Romekd pisze: ↑ndz, 3 lutego 2019, 00:40Tomku, ja z kolei zawodowo zajmuję się elektroniką od kilkudziesięciu już lat. Pewną ilość sprzętu pomiarowego posiadam, gdyż jest mi niezbędny, lub choćby tylko przydatny w tym czym się zajmuję. Nikomu go nie ukradłem
nigdzie nie znalazłem, ani nie odziedziczyłem
A czy ja z posiadania profesjonalnego sprzętu czyniłem zarzut, sugerując na dodatek różne brzydkie rzeczy? Skoro nie, to czemu ten wtręt miał służyć? Aby każdy kto nie poczuje się na siłach przekopać ten temat co do słowa nabrał podejrzeń że na tego rodzaju insynuacje sobie pozwoliłem?
a wszedłem w jego posiadanie dzięki poświęceniu ogromnej ilości swojego wolnego czasu na pracę i rozwijanie pasji, jaką od zawsze była dla mnie elektronika. Z tego też powodu brakuje mi owego czasu, by odpowiadać na wszystkie Twoje uwagi w zamieszczanych przez Ciebie postach (piszesz dużo...)

Nie oznacza to oczywiście, że reszta wypowiedzi nie jest interesująca. Jednak z braku innej możliwości skupię się na tylko na najciekawszych fragmentach Twoich wypowiedzi...
Teraz zaczynam rozumieć: cała przedstawiona wyżej i wcześniej
martyrologia ma posłużyć za usprawiedliwienie przejścia do porządku dziennego nad konkretnym mankamentem omawianego układu, który przedstawiłem w sposób nadzwyczaj obrazowy, wskazując zarazem jak można by go uniknąć.
Takie sztuczki to nie ze mną, Brunner.
Na zaprezentowaną w Twojej wypowiedzi metodę pomiaru zniekształceń nieliniowych też kiedyś wpadłem, ale zrealizowałem ją nieco odmiennie, choć też wykorzystywałem w tym celu prosty dwukanałowy oscyloskop. Sygnał z generatora nie podawałem na elementy pętli sprzężenia zwrotnego, choć początkowo miałem taki pomysł, a zbudowałem na tranzystorach prosty odwracacz fazy o dobrych parametrach i odwrócony o 180° sygnał podałem bezpośrednio na wejście wzmacniacza. Później sygnał z generatora dodawałem do sygnału otrzymywanego z regulowanego dzielnika, podłączonego do wyjścia wzmacniacza i sumę (czyli w tym przypadku różnicę, bo sygnał na wyjściu wzmacniacza był odwrócony) obserwowałem na ekranie oscyloskopu.
Różne rozwiązania są możliwe, i wiele z nich mimo że całkowicie różnych, może być użytecznych w podobnym stopniu. Istnieje taki automatyczny miernik zniekształceń PMZ, który poza wskazaniem THD na mierniku wychyłowym pozwala też zaobserwować przebieg zniekształceń na dołączonym z zewnątrz oscyloskopie. Nie ukrywam, że to właśnie naprowadziło mnie na pomysł prostego kompensatora, mimo że w tamtym mierniku jak należy się spodziewać - eliminację pierwszej harmonicznej uzyskiwano przy pomocy filtru zaporowego dostrajającego się do niej.
Obawiam się, że rozwiązanie, które pokazałeś może mieć pewną wadę, gdyż włączałeś generator w obwód pętli sprzężenia zwrotnego, zmieniając "przy okazji" parametry tego sprzężenia, a to mogło mieć wpływ na otrzymywane wyniki...
Niewątpliwie, ale w jakim stopniu? 10k dołączone równolegle istniejącego we wzmacniaczu rezystora R57-1k, oraz dwadzieścia parę omów szeregowo z istniejącym we wzmacniaczu R55-160 omów, Ile to będzie łącznie, może 30%? Tym niedasie wytłumaczyć redukcji zniekształceń, lekko licząc o 10dB przy pełnym wysterowaniu, i zdecydowanie więcej przy niepełnym. Ponadto zwracam uwagę że wpływ kompensatora na głębokość USZ był taki sam w obydwu wzmacniaczach: nowym i przebudowanym, bowiem wartości R55 i R57 nie uległy zmianie.
