Romekd pisze: ↑śr, 27 marca 2019, 14:16
Postanowiłem powrócić do tej wypowiedzi Tomka, gdyż nie wierzę w szczęście i "cudowne" przypadki w elektronice, a badania prowadzone przez renomowane firmy traktuję poważnie, gdyż przeprowadzane przeze mnie eksperymenty i pomiary w grubo ponad 90% przypadków potwierdzają dane techniczne podzespołów, podawane przez ich producentów. Tomek zbadał dwa zupełnie przypadkowo napotkane egzemplarze scalonego wzmacniacza UL1481, wyprodukowane przez CEMI i w obu przypadkach dla mocy wyjściowej w okolicach 0,5 W zaobserwował zniekształcenia nieliniowe mniejsze od 0,05%, lub przy jeszcze mniejszych mocach wyjściowych zniekształcenia praktycznie niewidoczne na ekranie oscyloskopu (ginące w szumach), podłączonego do wyjść jego "kompensatora".
Przetestowałem także dwa egzemplarze UL1480P, i z jednym uzyskałem wyniki tragiczne, zdecydowanie gorsze i od wszelkich innych układów scalonych, z UL1405L włącznie, i od najgorszego wykonania
bidaków od M531S. Z drugim zaś - zupełnie przyzwoite. Może do Warszawy wysyłano lepsze egzemplarze niż gdzie indziej, skoro i wśród innych typów (z wyjątkiem UL1440T) zdarzało mi się natrafić na egzemplarze dobrej jakości, a wśród UL1481T była ich wręcz zdecydowana większość, podczas gdy Tobie trafiały się same
pogiętasy?
Metoda przedstawiona przez Tomka nie jest ani nowatorska, ani jakaś wyjątkowa pod względem precyzji, za to jak sądzę pozwala obejrzeć i ocenić zniekształcenia występujące w bardzo szerokim paśmie (odpowiada za to pasmo przenoszenia oscyloskopu, czyli pasmo pomiarowe może mieć nawet dziesiątki lub setki MHz), a dla tak szerokiego pasma zniekształcenia powinny być jeszcze wyższe niż dla celowo zawężonego, a dla takiego zawężonego z reguły wyniki swoich pomiarów przedstawiali producenci scalonych wzmacniaczy audio.
Ale pozwala też
na własne oczy zobaczyć co się dzieje w analizowanym układzie. I pozbyć się tego czego być nie musiało (choćby
szpil odpowiedzialnych za obfitość harmonicznych wysokiego rzędu przy katalogowym obwodzie korekcji częstotliwościowej). Albo też wyeliminować z rozważań egzemplarze ewidentnie wadliwe, jak choćby pierwszy ze zbadanych UL1480P.
Tomek podał całkowity poziom zniekształceń nieliniowych mniejszy od 0,05% przy obciążeniu wyjścia rezystancją 4 Ω, gdy producent i autor zastosowanych w układzie rozwiązań podał poziom 0,3%. Ja do tego momentu przebadałem w sumie 31 sztuk układów TBA810AS i jego odpowiedników (w tym 17 sztuk nowych i wylutowanych z płyt UL1481, wyprodukowanych przez krajowe CEMI), uzyskując wyniki mniej lub bardziej zbliżone do tych podawanych przez producentów, przez co wyniki podane przez Tomka uważam za mało wiarygodne. Przecież producent celowo nie zawyżałby poziomu zniekształceń swojego wyrobu o ponad 600%.
Miał w takim zawyżaniu zniekształceń (a tym samym w zaniżaniu parametrów) własny, przeliczalny na
piniędze interes. Wszak gdyby zadeklarował zniekształcenia poniżej 0.1% (przynajmniej dla umiarkowanej mocy, na poziomie 0,5W) to znaczną część partii produkcyjnej musiałby wybrakować, nawet gdyby w przytłaczającej większości wyrobów zniekształcenia mieściły się w przedziale 0,11-0,15%. Podając zaś 0,3% mógł spokojnie sprzedawać jako pełnowartościowe niemal wszystkie egzemplarze, nawet te które przy mocach przekraczających 50% mocy maksymalnej miały równie skandalicznie złe parametry jak ów nieszczęsny egzemplarz U1480P.
Poza tym zniekształcenia te wynikały z konstrukcji układu, zastosowanych w nim rozwiązań i bez zmiany tej konstrukcji tak znacznej poprawy parametrów nie należałoby się spodziewać...
Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Wszak wiele spośród przebadanych przeze mnie egzemplarzy układów scalonych, w tym nawet UL1440T nie wykazywało na kompensatorze zniekształceń "prostownikowego" typu, świadczących o rażącej asymetrii wzmocnienia dla obu połówek sygnału, stanowiących jak przypomnę organiczną cechę wszelkich wzmacniaczy tranzystorowych w konfiguracji bida-komplementarnej. Wyjątkami były: UL1405L gdzie ta wada wynikała rzeczywiście z konstrukcji układu, oraz ów jeden egzemplarz UL1480P.
Tomek napisał, że na podniesienie poziomu zniekształceń całkowitych pewien wpływ mogły wywierać kondensatory kompensacji częstotliwościowej, które ustalały górną częstotliwość graniczną wzmacniacza na ok. 20 kHz. Widomo, że kondensatory te powodowały spadek wzmocnienia układu dla wyższych częstotliwości, przez co dla tego zakresu wpływ ujemnego sprzężenia zwrotnego był mniejszy, przez co zniekształcenia mogły być wyższe (na pewno miał miejsce wzrost poziomu harmonicznych wyższego rzędu). Tylko dlaczego na wykresach przedstawiających zależność całkowitego poziomu zniekształceń od częstotliwości sygnału wzmacnianego nie widać spadku zniekształceń dla częstotliwości niższych od 1 kHz, a przy bardzo niskich następuje nawet ich wzrost?
Myślę że wiele mógłby tutaj powiedzieć eksperyment z tak pogardzanym i lekceważonym kompensatorem. Zobaczyłoby się jak te zniekształcenia wyglądają, czy i tu przypadkiem nie mamy do czynienia z czymś podobnym co zaobserwowałem na najgorszym egzemplarzu UL1480P. Choć oczywiście tym razem efekt nie musiałby być aż tak silny.
W kolejnym poście spróbuję przedstawić wyniki dla najlepszego ze znalezionych przez mnie układów firmy CEMI, kupionego jeszcze w czasach największej świetności naszego krajowego producenta; testowane układy miały wydrukowany znak najlepszej (pierwszej) jakości wyrobu...
Rangi owej
jedynki umieszczonej na kawałku białego sera, takiego kupowanego nie w
Oszołomie czy innym
Tęskno lecz u
Pani Jadzi w GS z
Koziej Wólki i zawijanego w pieluchę bym nie przeceniał. Zbieram jak wiadomo wszelkie tranzystory CEMI w obudowie metalowej, i nie przypominam sobie aby na jakimkolwiek posiadanym egzemplarzu BC211 i BC313 ona nie występowała. Bez względu na to czy były to tranzystory w 16 - najwyższej grupie wzmocnienia, czy też w grupie 10 lub 6, czy też w ogóle bezgrupowe. Co szkodziło umieścić takie
piętno na obudowie UL1481?