by któryś z nich "fałszywie" zadziałał, lub nie zadziałał, gdy wystąpiła taka potrzeba, a w domu mamy kilka współczesnych telewizorów ("Q-LEDy", "O-LEDy", "plazmy"), dwie płyty indukcyjne (z jednym i z czterema polami grzejnymi), bezprzewodowe czajniki, zmywarki, bojlery elektryczne i mnóstwo elektrycznego sprzętu z przetwornicami napięcia, z których część zawiera obwody aktywnego PFC, a część nie ma takich obwodów, więc zwiększa poziom trzeciej harmonicznej 50 Hz w sieci...

Te wyłączniki wyzwalały się jedynie przy awariach sprzętu, w których występowała zwiększona "upływność" prądu do ziemi (gdy "wylała" pralka, zalewając "przy okazji" obwody elektryczne pod napięciem, gdy w pobliżu trzasnął piorun, gdy zamokła ściana kominowa z kablami o uszkodzonej izolacji /przepalonej od wysokiej temperatury ściany, gdy w tej zapaliła się w kominie sadza/, gdy "pokopała" mnie wiertarka z uszkodzoną izolacją itp.). Kiedyś zrobiłem próbę i moja różnicówka rozłączała obwód gdy prąd różnicowy nieznacznie przekraczał ok. 20 mA...
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Romekd pisze: ↑wt, 4 października 2022, 20:24
Może te się jednak diametralnie zmieniły
No zmieniały się jak coraz cześciej pojawiał sie problem niepotpawnej ich pracy przy zawartości trzeciej hamonicznej.
Coraz większy udziała zasilaczy impulsowych i to wymusiło zmiany przepisów, dodatkowe normy i wymogi.
Kiedyś nie było wymogu przewodu PE, od pewnego czasu jest wymagany bezwzgłędnie w instalacjach zaislajaćych.
Pamiętam, że przewód PE wymagany był już kilkadziesiąt lat temu i jest u mnie zastosowany od czasu postawienia tego budynku i wykonania a w nim pierwszej instalacji elektrycznej (jakieś 48 lat temu). Gniazdka z bolcem uziemiającym miałem wtedy montowane w łazienkach, kuchniach i pralni, a w pozostałych pomieszczeniach nie były wymagane, gdyż niemal wszystkie odbiorniki zasilane były wówczas przewodem dwużyłowym (tylko L i N), więc dodatkowy "bolec uziemiający" w gniazdkach niczego by pod względem bezpieczeństwa nie poprawiał. Pierwsze przewody zasilające z trzecim przewodem ochronnym w domowym ("pokojowym", gdyż niektóre sprzęty "kuchenne" potrafiły mieć przewód trzyżyłowy już nico wcześniej) wg mojej pamięci zacząłem spotykać gdy w końcu lat 80. zaczęły upowszechniać się domach komputery klasy PC (blaszaki), drukarki i monitory CRT. To właśnie one miały charakterystyczne gniazda sieciowe (IEC 60320 C13) i specjalne kable z trzecim przewodem ochronnym, którego niepodłączenie do uziemienia skutkowało odczuwaniem przepływu niewielkiego prądu przy kontakcie metalowych elementów obudowy z naszym ciałem. Kable z trzema żyłami stosowane były również w zasilaczach do laptopów oraz w sprzęcie nagłaśniającym (estradowym; często powodowało to tworzenie się szkodliwych pętli mas, które wprowadzały zakłócenia do torów sygnałowych...) oraz medycznym (gdy miało to logiczne uzasadnienie).
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Kiedyś nie wymagano układów PFC tam gdzie mamy odkształcony przebieg natężenie prądu (wystarczy już prostownik) a są już wymuszone przepisami.
Do niedawna przy pomiarze izolacji z siecie 230/400V wystarczało 500 kiloomów i napięcia podczas pomiaru 500V a obecie wymaga się minimum 1 megaoma i napięcia pomiarowego 1000V. Dawny pomiar z oceną OK po "staremu" a po "nowemu" już "nie przejdzie".
W dawnych czasach większość urządzeń elektronicznych również zawierała prostowniki, co również powodowało powstawanie zniekształceń sygnału sinusoidalnego w sieci (głównie drugiej i trzeciej harmonicznej). Dzisiaj oczywiście jest ich nieporównywalnie więcej, a ponadto mnóstwo urządzeń zasilanych jest przetwornicami napięcia. Te ostatnie, jeśli tylko są poprawnie zaprojektowane i wykonane, nie wnoszą jakichś ogromnych zaburzeń do sieci elektrycznej (spełniają pod tym względem obowiązujące normy...). Chyba że ktoś stosuje u siebie najtańszą i tandetną "chińszczyznę", bez jakichkolwiek filtrów lub tylko z atrapami filtrów...
