Korzystając z kilku wolniejszych chwil złożyłem prototyp przedwzmacniacza gramofonowego opierającego się na koncepcji Mullarda. Jest to, przypomnę, stopień wstępny wspólny dla wszystkich źródeł sygnału, oparty na niskoszumowej pentodzie EF86 z wybieranymi przełącznikiem elementami USZ. Elementy te są dwojakiego rodzaju: po pierwsze, dwójniki (R i RC) podające na siatkę sygnał USZ, zapewniające kompensację wg odpowiednich krzywych oraz ustalające właściwy dla danego źródła poziom wzmocnienia; po drugie - rezystory szeregowe, dopasowujące impedancję wejściową układu do poszczególnych źródeł.
Jest to więc pojedynczy stopień oporowy objęty napięciowym równoległym ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Katoda znajduje się na potencjale masy dla sygnałów zmiennych, wobec czego przydźwięk jest maksymalnie zredukowany.
Koncepcja ciekawa, ma jednak kilka dość oczywistych wad. Nie jest to przedwzmacniacz, który widziałbym w swoim idealnym systemie. Prototyp zbudowałem z ciekawości oraz dla wypróbowania parametrów - będzie bowiem zbudowana wersja właściwa, porządnie - jako część zestawu stereofonicznego. Zestaw ten będzie próbą jak najwierniejszego odwzorowania pewnej szkoły budowy tego typu urządzeń, pewnego stylu i koncepcji i wobec tego układ elektryczny jest już jakby przesądzony. Teraz zaś chcę sprawdzić w jakim stopniu wady przewidziane teoretycznie dają się rzeczywiście poznać w działaniu przedwzmacniacza i czy są na tyle uciążliwe, żebym miał przemyśleć całą koncepcję.
Wzmacniacz zintegrowany na jakim będę się opierał w tej mojej przyszłej konstrukcji to SPL12-D21 (oraz SPA-21) firmy Beam Echo/Avantic. Jest on jakby kwintesencją ówczesnej (lata 50.) angielskiej myśli technicznej w tematyce wysokojakościowego odtwarzania dźwięku, końcówka mocy to oczywiście legendarny Mullard 5-10, przedwzmacniacz również czerpie pełnymi garściami ze schematów Mullarda, trochę przypomina też układ Leak'a Point One.
O tym jednak może innym razem, kiedy już będę miał coś więcej poza pewną ogólną koncepcją. Może schemat?
Przedwzmacniacz zbudowałem z tego, co miałem pod ręką, dlatego proszę się nie przerażać. Nie kopie prądem (doświadczonego użytkownika

W pomiarach wyszedł dobrze, choć nie rewelacyjnie (czego należało się spodziewać).
Względem oryginalnego schematu Mullarda wprowadziłem jedną zmianę - dodałem stopień oporowy na połówce ECC82 dla zwiększenia poziomu sygnału i zapewnienia odpowiednio niskiej impedancji wyjściowej (pojemność kabli ekranowanych). To znaczy w broszurze Mullarda jest tam druga EF86, ale ona napędza mostek Jamesa, a w moim wypadku byłaby to zbędna komplikacja, poza tym chciałem sprawdzić sam preamp phono. Dodałem też oporniki antyparazytowe (których docelowo nie będzie), bo ze względu na konieczność b. oszczędnego gospodarowania punktami lutowniczymi optymalność rozłożenia elementów jest daleka od doskonałości. Bez nich preamp odbierał radio

Pozdrawiam,
Jakub