stdi pisze:ECC83 pisze:
Ciekawi mnie dlaczego na mojej UY1N, ten osad zrobił się w formie tęczy.
Naloty śmierci - oj nie zawsze to oznacza już brak emisji. Niekiedy na samym początku szybko odparują domieszki, może i elementy nie był odpowiednio wygrzane by odgazować. Zaś w przypadku lamp rosyjskich - lampy mające niemalże nieprzezroczystą, czarną bańkę od nalotu potrafią pracować całkiem normalnie, nie wykazując cech śmierci technicznej.
Świadczy to o wysokiej jakości ówczesnych lamp (żarówek oświetleniowych także) - dopracowanej do perfekcji technlogii produkcji (bez "poprawiania siekierką oheblowanej powierzchni" - czyli kolejnych wniosków racjonalizatorskich!), doskonałych materiałach i przyjęciu znacznego współczynnika niezawodności (pomijam lampy wojskowe i przemysłowe!) co skutkuje ich niezwykłą wprost żywotnością. A także rzetelnym projektowaniu układów urządzeń, w których lampy miały pracować - w warunkach zwykle katalogowych (+ zapas na ew. przeciążenia).
Czy pamiętacie, Koledzy, stare żarówki samochodowe, czy motocyklowe?
Nierzadko auto lub motor żyły krócej niż użyte w reflektorze bańki - niemal czarne od rozpylonego i osadzonego na szkle wolframu, prawie nic w środku nie widać a żarówka świeciła i świeciła.
Pamiętam mieszkanie śp. Ciotki w Brwinowie, zasiedlone przez nią chyba w końcu lat pięćdziesiątych - już jako dziecko zwróciłem uwagę na dwie 25W Tesle - w sraczu i przedpokoju. Czarne jak cholera, ledwie mżące. Po prostu "klozetowe światło". Pytałem Ciotki czemu nie wymieni "klozetówek": "w klozecie się robi swoje a nie czyta. I po co nowe, skoro te świecą? To przedwojenne żarówki, więc dobre, poprzednia właścicielka wkręciła je jeszcze przed 1939 i skoro świecą to niech się wyświecą do końca".
Przyjeżdżaliśmy tam rok w rok, na Boże Narodzenie - Ciotka pod presją Mamy (to siostry) w końcu wymieniła jedną w przedpokoju na polską. Poświeciła dzień, czy dwa... i Tesla wróciła na swoje miejsce.

Co się z nimi stało po wyjeździe Ciotki do Warszawy - nie wiem, pewno trafiły na śmietnik.
Inna sprawa, że żarówka miała świecić a nie "pracować 1000 godzin" - więc świeciła. Lampa zaś miała być dobra a nie mieć "srok służby 500 czasow"...
Ostatni raz w Brwinowie byłem w latach siedemdziesiatych - żarówki wciąż te same...