Co do obwodów aktywnych PFC, to kilka takich układów o mocy do kilku kilowatów projektowałem z kolegą dla firmy szwajcarskiej, więc wiem jaka jest ich rola i techniczne parametry. Jednak nie stosuje się ich w przetwornicach mniejszej mocy, gdyż poza poprawą współczynnika PF pobierają one dodatkową moc z sieci, która bezpośrednio obciąża (finansowo) indywidualnych użytkowników (puki co, na razie jeszcze nie płacą oni za pobieraną moc bierną...). Podane przez Ciebie nowe normy, dotyczące parametrów instalacji sieci elektrycznej w domach, odnoszą się jedynie do nowo tworzonych instalacji, w nowo oddawanych do użytku obiektach, więc mnie one, póki co, nie dotyczą. Na razie nie muszę więc zrywać tynków i wymieniać całego okablowania budynku oraz montować współczesnych zabezpieczeń, gdyż te sprzed ponad dwudziestu lat (wtedy zdecydowaliśmy się na rozbudowę instalacji i przyłącza) w zupełności wystarczają...
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Romekd pisze: ↑wt, 4 października 2022, 20:24
Niemniej zabezpieczenie spełnia moje oczekiwania i kilka razy zabezpieczyło mnie przed poważnymi skutkami porażenia prądem (wystąpiło przebicie w silniku starej wiertarki z metalową obudową; drugą rękę miałem wtedy opartą na rurce instalacji CO...

).
Mimo wszystko różnicówka nie jest zabezpieczeniem przeciwporażeniowym i za to można wylecieć nawet z "egzaminu SEP" na samym starcie.
Kilka razy w życiu zdawałem egzamin SEP-owski (uprawnienia trzeba było odnawiać co pięć lat; obecnie nie są mi one do niczego potrzebne) i doskonale zdaje sobie sprawę, że sam wyłącznik różnicowoprądowy nie gwarantuje pełnej ochrony przed porażeniem, ale też twierdzenie, że nie jest on jednym z elementów poprawiającym taką ochronę, jest w moim odczuciu bredzeniem... Nawet sam producent tych "różnicówek" (znana polska firma FAEL, istniejąca od roku 1946 /której loga jakimś cudem nie znałeś

/, w roku 1996 dołączona do struktury Grupy Legrand) opisywała je jako "wyłącznik ochronny
przeciwporażeniowy typu P191":
Wiadomo, że jego działanie zależne jest od wielu czynników, w tym klasy izolacji w używanym urządzeniu, rezystancji lub w ogóle obecności uziemienia obudowy. Opisany przeze mnie przypadek ze starą niemiecką wiertarką był dość szczególny, gdyż urządzenie to miało metalową obudowę, połączoną elektrycznie ze stojanem silnika i pełniło rolę radiatora chłodzącego cewki stojana. Nie było tam żadnej izolacji, poza emalią drutu nawojowego i jakimiś dodatkowymi "separatorami" izolacyjnymi, oddzielającymi uzwojenia od rdzenia. Najwyraźniej był zabytek z czasów, w których nie było jeszcze ustanowionych norm bezpieczeństwa dla tego typu urządzeń.
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Masz przebicie do obudowy, obudowa jest jakoś odizolowana od ziemi, na obudowie masz więc "fazowe" ale upływu niema. Różnicówka wykryje upływ jak dotkniesz. No i ten próg 30mA. Może być kepsko mimo iż rozłączy nawet już po 20 - 25ms bo jednak przy pewnym zbiegu niekrztstnych warunków rozłączenie może być za poźno.
Zancznie lepiej jest gdy według wymogów dla miejsc o podwyższonym ryzyku porażenia prądem, urządzenie elektryczne zasilanie zabezpieczonym wyłącznikiem RCD zamyskasz w dodatkową przewodzącą obudoe, która jest uziemiona (niezależnie od faktu podpięcia przewodu PE), uziemiona swoim własnym połączeniem do ziemi. Wtedy przebicie izolacji wywoła upływ, który będzie wykryty przez róznicówkę. Zadziała ona w chwli przebicia a nie będzie czekać aż dotkniesz. Błędem jest polegać na samej róznicówce.