Dostęp do lepszej aparatury pomiarowej i wymiana doświadczeń z innymi doświadczonymi elektronikami (konstruktorami, wynalazcami, pracownikami uczelni technicznych oraz Kolegami z Forum) spowodował, że musiałem zweryfikować wiele swoich wcześniejszych wyobrażeń o działaniu różnych układów, w tym również niektórych wzmacniaczy audio.
Czyli elementarna logika musiała ustąpić przed suchymi liczbami, bez próby ich interpretacji?
Po Twojej wypowiedzi zadzwoniłem do znajomego miłośnika tranzystorowego polskiego sprzętu z czasów PRL-u. Zapytałem go czy może mi na kwadrans udostępnić do pomiarów swoje radio "Elizabeth DSH-102".
Elizabetka (w przeciwieństwie choćby do Meluzyny) której schemat można zobaczyć na
http://www.oldradio.pl/foto_schematy/00 ... h_HiFi.gif nigdy nie była moją faworytką, na której pragnąłbym wzorować swoje konstrukcje. I nie byłem chyba w tym odosobniony. Który z późniejszych odbiorników, tych z epoki UL1200 i UL1621 miał aż 3 filtry ceramiczne w torze p.cz. - i tylko jeden obwód LC, 10,7MHz, ten w głowicy mianowicie, demodulatora nie licząc? Przyzwoite rozwiązanie toru p.cz. z filtrami ceramicznymi - to dwuobwodowy filtr LC w głowicy, wstępny stopień p.cz. na tranzystorze lub UL1202, po nim zaś
dwa filtry ceramiczne dopasowane obustronnie przy pomocy obwodów LC (produkowano nawet filtr hybrydowy FCH 10,7 w myśl tej idei). Dopiero po nim następował układ UL1200 lub równoważny. Trzy filtry ceramiczne zastosowane zamiast dwóch każą spodziewać się zawężonego pasma, zwłaszcza gdy nie są precyzyjnie dobrane w tercet. A już zwłaszcza wtedy gdy nie są dopasowane, tak jak ma miejsce w Elizabetce. ZTCP filtry FCM powinny być obustronnie obciążone rezystancjami 300 omów, a tam mamy 470 omów od strony wejścia (rezystory obciążające tranzystory BF214 lub wyjścia układów UL1202), od strony wyjścia zaś - rezystancjami w pobliżu 1,1k bo taka jest typowa rezystancja wejściowa UL1202 ora bliżej nieokreśloną rezystancjami wejściową tranzystora BF214. Takie odstępstwo od katalogowych warunków pracy filtru ceramicznego niewątpliwie ułatwia uzyskaniu wymaganego wzmocnienia w torze p.cz. ale wówczas nie powinna dziwić charakterystyka częstotliwościowa (zwłaszcza opóźnienia grupowego istotna w tym przypadku) różna od oczekiwanej. No ale za to o ile mniej czynności przy strojeniu w porównaniu z produkowaną wcześniej Meluzyną, a nawet siermiężnym Jubliatem, gdzie do zestrojenia jest 6 obwodów 10,7MHz z nie 3 jak w Elizabetce!
Podłączyłem na wejście odbiornika generator sygnałowy, co do którego wiem, że ma bardzo dobre parametry (między innymi bardzo małe zniekształcenia), ustawiłem sygnał o częstotliwości 98 MHz i napięciu 10 μV, zmodulowany częstotliwościowo sygnałem 1 kHz z dewiacją ±40 kHz.
Czy aby jednak nie za duża ta dewiacja, zważywszy to co napisałem wyżej? Oczywiście, pomiary przy niemal pełnym "wysterowaniu" toru p.cz. są jak najbardziej na miejscu, może jednak wskazane byłoby zrobić je także przy wysterowaniu "niepełnym", tj przy dewiacji np. ±10 kHz. Wszak zniekształcenia poprawionego przeze mnie wzmacniacza szybko malały wraz ze zmniejszaniem wysterowania. O użyciu miernika w rodzaju wspomnianej wyżej PMZ-ty już nie mówiąc, co pozwoliłoby zobaczyć te zniekształcenia
na własne oczy i być może wyciągnąć użyteczne wnioski.
