Dragon pisze:a co z indukcyjnością rozproszenia transformatorów sieciowych? Nie będzie wyższa niż w TG 2,5?
Będzie nieco większa, ale nieznacznie. TG2,5 ma nawiniętą najpierw połówkę uzwojenia pierwotnego, potem zespół uzwojeń wtórnych, na koniec zaś drugą połówkę pierwotnego, podczas gdy TS18/6 najpierw obie połówki pierwotnego a następnie uzwojenie wtórne. Większe różnice wystąpiłyby dopiero przy porównaniu któregoś z w/w transformatorów z profesjonalnie wykonanymi transformatorami głośnikowymi wysokiej jakości, mającymi uzwojenia rozdzielone na kilka a nawet kilkanaście sekcji. Tym niemniej, w którymś z polskich gramofonów zastosowano wzmacniacz PP na dwóch lampach ECL86 z transformatorem TG6/16/666 (przeznaczonym do wzmacniaczy SE i wykonanym tak jak TG2,5 tyle że wyposażonym w jedno tylko uzwojenie wtórne bez odczepów) i jakoś to działało.
Jakoś, bo w wyniku takiego
rzeźbienia w klocku uzyskano moc 4W czyli tyle ile można było uzyskać z pojedynczej ECL86 przy zastosowaniu transformatora nieco tylko większego niż TG2,5.
czy układ SEPP to najłatwiejszy czy jedyny(nie licząc czystego PP) sposób na pozbycie się składowej stałej podmagnesowującej transformator?
Jest prostszy sposób. Pozbyć się transformatora w ogóle, stosując tranzystory, a jeżeli ma to być na lampach - głośnik o impedancji na poziomie 1 kilooma. Zapytaj szczęśliwych posiadaczy radia "Eroica", tam takie głośniki stosowano.
A gdyby zrobić sprzężenie stałoprądowe (stosowane w lampowych OTL i wzmacniaczach tranzystorowych) od lampy mocy(mam na względnie sprzężenia bezpośrednie)?
A co takie sprzężenie ma zmienić? W cudowny sposób zniknie składowa stała w prądzie anodowym? Usiłujesz już nie tylko
rzeźbić w klocku, ale i
odkrywać nawet nie tyle Amerykę co Atlantydę.
Wielokrotnie już rozprawiano się na tym Forum z "wynalazkami" mającymi wyeliminować wpływ składowej stałej z uzwojenia pierwotnego transformatora głośnikowego we wzmacniaczu SE, wskazując ich kompletny bezsens. I tak
natenprzykład można sprzęgnąć anodę lampy końcowej z pierwotnym uzwojeniem transformatora głośnikowego przez kondensator, ale wtedy niezbędne jest albo źródło zasilania o napięciu kilkakrotnie większym niż w klasycznym układzie SE plus rezystor anodowy wielkiej mocy, albo też przy zachowaniu normalnego napięcia zasilania - dławik anodowy... co najmniej tak duży jak duży byłby transformator ze szczeliną. Można też użyć drugiej lampy identycznej z lampą końcową której zadanie sprowadzi się do roli źródła prądowego dostarczającej prądu kompensującego składową stałą prądu anodowego do specjalnego uzwojenia kompensacyjnego na tym samym rdzeniu. Ale od tego już tylko jeden krok do układu PP klasy A, który z tych samych lamp i tego samego transformatora dostarczy dwukrotnie większej mocy przy mniejszych zniekształceniach. Masz dalej ochotę
rzeźbić w klocku?