Anoda pisze:A pamiętacie może taką ruską gierkę elektroniczną "Nu pagadi!" Niewtajemniczonym powiem ze polegała ona na zbieraniu do koszyka spadających jajek...przyszło mi na myśl ze można by tą gierkę "przerobic"aby zamiast jajek spadały...lampy ...dodatkowo lampy mogą być różne i różnie punktowane..np AZ1 -ileśtam punktów...inna lampa- znów ilestam a np. za "złapanie" 300B przejście na wyższy poziom
co wy na to?
Miałem pokusę by to zaproponować już do pierwszego etapu realizacji (sądzę, że praktycznie rozpocznie się na początku przyszłego roku), ale nie dałem rady opracować koncepcji w taki sposób, by "warsztat elektroniczny" był niezniszczalny - to główny warunek by wpuścić tam dzieci.
Dla dzieci nic nie jest niezniszczalne, znam to z własnego doświadczenia :) Ale dla takich trochę starszych (powdzmy - gimnazjum) chyba typowe 'szkolne' przyrządy powinny wytrzymać eksploatację przez dzieci (mam nadzieję, że pod opieką?).
Tu chyba chodzło bardziej o to by żaden z łebków nie przywłaszczył sobie zadnych pokręteł,kabelków,części,itd.
Poza tym uczestnicy muszą umieć się obchodzic z przyrządami pomiarowymi ,bo inaczej każdy przyrząd będzie wymagał osobnego instruktora który by stale przy nim czuwał.
Sprzęt mógłby ulec szybkiej destrukcji - kiedyś w szkołach były kółka chemiczne ,kazdy stolik posiadał zlew,palnik spirytusowy i odczynniki ,dzisiaj to nie do pomyslenia.
Jak kiedyś rozmawiałem z nauczycielką chemii w tej samej szkole tylko później to się okazało że dyrektor kupił odczynniki na kilka lat za kupe kasy ,a było ich tyle co kot napłakał.
Pokazowym doświadczeniem jest spalenie kilku wiurków magnezowych i reakcja strącania się jakiegoś osadu raz do roku w ósmej klasie(czyli niektórzy uczniowie zobaczą to tylko raz w życiu).
Za to na osłode w pracowni bilogiczenej raz do roku kroi się dżdżownice aby pokazać że i tak zyje dalej
tszczesn pisze:
Dla dzieci nic nie jest niezniszczalne, znam to z własnego doświadczenia Ale dla takich trochę starszych (powdzmy - gimnazjum) chyba typowe 'szkolne' przyrządy powinny wytrzymać eksploatację przez dzieci (mam nadzieję, że pod opieką?).
Rzecz absolutnie w niczym nie może przypominać szkoły.Wszystko i tak będzie projektowane "od spodu". Opiekun jest w zasadzie po to, by rozstrzygać problemy dzieciaków, które pobiją sie o klocki. Plus fachowiec od rozstrzygania problemów merytorycznych, ale główne założenie to zupełnie samodzielne budowanie.
Niezniszczalność to nie tylko sprawa trwałości mechanicznej (to nie jest wielki problem). "Tranzystor" musi miec parametry i charakterystykĸ normalnego tranzystora, a jednocześnie wytrzymywać podłączenie do zasilacza (np 24V/1A) w dowolny sposób bez zniszczenia... Podobnie żarówka, głośnczek, dioda, opornik o małym oporze...
Równieź nie podoba mi się żaden z dotychczas rozważanych patentów na łączenie takich klocków - albo mało uniwersalne, albo mało trwałe.
Problem kradzieży oczywiście istnieje, ale przecież są metody by go ograniczyć.
Aż się łezka kręci w oku... Też kiedyś napisałem kilka gier w Turbo Pascalu. Jedna z nich miała ponad 2500 linii kodu. Kiedyś byłem maniakiem TP. Teraz to już mało mi z tego w głowie zostało. W TP robiłem cuda, nawet przez Vese inicjowałem tryby graficzne 1024x768x32 byty na piksel. Sporo tego napisałem.
Piroman1024 pisze:Sprzęt mógłby ulec szybkiej destrukcji - kiedyś w szkołach były kółka chemiczne ,kazdy stolik posiadał zlew,palnik spirytusowy i odczynniki ,dzisiaj to nie do pomyslenia.
Ech, jakbyś chodzil do niedawno ukończonego przeze mnie łódzkiego I LO im. M. Kopernika, to pewnie zmieniłbyś zdanie. Kółka chemiczne są dwa- analityczne (doświadczalne) i zadaniowe (mające przygotowywać do Olimpiady Chemicznej pod kątem zadań i teorii). Chętnych jest tak dużo, że ilosć miejsc jest ograniczona do chyba ok. 30 osób, by wszyscy sie pomieścili przy stołach- po pięć dwu- i trzymiejscowych, można ew. dostawić stołki w razie potrzeby. Każdy stół ma zlew, palnik gazowy, szafkę z co powszechniejszymi odczynnikami i wodą destylowaną, a mniej popularne chemikalia znajdują się w regałach na zapleczu. Inna sprawa- uczniowie (do nas byle jaka hołota się nie dostanie i huligaństwo zdarza się rzadko).