Radio dostroiłem, włączyłem układ ARCz, a wyjście wzmacniacza m.cz. obciążyłem sztucznym obciążeniem 7,5 Ω
Czyli zaprzęgnąłeś do pomiarów nie tylko tuner, ale i cały tor m.cz., łącznie z końcówką mocy? W jakim celu, aby w razie potrzeby "uzupełnić" zniekształcenia podkręcając w górę regulator głośności? Skąd w takim razie mamy wiedzieć co te zniekształcenia tak naprawdę wygenerowało? Rozumiem też że sygnał FM był monofoniczny (pozbawiony pilota 19kHz) a przecież dekodery, w tym scalone wnoszą wówczas zwykle nieco większe zniekształcenia (wynikające np. z rozpływu prądu między tranzystory demultipleksera) niż wtedy gdy ten jest przełączany z częstotliwością 38kHz.
Gdy teraz zaznaczymy na wykresach poziom -80 dB i ponownie porównamy poziomy zniekształceń harmonicznych to co ma lepsze parametry, tor odbiornika wysokiej klasy radia "Elizabeth", czy bida-komplementarnego wzmacniacza z magnetofonu?
Nadal nie wiemy czym te zniekształcenia
całego radia są.
Zaproponowałem znajomemu, że podstroję tor jego radia
Wielkiego pola do popisu byś tam nie miał, poza ewentualną korekcją zestrojenia detektora stosunkowego, którego rozjechanie się po latach jest całkiem prawdopodobne, skoro użyto w nim krajowych filtrów 7x7 typu 218 i 219 na polistyrenowych karkasach, którym miejsce byłoby raczej w radiach klasy Dany lub Śnieżki

Chyba że dysponujesz całym
nakładem filtrów FCM 10,7 z których być może dałoby się dobrać tercet o wymaganej wypadkowej szerokości pasma.
jednak on nie zdecydował się na ingerencję do wnętrza odbiornika, gdyż w jego ocenie radio działa idealnie...
Tak jak i magnetofon M2405S, zwłaszcza w ocenie właściciela który odkurzył jego wnętrze, nasmarował mechanizmy i na koniec wymienił głowice na jakieś AKAI...
I teraz pytanie, czy dalej będziesz się Tomku upierał, nie mając aparatury pomiarowej, że tory odbiorników dają małe i nieistotne zniekształcenia harmoniczne, z przewagą parzystych niskiego rzędu i szybko opadającym "grzebieniem" kolejnych harmonicznych?
Może jednak warto by wziąć na warsztat jakieś prostsze radio, nawet i
jubilatopodobne? Marna jego czułość nie będzie miała znaczenia, skoro źródłem sygnału ma być generator. Za to będzie można naprawdę zestroić tor p.cz. Niekoniecznie od razu wobuloskopem: na początek można by posłużyć się woltomierzem, strojąc obwód wtórny detektora stosunkowego na zero, pozostałe zaś - na maksimum. A potem oprócz analizatora widma podłączyć (ale nie do końcówki mocy, szczególnie gdy jubilatopodobnym radiem będzie Contessa gdzie w roli końcówki użyto nieszczęsnego UL1402!) poczciwą, pamietającą PRL
peemzetę, avby zniekształcenia nie tylko zmierzyć ale i zobaczyć. Mimo pomiarów jakie wykonałeś nadal nie potrafię sobie wyobrazić aby torom p.cz. radioodbiorników FM właściwe były zniekształcenia dające się sprowadzić do dwupołówkowego prostowania sygnału, chyba że dyskryminator będzie silnie rozstrojony że połowę wstęgi demoduluje na właściwym zboczu, połowę zaś - na zboczu krzywej rezonansu, ale takie zniekształcenia usłyszy nawet zupełny laik. i nawet wówczas nie spodziewałbym się takich dzióbatych wierzchołków jakie gerneruje
bida-komplementarna końcówka bynajmniej nie tylko przy pełnym wysterowaniu. A jeżeli zobaczyć akurat nie ma na czym - to wykonać serię pomiarów przy różnych dewiacjach, nawet sprawdzić jak zmieniają się one przy dostrajaniu gałką, niekoniecznie zaraz zdając się na ARCz.