Dragon pisze:Moim zdaniem bardzo prosto. Trzeba kupić głośnik wysokiej jakosci, aby on nie degradował dzwięku, następnie w studiu nagrać dzwięk uderzanego talerza perkusyjnego. Nagrać na płytę i na stałym zestawie audio (ten sam odtwarzacz i te same głośniki) posłuchać dzwięku talerza. Następnie posłuchać dzwięku w rzeczywistości z tej samej perkusji i zweryfikować, które ze wzmacniaczy odtworzył dzwięk z jakością bliższa oryginałowi. Wydaje mi się, że tak każdy usłyszy różnice, a jeśli nie, to tylko sie cieszyć, ponieważ nie trzeba wydawać kasy na dobry sprzęt grający
Dalej, niestety, poruszamy sie w realiach 'wydaje mi sie'. Przykro mi, ale Twoj eksperyment wcale nie udowodni, czy slychac roznice miedzy 0.2% THD a 2% THD bo w jaki sposob zweryfikujesz, ze to nie tor nagrywania wprowadzil znieksztalcen? Jesli twierdzisz, ze slychac roznice miedzy wzmacniaczami to musisz przeprowadzic rzetelny test a nie porownywanie z jakims
subiektywnym wzorcem instrumentu zarejestrowanym w
Twojej glowie. Zauwaz, ze dla roznych osob ten zapamietany wzorzec moze byc inny.
By przeprowadzic rzetelny eksperyment potrzebowalbys spora ilosc sluchajacych by moc udowodnich, ze jakas roznica istnieje (test dwustronny); gdybys chcial udowodnic, ze jeden wzmacniacz brzmi lepiej niz inny musisz przeprowadzic test jednostronny i wtedy odsetek osob slyszacych roznice w zadanym kierunku musi byc odpowiednio wiekszy i.e. trudniej cos takiego udowodnic. Nie wspominam juz o tym, ze osoby sluchajace nie moga wiedziec, ktorego ze wzmacniaczy sluchaja, bo to chyba oczywiste?
GSmok proponowal przeprowadzenie takowych testow w ktoryms z watkow w ramach zajec na uczelni ale jakos chetnych wielu nie bylo -- Piotr sie chyba zglosil z tego co pamietam.
Dragon pisze:Zawsze byłem przekonany, że gnębicie audiofilii, którzy nie zważają na zniekształcenia, a chcą uzyskać dzwięk, który będzie im odpowiadał.
Opisalem to poniekad wyzej. Wszystko zalezy od
subiektywnych upodoban osoby sluchajacej. Buntuje(my) sie przeciwko traktowaniu takowych jako prawd objawionych, ze np. tylko 300B RCA
brzmi a WE juz nie bo jakis oplacony redaktorzyna opisal to w swierszczyku. W konsekwencji teraz wszyscy buduja tylko wzmacniacze SE na 300B (i to koniecznie RCA) i powtarzaja przeczytane subiektywne odczucia kolesia z magazynu.
Dragon pisze:W takim razie piszę, że chcę mieć niskie zniekształcenia we wzmacniaczu, że wzmacniacz ma tylko wzmocnić sygnał i nic od siebie nie dodawać, ale to widze tez jest źle
I kazdy rozsadny inzynier Ci powie, ze uzyskac niskie znieksztalcenia ze stopnia niesymetrycznego (SE), w szczegolnosci na triodzie, to trzeba sie niezle nagimnastykowac i miec duzy zapas mocy: problemem moze tutaj nie byc nawet sama koncowka (mozesz zastosowac super liniowa lampe) ale stopnie sterujace, ktore dla 'napedzenia' triody musza 'oddac' nieznieksztalcony sygnal o duzej amplitudzie. Nigdzie takze nie powiedzialem, ze nie nalezy dazyc do minimalizowania znieksztalcen lub zwiekszania stopnia tlumienia koncowki. Ale musisz pamietac, ze w rzeczywistosci mozesz skonczyc sie tak, ze poprawisz jeden parametr (np. znieksztalcenia) kosztem innych (np. pasmo przenoszenia).
Duzymi krokami, obawiam sie, zmierzamy do kacika audiofilskiego i robi nam sie kolejny 'Nie dajcie sie zwariowac...' watek.