Ale kto mówi o samej różnicówce. Jednak jeżeli i jej nie ma w instalacji, to w pewnych sytuacjach szanse na przeżycie porażonego prądem człowieka maleją niemal do zera. Wyobraź sobie podłączonego jedną ręką do przewodu fazowego od elektrycznej kosiarki i stojącego w mokrych półbutach na pokrytej rosą trawie kosiarza trawnika. Wcześniej przez nieuwagę człowiek ten nożem kosiarki ściął dłuższy fragment izolacji na przewodzie, przecinając przy tym przewód fazowy, przez co kosiarka nagle się wyłączyła. Złapanie ręką tego przewodu w tych warunkach poskutkuje porażeniem człowieka, a z wyłącznikiem różnicowoprądowym miałby on jednak jakąś szansę na przeżycie...
STUDI_bis pisze: ↑wt, 4 października 2022, 21:21
Romekd pisze: ↑wt, 4 października 2022, 20:24
Myślę, że jednak trochę błądzisz. To nie opornik ustala prąd neonówki, chyba że zakładasz że ciało człowieka ma zerową oporność i jest doskonale połączone z ziemią

....
Nie nie bładzę. Rzystancja cżłowika, jego butów, podłogi (itd.) nie jest w żaden sposób przewidywalną. Jedyne co przewidzieć można to najbardziej skrajny przypadek. Czyli zamiast palucha połączonego do PE, N czy PEN albo ziemi. Neonówka na wytrzymać co jest chyba oczywiste a prąd jaki popłynie ma być nadal ponizej wyczuwania (0.1 do 0.3mA). (...)
Dlatego należy brać pod uwagę również skrajne wartości. Kiedyś wykonałem źródło prądowe o regulowanym (i również przełączanym) prądzie od 100 μA do 10 mA i napięciu wyjściowym 0...500 V (z możliwością przełączenia na zakres napięcia 0...1000 V). Minus tego źródła podłączyłem do stalowej i pocynowanej blachy, położonej na podłodze (linoleum w mojej pracowni), a wyjście "+" podłączyłem do cyfrowego miernika o rezystancji wewnętrznej 10 MΩ. Końcówkę drugiego przewodu miernika złapałem w zwilżone palce dłoni. Sprawdziłem wskazania miernika dla sytuacji gdy stoję oboma stopami na blasze, mając na nogach tylko skarpetki, oraz mając kapcie, półbuty i ciepłe buty zimowe. Otrzymałem rezystancję względem blachy równą 245 kΩ dla samych skarpetek, 1,33 GΩ po założeniu na skarpetki półbutów, 196,5 MΩ po zmianie letnich półbutów na buty zimowe. Gdy podłączyłem ujemne wyjście źródła prądowego do uziemienia moja oporność względem ziemi w kapciach na nogach wynosiła od 2,5 do 4 GΩ, a po dotknięciu ręką blatu stołu, wykonanego z pomalowanej bezbarwnym lakierem sklejki, moja oporność względem ziemi przy napięciu ze źródła równym 500 V spadła do około 40 MΩ.
W szkole podstawowej uwielbiałem zabawy z prądem, którymi często zaskakiwałem moich kolegów i koleżanki. W czwartej lub piątej klasie szkoły podstawowej odkryłem, że plastikowa osłona poręczy może działać jak "maszyna elektrostatyczna", ładując podczas schodzenia ze schodów (wysokość jednego piętra) ludzkie ciało do napięcia rzędu kilkudziesięciu kilowoltów. Na dole pokazywałem kolegom, że z końcówki mojego metalowego długopisu może "wyskoczyć iskra" o długości nawet kilku centymetrów, gdy zbliżę ten długopis do ich ręki lub twarzy... Gdy demonstrowałem to, oni odczuwali nieprzyjemny impuls prądu, a ja nie (trzymając metalowy długopis mocno zaciśnięty w dłoni; u mnie powierzchnia styku długopisu z ręką była dość duża, a u nich to był punkt na skórze...). Myślę, że noszone przeze mnie w latach szkolnych tenisówki (o ile dobrze pamiętam) musiały mieć bardzo dużą rezystancję i wytrzymałość na przebicie, gdyż podłoga na szkolnych korytarzach była wykonana z lastriko.
Pozdrawiam
Romek
α β Σ Φ Ω μ π °C ± √ ² < ≤ ≥ > ^ Δ − ∞ α β γ ρ . . . .