Tylko że jest to właśnie ów gorszy pod względem częstotliwościowym wariant, pozbawiony sprzężenia międzykatodowego. Wybrano go dlatego, ponieważ nie chciano rezygnować z szeregowego USZ w pierwszym stopniu. Doskonalszy wariant
kołyski znajduje się na str. 4 pod
http://www.r-type.org/pdfs/ecc83.pdf (na górnym rysunku, dolny przedstawia inwerter o sprzężeniu katodowym). Oczywiście, nie ma tu możliwości (tak samo jak i w inwerterze o sprzężeniu katodowym) wprowadzenia szeregowego USZ, trzeba zatem albo w ogóle zrezygnować z USZ (tak jak to często bywa w
gitarowcach), albo zastosować równoległe USZ (co jednak uniemożliwia bezpośrednie sterowanie z pasywnego regulatora barwy, godnym polecenia w takim przypadku jest regulator aktywny, mało wrażliwy na obciążenie), lub dołożyć na wejściu jeszcze jeden stopień napięciowy z szeregowym USŻ obejmującym cały wzmacniacz tak jak to zrobiłeś. Ale w tym ostatnim przypadku należy spodziewać się problemów ze stabilnością, zwłaszcza gdy w stopniu końcowym stosuje się lampy o dużym wzmocnieniu, takie jak EL84. Najprościej zaś jest zastosować szeregowe USZ właśnie w przypadku wzmacniacza wyposażonego w inwerter z dzielonym obciążeniem To tłumaczy dlaczego uważam takie rozwiązanie za
jedynie słuszne,

wyjąwszy przypadki jak następuje:
1.
Gitarowiec gdzie nie ma USZ a potrzebne jest wysokie niezniekształcone napięcie sterujące;
2. Wzmacniacz z tetrodami strumieniowymi wymagającymi wysokich napięć do wysterowania, zwłaszcza gdy pracują z lokalnym USZ na siatki drugie (UL), katody (QUAD) lub jednym i drugim;
3. Wzmacniacz/radio na radiowych loktalach (ECH21, EF22, EBL21) gdzie brak jest triody o niezależnie wyprowadzonej katodzie, pozostaje zatem asymetryczna
kołyska na ECH21 lub symetryczna na dwóch EF22;
4. Wzmacniacz/radio na lampach bateryjnych (np. 2 X 1S5T + 2 X 3S4T - z powodu jak wyżej, w grę wchodzi symetryczna pentodowa
kołyska lub transformator;
5. Wzmacniacze w których wysokie napięcie sterujące stopień mocy wynika ze szczególnej ich konfiguracji, mianowicie:
5a. Circlotron w którym lampy końcowe pracują w układzie wtóników katodowych
5b. SEPP z równoległym zasilaniem lamp końcowych;
5c. QUAD o czterech identycznych uzwojeniach katodowych i anodowych. Taka konfiguracja łączy zalety Circlotrona (niewrażliwość na niedoskonałe sprzężenie między sekcjami uzwojenia pierwotnego, bowiem możliwe staje się połączenie katody każdej z lamp z anodą przeciwnej przez kondensator elektrolityczny, dokładnie tak jak to się robi w Circlotronie, oraz zmniejszone straty w uzwojeniach pierwotnych transformatora, bowiem przez każde z nich przepływa cały prąd, a nie poszczególne półokresy jak to jest w klasycznym wzmacniaczu PP) z zaletą klasycznego wzmacniacza PP (jedno umasione źródło napięcia zasilającego na cały wzmacniacz zamiast dwóch nieumasionych na każdy z kanałów jakich wymaga Circlotron). Wadami są natomiast mniejsza swoboda uzwajania transformatora (uzwojenie pierwotne musi być podzielone na cztery sekcje o jednakowej liczbie zwojów w każdej).oraz wysokie napięcie sterujące (każda z lamp końcowych dostarcza w tym wypadku wzmocnienia napięciowego nieco mniejszego od 2 licząc sumaryczne napięcie na uzwojeniach katodowym i anodowym), wykluczające inwerter z dzielonym obciążeniem, o ile nie przewiduje się oddzielnego zasilacza dla stopni wstępnych dostarczającego napięcia przewyższającego napięcia zasiacza głównego blisko dwukrotnie. Oraz oczywiście zwiększone wymagania na wytrzymałość izolacji grzejnika, choć i tak są mniejsze niż w układzie SEPP z równoległym a już zwłaszcza szeregowym zasilaniem lamp.
Nie ukrywam że ta ostatnia koncepcja, z wykorzystaniem lamp PL841 (wygodnych z uwagi na wytrzymałą izolację grzejnika przy charakterystykach identycznych jak typowe dla zastosowań audio EL84), oraz inwertera ze sprzężeniem katodowym a w ewentualnej wersji
full wypas -
williamsonowskiego (w każdym z obu przypadków z bootstrapami w różnicowym stopniu sterującym, kołyska byłaby tu niepraktyczna właśnie z uwagi na te bootstrapy a tym samym przenikanie tętnień na siatkę triody odwracającej fazę) od pewnego czasu
chodzi mi po głowie. A może teraz któryś z eksperymentatorów mnie ubiegnie?
